O mieście, które wciąga jak labirynt, tajemniczym wędrowcu i pięknej Sophii

Dominika Ciechanowicz
Dominika Ciechanowicz
Kategoria literatura · 31 grudnia 2011

Ów opasły i apetycznie wyglądający tom opowiada historię dziewiętnastowiecznego podróżnika imieniem Hans, który trafia do tajemniczego miasta...


Że Ameryka Łacińska zacnych pisarzy produkować potrafi – przekonywać nikogo nie trzeba: wystarczy wymienić takie nazwiska, jak Julio Cortázar, Mario Vargas Llosa czy Jorge Luis Borges. Przekonywać za to należy do twórczości przedstawicieli nieco młodszego pokolenia, bo – wnioskując z nikłej ilości informacji, jakie znalazłam w Internecie na temat jednego z nich – mogą nie być polskiemu odbiorcy zbyt dobrze znani.


Andrés Neuman, czyli ten przedstawiciel młodego pokolenia iberoamerykańskich twórców, o którym polskojęzyczna sieć ma niewiele do powiedzenia, to argentyński pisarz i poeta od lat mieszkający w Hiszpanii. Neuman kolejno: studiował i wykładał na Uniwersytecie w Grenadzie, a od jakiegoś czasu zajmuje się głównie podbijaniem salonów literackich całego świata: żeby nie zanudzać faktami wymienię tylko wysoką pozycję w plebiscycie na najwybitniejszych młodych pisarzy z Ameryki Łacińskiej oraz wyróżnienie w konkursie brytyjskiego magazynu literackiego Granta na najlepszych młodych pisarzy hiszpańskojęzycznych. Już blisko dekadę temu chilijski pisarz Roberto Bolaño dostrzegł wybitny talent Neumana i w jednym ze swoich esejów napisał: „Obdarzony iskrą bożą. Literatura XXI wieku będzie należała do Neumana oraz do kilku podobnych mu braci krwi”.


Podróżnik stulecia to czwarta już powieść tego autora, ale – o ile mnie znalezione strzępki informacji nie mylą – dopiero pierwsza wydana po polsku. Ów opasły i apetycznie wyglądający tom opowiada historię dziewiętnastowiecznego podróżnika imieniem Hans, który trafia do tajemniczego miasta o nazwie Wandernburg: miasta-labiryntu, którego położenia nikt nie potrafi dokładnie ustalić. To nie jedyne dziwne zjawisko dotyczące Wandernburga: ulice miasta zdają się co jakiś czas przesuwać, a ludzie, którzy w nim mieszkają, lub którzy – tak jak Hans – trafili tam przypadkiem… nie mogą wyjechać, przytrzymywani jakąś niewidzialną siłą.


Główny bohater jest postacią co najmniej intrygującą. Obieżyświat, filozof i tłumacz, biegle władający kilkoma językami i zafascynowany literaturą, nie zdradza wielu szczegółów ze swego wcześniejszego życia; jego erudycja i pasja w połączeniu z owa aurą tajemniczości, każą domyślać się, że jednym z jego literackich protoplastów mógł być sam Faust (cień Goethego unosi się zresztą nad większością prowadzonych przez bohaterów dyskusji). Hans poznaje w Wandernburgu kilka niezwykłych osób, w których również doszukać się można literackich wpływów i nawiązań. Może to właśnie jest w powieści Neumana najbardziej fascynujące: spotykamy u niego kataryniarza-filozofa albo piękną i inteligentną Sophie, z którą zresztą połączy Hansa płomienny romans, i mamy wrażenie, że skądś ich już znamy, że trafiliśmy na jakichś starych przyjaciół. Czy kataryniarz nie jest kolejnym wcieleniem któregoś z antycznych filozofów (zdaje się, że najbliżej mu do Sokratesa, choć fakt, iż mieszka w jaskini jakoś samoczynnie nasuwa skojarzenia z jaskinią Platona)? Czy postać Sophie nie odzwierciedla wielu pokoleń samodzielnie myślących i zbuntowanych kobiet, od Antygony poczynając?


Bogactwo literackich i historycznych aluzji manifestuje się nie tylko w kunsztownie zbudowanych postaciach. Na uwagę zasługują również dyskusje prowadzone przez bohaterów w czasie wieczorków organizowanych w domu Sophii. Uczone towarzystwo porusza całe spektrum tematów: od filozofii poprzez literaturę, teorię przekładu i sztukę aż po politykę, a rysujące się wyraźnie linie podziału między rozmówcami zaskakująco blisko pokrywają się z tymi współcześnie istniejącymi w tych dziedzinach (goście Sophii potrafią przewidzieć nawet powstanie Unii Europejskiej i światopoglądowe różnice dotyczące wartości, na których powinna się ona opierać).


Do tego dochodzi jeszcze zręcznie skonstruowana fabuła z kilkoma frapującymi zagadkami i odpowiednio dozowanym napięciem oraz równie zręcznie poprowadzona narracja. Obserwujemy wydarzenia z perspektywy kilku osób, co daje wrażenie polifonii, mimo iż głos należy do jednego tylko narratora.


Trudno powiedzieć, jak Andrés Neuman to robi, że z mocno już w literaturze wyeksploatowanych motywów, buduje opowieść świeżą, zaskakującą i niebanalną. Buduje opowieść, która sama w sobie jest labiryntem i wciąga czytelnika w zabawę z dobrze znanymi konwencjami. Być może na tym właśnie polega siła literatury, że wraca wciąż do tych samych tematów, że opowiada wciąż na nowo te same historie.


A my, choć znamy – wciąż słuchamy.

 

 


Podróżnik stulecia, Andrés Neuman
Wydawnictwo Dobra Literatura
Słupsk 2011
Stron 576, okładka miękka.