Julia FIEDORCZUK "tuż-tuż"

Nisza Krytycznoliteracka
Nisza Krytycznoliteracka
Kategoria literatura · 26 września 2012

Najnowsza książka Julii Fiedorczuk tuż-tuż jest już dostępna we wszystkich najważniejszych księgarniach w Polsce. W kolejnym tomie wierszy poetka pisze o śmierci, miłości, pamięci i zapominaniu. Wyjątkowość jej twórczości wynika przede wszystkim z chęci poznania nie tylko siebie, ale też świata, żywiołów oraz innych czujących istot.
 
Urodzona w 1975 roku poetka, prozaiczka i tłumaczka wydała w Biurze Literackim cztery książki poetyckie: "Listopad nad Narwią" (2000), "Bio" (2004), "Planeta rzeczy zagubionych" (2006), "Tlen" (2009). Jej prozatorskie dzieła "Poranek Marii i inne opowiadania" (2010) oraz "Biała Ofelia" (2011) zostały bardzo pozytywnie przyjęte przez krytykę. Fiedorczuk jest także autorką przekładów amerykańskich poetek Laury (Riding) Jackson i Laurie Anderson.
 
W "tuż-tuż" Fiedorczuk ukazuje czytelnikowi moc powiązań między człowiekiem a światem. Nie polegają one jedynie na estetycznych doznaniach i delikatnym pięknie. Tu zmysły poszukują czułości w pomrukach burzy, a my możemy zanurzyć się w snutej przez poetkę niczym pajęcza nić opowieści. Jest tutaj „ciemne morze oka” i "ścieg świata w uśmiechu kota z Cheshire". Fizyczność splata się z niedotykalnym.
 
Piąty tom poetki jest wyrafinowanym językowo zapisem trudnego poszukiwania równowagi między tym, co ludzkie i tym, co biologiczne. Poetka wchodzi w dialog z siłami natury - pyta deszcz, wzywa wiosnę - jednocześnie zagaduje też ludzi, wiecznie szuka "Ty". Przyroda - nieraz łaskawa, czasem wymagająca  - zmusza do ciągłego ruchu i poszukiwania.
 
Julia Fiedorczuk porusza w swej książce również tematy związane z macierzyństwem, rodzicielstwem, odpowiedzialnością za bliźniego i za zwierzęta. Pojawia się w niej też strach przed śmiercią, jednak większy jest strach przed zapominaniem, utratą tych ważnych cząstek nas, które stanowią o człowieczeństwie. Dlatego staramy się, czasem nieudolnie, uchwycić świat słowem lub obrazem, spleść myśli z tym, co poza nami.
 
Roman Honet w posłowiu do antologii "Poeci na nowy wiek", w której uwzględnił debiutancki "Listopad nad Narwią" Fiedorczuk, pisze: "Ta bohaterka od niekończących się podróży stwierdziła dotkliwe istnienie ruchu także obok, wszędzie, w każdym punkcie przestrzeni, zorientowała się - i dała temu suwerenny wyraz - że świat został wydany na przemijanie, że 'wszystko jest pożegnalne'".
 
Sama poetka w rozmowie z Magdaleną Gubałą stwierdza, że w poezji szuka czegoś więcej niż językowej ekwilibrystyki: "Nie jestem postmodernistką, nie interesuje mnie zabawa powierzchnią języka i ten w kółko powtarzany lament o nieprzystawalności świata rzeczy i świata słów. (…) Uważam, że nikt nie pisze w próżni. To niemożliwe. Pisanie jest formą dialogu: z czytelnikiem, z innymi poetami, z tak zwaną 'tradycją poetycką'".
 
Wiersze Julii Fiedorczuk pełne są podskórnych procesów - językowych, sensotwórczych. Poetka staje po stronie pisarstwa kobiecego i bliskiego światu w jego formach organicznych i nieorganicznych. W wypowiedzi zamieszczonej w "Dwutygodniku" wyjaśnia: "Całym sercem jestem za poezją, która odrzuca narcystyczny solipsyzm i zwraca się ku światu: ku ludziom, ale także ku temu, co nie-ludzkie, ku innym żywym istotom, ku materii".