Ukazał się trzeci, specjalny numer magazynu „Coś na Progu", wydawanego przez wrocławskie wydawnictwo Dobre Historie. Na ponad 100 stronach można znaleźć opowiadania autorstwa m. in.:
- Fritza Leibera,
- Samuela Dashiella Hammetta,
- Brama Stokera,
- Arthura Conan Doyle'a,
- Franka Herberta,
- Augusta Derletha
- Roberta E. Howarda;
Tematem przewodnim numeru jest weird fiction. Chcemy zaproponować czytelnikowi taką „małą książkę” w formie czasopisma. Oprócz tekstów wielu wybitnych pisarzy, w trzecim numerze można znaleźć także esej autorstwa Ann i Jeffa VanderMeerów oraz grafiki i komiks Krzysztofa Chalika. Cena – 8,90 zł - ciągle bez zmian – zdradza redaktor naczelny Łukasz Śmigiel.
Czasopismo można kupić na stronie: www.dobrehistorie.pl , wkrótce będzie też dostępne w sieci salonów Empik.
Fragment opowiadania „Tajemnica Fontanki” (ze zbioru „Przygody Sherlocka Holmesa i Nata Pinkertona w Rosji”) autorstwa Pawła Orłowca, które można znaleźć w trzecim numerze :
I.
W gabinecie naczelnika wydziału śledczego w Petersburgu, dokąd weszliśmy razem z Sherlockiem Holmesem, panowało niezwykłe ożywienie. Sam naczelnik, siedząc za biurkiem, poważnie i z przejęciem dyskutował o czymś z wysokim szczupłym jegomościem. Twarz owego mężczyzny od razu zwróciła moją uwagę. Było coś znajomego w tym energicznym profilu, w szczelnie zaciśniętych ustach i orlim nosie. Oprócz tej dwójki w gabinecie znajdowało się co najmniej piętnastu detektywów, którzy co i rusz wymieniali się pełnymi ekscytacji spostrzeżeniami.
Jak tylko weszliśmy do pomieszczenia, naczelnik wydziału śledczego spojrzał w naszą stronę i krzyknął radośnie:
- Ach, doskonale! Tylko pana, panie Holmes i pana, doktorze Watson nam brakowało...
Z tymi słowami uścisnął nam dłonie i zwrócił się do wysokiego, schludnie ogolonego mężczyzny, z którym rozmawiał, gdy wchodziliśmy.
Jednak Holmes uprzedziło go.
Sam podszedł do tego człowieka, który z uśmiechem wyszedł mu naprzeciw i podał mu rękę.
- Myślę, panie Pinkerton, że nie trzeba nas sobie przedstawiać, zawsze rozpoznamy się nawzajem, chociaż do tej pory nigdy się nie spotkaliśmy.
- W rzeczy samej! - odrzekł wesoło słynny amerykański detektyw Nat Pinkerton, ściskając dłoń Holmesa.
I, zwracając się w moją stronę, spytał:
- A to zapewne pański przyjaciel, doktor Watson? Cieszę się, że w końcu mogę poznać obu panów osobiście!
Po przyjacielsku uścisnęliśmy sobie dłonie.
To spotkanie dwóch słynnych detektywów wywołało niezwykłe poruszenie wśród agentów petersburskiego wydziału kryminalnego. Nazwiska Sherlocka Holmesa i Nata Pinkertona przechodziły kolejno z ust do ust. A fakt, iż obaj zostali poproszeni o pomoc w rozwiązaniu tej samej sprawy, powodował, że sytuacja wydawała się jeszcze ciekawsza.
Wśród obecnych znajdowali się zarówno wielbiciele Pinkertona, jak i zwolennicy Holmesa. Dlatego to tu, to tam można było usłyszeć ciche szepty:
- A niech to diabli, ja pracuję z Sherlockiem!
- A ja z Pinkertonem.
- Bez wątpienia wygra Holmes!
- Co?!
- Oczywiście!
- Jeszcze czego! Nat Pinkerton jest bardziej błyskotliwy! On pierwszy rozwikła zagadkę!
- Nigdy w życiu!
Rozgorączkowani detektywi w zupełności zapomnieli, iż oba przedmioty ich sporu znajdują się w tym samym pomieszczeniu i, podnieceni kłótnią, podnosili głos, aż zapanował zupełny harmider.
A tymczasem Sherlock Holmes i Nat Pinkerton, od razu zorientowawszy się w czym rzecz, z uśmiechem przyglądali się kolegom, gotowym szarpać się nawzajem za włosy.
Ja również z zainteresowaniem obserwowałem tę scenę.
Nagle Nat Pinkerton zwrócił się do Holmesa.
- Drogi kolego! - powiedział. - Jak na prawdziwego Amerykanina przystało, ten zakład strasznie przypadł mi do gustu! W rzeczy samej, dlaczego nie pójść za tym przykładem? Każdy z nas weźmie sobie do pomocy kolegów, którzy sami zechcą z nim pracować.
- Proszę kontynuować! - rzekł Holmes z uśmiechem.
- Zakład nie zaszkodzi sprawie. Wręcz przeciwnie, doda obu stronom otuchy i energii. A i sama praca stanie się o wiele ciekawsza. Co pan na to?
- Nie mam nic przeciwko! - wesoło wykrzyknął Sherlock Holmes.
- Wspaniale! Liczyłem na to, że się pan zgodzi!
- Ale jaki zakład pan proponuje?
- Pieniężny, oczywiście! - odpowiedział Nat Pinkerton. - My, Amerykanie mamy zwyczaj odmierzać czas i pracę właśnie za pomocą pieniędzy.
- Zatem, o jakiej sumie mówimy?
- Pięćset dolarów. Innymi słowy – tysiąc rubli. Tyle przegrany zapłaci zwycięzcy.
- Zgoda.
W miarę rozwoju dyskusji między detektywami, ogólny spór ustał i teraz wszyscy z natężoną uwagą słuchali znamienitych cudzoziemców. Jak tylko zakład został zawarty, w pomieszczeniu rozległa się zgodna burza oklasków.
Sam naczelnik wydziału śledczego, przysłuchując się wszystkiemu od początku do końca, z uśmiechem obserwował rozwój wydarzeń. Zobaczywszy, że szczegóły zakładu zostały ustalone, podszedł do nas.
- Bardzo się cieszę i z całego serca popieram ten pomysł! - wygłosił on. - Zobaczymy, kto będzie dzierżyć palmę pierwszeństwa i komu będziemy gratulować wygranej. A teraz, panowie, poproszę was wszystkich o uwagę! Pozwólcie, że nakreślę wam sprawę. Pamiętajmy, że w takich wypadkach nie należy tracić czasu i często pośpiech w całości decyduje o sukcesie.
(przełożyła Agnieszka Papaj)