Była tam, gdzie łamano prawa człowieka, by mówić za tych, którym odebrano głos.
Kiedy późnym popołudniem 7 października 2006 roku Anna Politkowska wracała do swojego mieszkania w centrum Moskwy, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie może czuć się bezpieczna. Pracowała właśnie nad artykułem dotyczącym sytuacji niezależnego dziennikarstwa w Rosji i by oddać owo poczucie zagrożenia najlepiej będzie fragment tego artykułu przytoczyć:
„Nienawidzę obecnej ideologii, która dzieli ludzi na swoich, nie-swoich i tych po złej stronie. Jeśli dziennikarz jest swój, spłyną na niego nagrody i zaszczyty, a być może zostanie nawet zaproszony do Dumy. Zaproszony – nie wybrany. (…) W Rosji Kreml wzywa po prostu tych, którzy bez cienia wątpliwości są swoi, którzy salutują we właściwym momencie i którzy zapisali się do partii Jedna Rosja (…).
Dziennikarz, który nie jest swój jest dziś wyrzutkiem. Nigdy nie dążyłam do swojego obecnego statusu pariasa, co sprawia, że czuję się jak delfin wyrzucony przez morze na brzeg. Nie jestem polityczną bojowniczką.”
Dalej następuje wyliczenie krzywd, jakie spotkały dziennikarkę: próby otrucia, aresztowania, listy i telefony z groźbami śmierci. Wszystko po to, by wreszcie zamilkła, by przestała pisać albo zajęła się pisaniem poprawnym, nie męcząc już czytelników tymi brzydkimi obrazkami z Czeczenii.
Anna Politkowska nigdy nie skończyła swojego artykułu. Została zastrzelona na klatce schodowej bloku, w którym mieszkała, kiedy czekała na windę. Do dziś nie wiadomo, kto pociągnął za spust, ani kto zlecił morderstwo. Mówi się czasem, że jej śmierć mogła być prezentem dla Władimira Putina, który akurat tego dnia obchodził urodziny.
Wszystkim, którzy chcieliby dowiedzieć się, za co Politkowskiej na Kremlu tak bardzo nie lubili, polecam lekturę Tylko prawdy – zbioru artykułów i reportaży pochodzących z lat 1999-2006, publikowanych początkowo na łamach dziennika Nowaja Gazieta.
Spora część zebranych w książce tekstów dotyczy Drugiej Wojny Czeczeńskiej: rosyjska dziennikarka była wszak przez wielu uważana za ambasadorkę sprawy czeczeńskiej, nie dziwi więc imponująca ilość zebranych na ten temat informacji. Dziwi za to co innego: skoro artykuły Politkowskiej ukazywały się na łamach popularnego dziennika w trakcie trwania konfliktu i przeczytać mógł je każdy, dlaczego opinia publiczna pozostawała do tego stopnia obojętna? Dlaczego społeczność międzynarodowa nie zareagowała, gdy dowiedziała się o mordowaniu i torturowaniu ludności cywilnej w Czeczenii, dlaczego nic w tej sprawie nie zrobiła ONZ?
Co do tej ostatniej kwestii, Politkowska zdaje się znać odpowiedź: „Nie ma wątpliwości, że obserwowaliśmy podsumowanie transakcji handlowej na podium z ludzkich kości. (…) Rosja to stały członek Rady Bezpieczeństwa i ma prawo veta. (…) Jedynym sposobem wpłynięcia na sytuację i znalezienia wyjścia z impasu byłaby osobista interwencja sekretarza generalnego ONZ. (…) Ale widoki na zostanie sekretarzem generalnym przez drugą kadencję są żadne bez pomocy Rosji”.
Trudno, żeby tak bezkompromisowe stawianie sprawy przynosiło dziennikarce uznanie władz: spychano ją więc na margines, utrudniano dostęp do oficjalnych materiałów, próbowano bagatelizować rangę Nowej Gaziety.
Bezskutecznie.
Anna Politkowska do samego końca uprawiała dziennikarstwo, w jakie wierzyła: pisała artykuły rzeczowe, rzetelne i zakorzenione w przerażającej rzeczywistości. Była tam, gdzie łamano prawa człowieka, by mówić za tych, którym odebrano głos. Mimo to, w ocenie własnej postawy pozostała niezwykle skromna: „Po prostu zdawałam sprawę z tego, czego byłam świadkiem – pisałam tylko prawdę”.
I myślę, że czytać warto ją nie tylko po to, by tę prawdę poznać. Jakoś tak mimochodem, unikając patosu i wielkich słów i zwyczajnie robiąc swoje, Anna Politkowska udziela nam wielkiej lekcji odwagi i człowieczeństwa. Pokazuje, że niezależnie od czasów, okoliczności i bezduszności systemu, ludzka godność pozostaje wartością bezwzględną.
I że walcząc o cudzą godność – ocala się własną.
Tylko prawda, Anna Politkowska
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2011
Stron 536, okładka miękka.