Spojrzenie na „czarny Paryż”. Recenzja najnowszej powieści Alaina Mabanckou.
Niektóre książki prowokują od samego początku. Mówią, krzyczą do nas z półki, domagają się wzięcia na ręce i zapoznania. Czasami to nazwisko autora najbardziej rzuca się w oczy, innym razem tytuł każe podejść i co najmniej przekartkować. Najczęściej jednak nęcą nas okładki. Black Bazar dosłownie pokazuje nam tyłek, dodatkowo są to czarne pośladki z przyklejonymi plasterkami w barwach francuskiej flagi. Kpina? Ależ owszem!
Choć historia Zadkologa jest kręgosłupem Black Bazaru, niemniej ważne są opowieści innych bohaterów. Spora część książki toczy się w afro-kubańskim barze „Jip’s”, gdzie swój czas spędzają mieszkańcy dzielnicy, w której mieszka Zadkolog oraz jego znajomi i przyjaciele. Można się tam spotkać z całym wachlarzem opinii na różne tematy ze wskazaniem na kolory skóry, kolonizację i jej skutki, absurdy Europy i Afryki, nietolerancja i trudy życia na emigracji. Mabanckou spersonifikował całe spektrum różnych poglądów na wcześniej wymienione tematy, łącznie z najbardziej liberalnymi i fanatycznymi przekonaniami. Główny bohater natomiast stara się przechodzić obok całego rozgardiaszu panującego we współczesnym Paryżu. Dobranie przez autora takiej perspektywy jest moim zdaniem bardzo trafionym posunięciem, bowiem opowiadając się po którejś ze stron, nie da się „obiektywnie” opowiedzieć o tak wielkiej ilości zagadnień. Zastosowanie takiego zabiegu powoduje dodatkowo, że fabuła staje się wielowątkowa. Ponadto Mabanckou nie bawi się w proste rozwiązania, tylko rozrzuca po całej książce tropy i poszlaki oraz nie ma najmniejszego zamiaru tłumaczyć się komukolwiek z tego co pisze, mieszając w swojej książce elementy europejskiej twórczości literackiej, jak też sięgając do tradycji afrykańskich, czego dowodem są opisy lat spędzonych w Kongu. Osoby znające kanon światowej literatury i muzyki uśmiechną się wiele razy, bowiem autor często puszcza oczko w stronę odbiorcy, wstawiając w opisy czy zdania wypowiadane przez postaci nawiązania do twórczości Grassa, Hemingwaya, Milesa Davisa czy Georges’a Brassensa.
Niesłychanym atutem powieści jest język. Pisarz bardzo umiejętnie stosuje ironię we wszelkich odmianach, dzięki czemu styl pulsuje jak afrykański bazar w dzień targowy. Gwarantuję, że wciągną was niezwykle żywe i plastyczne rozmowy przy barze, a na pewno zakochacie się we fragmentach o francuskiej dziurze budżetowej, kilku monologach ważniejszych postaci i dokonanej przez Zadkologa typologii damskich pośladków. Mabanckou nie bawi się w polityczną poprawność i śmieje się z wszystkich, bez względu na kolor skóry, religię i przekonania, mimo to Black Bazar nie jest powieścią zabawną. Pozycja ta jest cięższa i poważniejsza niż się na początku wydaje, a prześmiewczy styl jest tylko maską ukrywającą głębsze spojrzenia na świat. Książka ukaże nam paradoksy społeczeństwa multi-kulti, w którym mimo promowania tolerancji i prób zrozumienia „obcych”, wciąż żywe są wszelakie uprzedzenia. Według autora jedynym ratunkiem dla ludzi uwikłanych w owe absurdy jest śmiech, lecz za każdym razem przyprawiony jest on dużą dozą smutku i nostalgii.
W powieści pada wiele trudnych pytań, lecz odpowiedzi czytelnik musi szukać sam. Melancholia wychodzi tutaj z każdego zdania, gorzki uśmiech pojawia się bardzo często, co zresztą wskazuje narrator w zdaniu: także w bólu jest radość, tak to już jest w moim małym kraju... Bez wątpienia Black Bazar jest książką wartą przeczytania, posunę się nawet do stwierdzenia, że zapoznanie się z nią powinno być obowiązkiem każdego człowieka kochającego nietuzinkową literaturę.
Damian Kowal
Alain Mabanckou, Black Bazar
Przekład: Jacek Giszczak
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2010
Liczba stron: 264
ISBN: 978-83-62376-01-8