„Krajobraz ze wszystkimi” Jakuba Ekiera może najsampierw jest „prześwitującą”, nie-dającą się sformułować, niepowiedzianą przecież wprost obietnicą wiersza. Obietnicą złożoną wobec innych, wobec najbliższych, wobec tego, który próbuje czytać.
Może trzeba powiedzieć pierwej, że poezja to przede wszystkim „zawrót” („głowy”) – oczywiście jeśli mógłbym rozpocząć, wprowadzając odniesienie. Mam tu na myśli odniesienie do fragmentu tekstu Paula Celana noszącego tytuł „Południk” („Meridian”) i jego pięciu tłumaczeń. Te pięć tłumaczeń prezentuje Philippe Lacoue-Labarthe w książce o poezji Celana: „Poezja jako doświadczenie’” w rozdziale zatytułowanym właśnie „Zawrót głowy”.
Najważniejsze jednak w tym odniesieniu są trzy słowa, które odsłaniają się jako kontynuacja tego, co znaczy „zawrót głowy”. Trzy słowa zestawione w tekście Celana, które znaczą szczególne użycie litery - wiersz. Trzy słowa, których relacja okazuje się zmienna w kolejnych tłumaczeniach. Nie chodzi mi jednak tu o tę relację, którą być może ostatecznie chciał wyprowadzić Celan; nie chodzi mi o relację, którą prezentują kolejno tłumacze: Margański, Lacoue-Labarthe, Blanchot, Bouchet i Launay. Chcę wskazać tu relację, która odkrywa się w samym zestawie trzech słów: „poezja”, „śmiertelność”, „daremność”. Można też powziąć inną ewentualność tych słów, można powiedzieć jeszcze tak: „wiersz-śmierć-nic”.
Wspomniany wcześniej „zawrót głowy” wynika także z różnicy w tłumaczeniach, która mnie jednak teraz nie obchodzi. Obchodzi mnie sam „zawrót głowy”, który wynika z wydarzenia wiersza, wiersza będącego „mówieniem w nieskończoność o czystej śmiertelności i daremności” („Poezja jako doświadczenie”, 127). Od samego Celana pochodzi także inny zwrot - „Atemwende” („zawrót oddechu” albo lepiej – „zwrot oddechu” / „zwrot w oddychaniu”) – wiersz może przede wszystkim jest „zwrotem” – konwersją. Zatem ostatecznie wiersz jest wydarzeniem zmiany. Jest zatem jakimś rodzajem przeciwdziałania. Jest innym działaniem. Idąc dalej można powiedzieć, ze jest działaniem „na rzecz” innego.
Teraz powinienem się wytłumaczyć, dlaczego w tekście o nowych wierszach Jakuba Ekiera taki wstęp i takie poplątanie, i taka gmatwanina. I dlaczego na samym początku Celan - poeta języka niemieckiego - w krótkim tekście o nowym tomie wierszy autora „Podczas ciebie”. Może najprościej dlatego, że Jakub Ekier to germanista, to wybitny tłumacz literatury niemieckiej (tłumaczył Celana, Kunzego, Khelmana i Kafkę). Dlatego też można się doszukiwać „wpływu”, dlatego tak właśnie mogę uzasadniać początkowy wtręt. Jednak wolałbym to uzasadnić nie „wpływem”, a specyfiką pokrewieństwa przestrzeni wyrażania, pewnym pokrewieństwem spraw wyrażanych.
Nowy tom wierszy Jakuba Ekiera „Krajobraz ze wszystkimi” wydany przez Wojewódzką Biblioteką Publiczną i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu (WBPiCAK) to w kolejności trzecia książka poety ogłoszona po zgoła trzynastu latach milczenia autora jako poety. Po tych trzynastu latach – poprzedni tom „Podczas ciebie” wydany był w 1999 roku – „Krajobraz ze wszystkimi” prezentuje komplet dwudziestu ośmiu wierszy, które stanowią skończoną kompozycję. Jednocześnie każdy z wierszy jest osobnym wydarzeniem języka. Jest osobną pracą - pracą „przepracowanego” bardzo skrupulatnie - języka. Ta wzmożona praca „nad” i „z” językiem była już obecna w tomach poprzednich – destylacja wyrazu, ogołocenie, „obrzezanie” każdej po kolei nazwy, każdego wyrazu, każdego wiersza. To cięcie widoczne w każdym z wierszy, brzmiące w każdym odczytaniu mocno znaczy się w całej twórczości Ekiera. Natomiast to, co „nowe” w nowym tomie autora „całego czasu” (1992) to próba powiedzenia, albo lepiej, próba „mowy” – mowy przerywanej, bo to przecież „tylko” wiersze – o innych, o bliskich, o „wszystkich”.
