Okrucieństwo w majestacie prawa

Dominika Ciechanowicz
Dominika Ciechanowicz
Kategoria literatura · 10 grudnia 2011

Wstrząsająca książka o tym, co już niedługo może czekać europejskie kobiety.

NONIE DARWISH urodziła się i wychowała w kraju muzułmańskim. Przez 30 lat doświadczała wszelkich aspektów poniżenia, jakie tylko przygotowało dla kobiet muzułmańskie prawo szariatu.

 

Książkę Okrucieństwo w majestacie prawa napisała już po ucieczce z Egiptu i nawróceniu na chrześcijaństwo. Z reporterskim zacięciem i publicystyczną swadą, ukazuje w niej mechanizmy myślenia zwolenników szariatu. Ostrzega w niej: celem islamskich fundamentalistów nie jest nawracanie kogokolwiek na wiarę muzułmańską, ich celem jest wprowadzenie szariatu we wszystkich krajach świata, jako prawa państwowego. Jeśli do tego dojdzie, zdobycze zachodniej demokracji i wolności przepadną na zawsze.


Książka ta jest najważniejszą publikacją na temat kobiet podległych prawu szariatu. We wstrząsający i przerażający sposób pokazuje nam, jak będzie wyglądać świat, gdy przywódcy islamscy osiągną swój cel i wprowadzą szariat w Europie i w USA. A to może stać się już wkrótce, bowiem szariat wywiera coraz większy wpływ nie tylko na życie każdego muzułmanina, ale także porządek całego zachodniego świata. Islam czyha już u naszych bram! Demokratyczne państwa Zachodu bagatelizują zagrożenie mogące doprowadzić je do punktu, w którym nie będzie odwrotu. Trzeba podjąć zdecydowane kroki już dziś, bo jutro może być na to za późno.

 

Ta książka to przełomowa publikacja, która przynosi ważne ostrzeżenie przed tym, jak może wyglądać życie nas, kobiet, gdy islam zaprowadzi w Europie nowy porządek społeczny. Przeczytajmy ją, zanim będzie za późno i będziemy żyły w kraju, w którym:

 

• kobieta może zostać zbita za rozmowę z mężczyzną, który nie jest jej krewnym i wychłostana za to, że nie nosi na głowie chusty;


• córki, siostry i żony mogą ponieść karę śmierci z rąk spokrewnionych z nimi mężczyzn bez prawnych konsekwencji (tzw. mord honorowy);


• wyznawcy innych religii niż muzułmańska zasługują na śmierć, a ich kaci, nie podlegają żadnej karze;


• prawnie dopuszczalne są obrzydliwe nadużycia seksualne wobec dzieci i młodzieży;


• mąż „nieposłusznej” żony może odmówić jej opieki medycznej lub uwięzić ją w areszcie domowym.

 

Z wstępu autorki do książki:

 

Przez pierwsze trzydzieści lat mojego życia byłam prawdziwą niewolnicą. Czułam się jak ptak w klatce, jak obywatel drugiej kategorii, który musi uważać na to, co mówi nawet najbliższym przyjaciołom. Podlegałam muzułmańskiemu prawu i żyłam w środowisku praktykującym segregację płciową, mając świadomość, że zarówno ze strony władz, jak i społeczeństwa za popełnienie „grzechu” grozi mi śmierć. Oto, co znaczy być kobietą podlegającą prawu szariatu. Szariat (zbiór zasad muzułmańskiego prawa) różni się od przepisów prawnych obowiązujących w świecie Zachodu tym, że reguluje wszystkie aspekty codziennego życia, takie jak polityka, ekonomia, bankowość, handel, zawieranie umów, małżeństwa, rozwody, wychowanie i opieka nad dziećmi, seksualność, grzech, przestępstwa i wszelkiego rodzaju kwestie społeczne. Prawo to nakazuje między innymi chłostać kobiety widziane z odsłoniętymi włosami, karać ofiary gwałtów i ścinać głowy cudzołożnicom. Żyjąc według tych reguł, nigdy ich nie kwestionowałam. Ba! Nawet nie przyszło mi do głowy, by w ogóle zastanawiać się nad ich zasadnością.


W tamtych latach ogromna większość muzułmańskich kobiet gnieździła się w zatłoczonych mieszkaniach lub zatęchłych lepiankach, harując od rana do wieczora w nieznośnym upale. Mimo to żadna z nich nie narzekała ani tym bardziej nie próbowała tego zmienić.
Cokolwiek się stało, choćby okazało się trudne i niesprawiedliwe, uznawane było za „wyrok boski”. Kobiety zaciskały więc zęby, zginały karki i brały się do pracy, by – odmawiając sobie prawa do zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych – sprostać okrutnym, seksistowskim zasadom szariatu. Większość Egipcjanek na ogół przyzwyczajała się do takiego życia, jednak każda klatka – choćby była ze złota – wciąż pozostaje klatką.


Żadna z nas nie próbowała wgłębiać się w reguły szariatu, pytać o ich pochodzenie czy podważać zasadność ich przestrzegania. Nieustannie powtarzano nam, że „to jest prawo Allaha”, a kwestionowanie choćby jednego słowa Koranu (święta księga islamu) czy Mahometa (twórca islamu) to haram – grzech. Doskonale wiedziałyśmy, co grozi tym, którzy sprzeciwiają się prawu Allaha: taki grzech wymaga kary śmierci.


Teraz, gdy tamto życie mam już za sobą, czuję, że powinnam podzielić się moimi doświadczeniami z mieszkańcami krajów zachodnich, aby wyjaśnić im, w jaki sposób okrutne muzułmańskie prawo szariatu nie tylko trzyma w garści wszystkich wyznawców islamu na Bliskim Wschodzie, Azji i Afryce, ale też wyciąga swoje łapska w kierunku Zachodu.