„Krajobraz ze wszystkimi” to wiersze, które może właśnie odkrywają taki rodzaj miejsca, w którym może nastąpić spotkanie. Wiersz przybywa – wiersz przybywa jako możliwość spotkania, podobnie powiedział w „Południku” Celan. Ta możliwość spotkania jest wyznaczona poprzez topografię mowy, poprzez konkretne miejsce – poprzez wiersz jako punkt w „krajobrazie”. Wiersz zatem jest także rodzajem przymierza, specyficznego przymierza z innym. A idąc dalej wiersze zamieszczone w „Krajobrazie ze wszystkimi” to rodzaj „wołania” innych, „wy-woływania” innych. Nie są to próby zapisu obecności, są to raczej próby poszukiwań obecności. Bardzo przejmujące próby:
po ciemku schodami kamienicy w dół
matka ojciec maleją na progu
jak na brzegu
odbijam
cisza
zmrok
przed ranem przed zmrokiem przed ranem
w innym miejscu:
zwyczajnie
śniłem że u rodziców jak zawsze
że mama chodzi
sfrunąłem w cień pokoju
szafa z filiżankami w kącie
i krzyż i wszystko się zgadzało
„Zawrót”, o którym mówiłem wcześniej jest także próbą przekroczenia powszechnej gramatyki. Cięcie widoczne w wierszu, widoczne jako wiersz, choćby tutaj:
a mieliśmy się zobaczyć
trumna miejsce w ziemi
Ojcze nasz
nic nie słychać
ulica przejeżdża
ciężarówka i kursują autobusy
116
130
410
E-2
Topografia mowy, którą wymieniłem powyżej nie jest gramatyką. Dlatego wskazuję tutaj przekroczenie powszechnej gramatyki jako wydarzenie w gruncie swoim poetyckie. Na szybko wrzucone tutaj pojęcie topografii przyjmuje funkcję tropologiczną. Jest tropem wyłącznie. Topografia finguje stan rzeczywisty, który zawiera w sobie niewyobrażalnie więcej aniżeli figura topograficzna na mocy antraktu różnicy. Oświadczona zostaje jednak w tym, co tropiczne śmierć tego, co trop ma fingować. Podobnie tutaj. Mam na myśli topografię, bo mam na myśli niewyrażalną przestrzeń realizowaną jako samo otwarcie języka, a zarazem zaznaczam pragnienie uobecnienia wynikające z bardzo mocnego braku obecności w tym, co tropiczne jako wyraz, jako język. A chodzi mi o język szczególny – język każdego, pojedynczego wiersza. Język właściwy tylko jednemu, konkretnemu wierszowi. Język niepowtarzalny i jednostkowy. Mam na myśli język poetycki.
Utrwalenie przeświadczenia o konieczności przekroczenia gramatyki także ma swoje miejsce w języku niemieckim – w języku filozofii pewnego jegomościa pomieszkującego w Todtnaubergu, ale także w języku Celana, w języku Kunzego, w języku Sachs, a także nieco wcześniej, bo widać to już w późnych wierszach Hölderlina. „Przestrzenie” wyrazu wymienionych tu osób są bliskie samemu Ekierowi. Tak jak bliskie jest mu „przekręcenie” tradycyjnie pojmowanego języka informacji, języka czysto komunikującego, języka bez właściwości. Wyraz Ekiera jest także bliski wyrazom takich poetów z „krajobrazu” polskiej literatury jak Krynicki, częściowo Sommer, częściowo Sendecki, a także w jakimś stopniu, w jakiejś bliskości Ekiera umieściłbym wiersze Grzegorza Kwiatkowskiego.
Wracając jednak jeszcze do tego, co znaczy „zawrót”, a dalej, co wyłania się jako „wiersz-śmierć-nic”, co w istocie jest poezją – pisaniem innych – odkrywa się w wierszach Ekiera jakiś rodzaj „wypłowiałej” - a zatem, powiedzmy, rozumnej - żarliwości przedłużenia tego, co doświadczone. Może przedłużenie to złe słowo, może powinienem napisać „ocalenia”. Ocalenia tego, co znaczy obecność – obecność tych najbliższych, co w jakimś stopniu jest także obecnością własną. Tak wygląda to w jednym z najlepszych wierszy w tomie:
stoję przed obrazami
widzę
po sukni pani Hamilton Nisbet
spływają błyski
widzę noc
kiedy kamień z grobu się
unosi jak przygniecione źdźbła jak dźwięki
trąbek do słów Et resurexit
widzę to
za Tadeusza Olgierda
Stanisławę Zygfryda Irenę
Mariana Annę Katarzynę Małgorzatę
Albo w innym utworze równie przejmującym, równie ważnym według mnie:
moja zmarszczka między brwiami
to linia zastępująca
dziadka Jakuba który
pod Samarkandą bezimiennie leży
w dole
i matki co po stopniach szła do fortepianu
żeby zagrać Allegro z Koncertu A-Dur
leciała nad Himalajami leży
na materacu przeciw-
odleży nowym
teraz
kiedy ja
pnę się
płowymi zboczami w płowym świetle
Na zakończenie tylko dodam, że znaczenie jakie otwiera sama kompozycja słów „wiersz-śmierć-nic” jest znaczeniem samego pisania. To właśnie wynika z tomu Jakuba Ekiera „Krajobraz ze wszystkimi”. Idąc dalej te trzy słowa wydają się być doskonale synonimiczne. Jednak pisanie wymaga ciągłego początku. Ciągłej roszady między nimi na rzecz powtarzającego się życia. To, co jeszcze wynika z nowych wierszy Ekiera - to, co jeszcze przybywa jako „Krajobraz ze wszystkimi” jest „prześwitującą”, niedającą się sformułować obietnicą wiersza. Obietnicą złożoną wobec innych, wobec najbliższych, wobec tego, który próbuje czytać. Obietnicą, która brzmi mniej więcej „po” takich wersach: „…liść między znicze zadzwońcie sypie / śnieg i już odwrotny z topoli więc / święta tylko patrzeć w każdej chwili / jest boże narodzenie / wielka noc” („święta święta święta”, 33). I z tym fragmentem kolędy i z tą resztką piosenki „na zmartwychwstanie” zostawiam Ekiera i do Ekiera zapraszam - zapraszam do „Krajobrazu ze wszystkimi”.
Jakub Ekier, Krajobraz ze wszystkimi
Liczba stron: 38
Seria: Biblioteka Poezji Współczesnej
WBPiCAK, 2012