Zanim zdecydujemy się poświęcić czas wolny pisaniu a nie - na przykład - graniu na komputerze czy oglądaniu filmów, zastanówmy się, co nam z tego przyjdzie.
Zastanawialiśmy się wcześniej, w jaki sposób, tworząc Tekst, powinniśmy odnieść się do ogólnie rozumianej kultury i jej historii. Dziś zajmiemy się kolejnym elementem, który każdy prawdziwy twórca powinien rozpatrzyć w duszy zanim postawi pierwszy znak na dziewiczej stronie ulubionego edytora tekstowego. Mianowicie: dla kogo/czego piszemy?
Oczywiście wszyscy wiemy, że tworzenie tekstów „pod publiczkę" jest naganne, jednak trzeba również zdać sobie sprawę z tego, że pisząc zawsze musimy mieć przed oczami czytelnika. Jeśli planujemy pisać poza czytelnikiem, to byłoby również dobrym pomysłem, abyśmy wypracowali specjalnie na ten cel własny kod i alfabet, którym będziemy zapisywać dzieła. Najważniejszym jest, aby nigdy, nikomu, pod żadnym pozorem nie zdradzić klucza do takiego kodu. Dobry kod to taki kod, którego nie da się złamać.
Zanim jednak odpowiemy na postawione w pierwszym akapicie pytanie, czeka nas walka z najniebezpieczniejszym przeciwnikiem - sobą samym. Musimy bowiem odłożyć na bok intencje i dobre chęci i zrozumieć dla kogo/czego piszemy _naprawdę_. Wymaga to dłuższej obserwacji i autoanalizy. Postarajmy się zwrócić szczególną uwagę na reakcje naszego umysłu. Możemy nawet zwizualizujmy sobie różne sytuacje. Spróbujmy w ten sposób: pokazujesz napisany o 4. w nocy wiersz swojemu życiowemu partnerowi, a ten mówi, że zupełnie go nie rozumie. Co czujesz? Po kameralnym odczycie podchodzi do ciebie niebrzydka osoba płci przeciwnej i prosi o numer telefonu. Czy o to chodziło? Niedoszły samobójca po przeczytaniu felietonu o sensie świata postanawia odłożyć skok z okna na czas nieokreślony. Czy taka chwila jest dla ciebie jakimś zwycięstwem?
Umiejętność radzenie sobie w takich sytuacjach to oczywiście praca, która nie skończy się wraz z napisaniem tekstu. Musimy samego początku analizować własne reakcje. Czy słuchając krytyki zależy nam na aprobacie wszystkich, czy tylko tych paru osób (albo tej jednej osoby)? Szczera i prawdziwa odpowiedź na to pytanie pozwoli nam na konsekwentne poruszanie się w kierunku realnego celu, który z kolei wykreuje nasz dobrostan psychiczny i sprawi, że nie będziemy poszukiwać w nieszczęściu, ale zdobywać w szczęściu. Z pewnością wielu początkującym twórcom, szczególnie z racji na wiek, imponuje postać neurotycznego pisarza, pamiętajcie jednak, że osoba radosnego barda, który spotkał na swojej drodze wiele kobiet i emocji, też ma swoje plusy.
Teoretycznie celów pisania może być tyle, ilu twórców, w praktyce jednak można wyróżnić parę najważniejszych i najpopularniejszych. Pierwszym będzie z pewnością pisanie dla pieniędzy. Również częste jest pisanie dla zdobycia aprobaty i ogólnego uznania. Można też pisać w celu ewolucyjnym, czyli licząc na nawiązanie więzi nie tylko duchowej, ale również fizycznej z atrakcyjnym przedstawicielem (bądź przedstawicielami) płci przeciwnej. Bywa również, że twórca pisze z różnego rodzaju „musu" - to znaczy, że łeb mu pęknie, jeśli nie przeleje na papier tego, co tam mu się w duszy roi lub czego to nie wymyślił. Na końcu można pisać dla siebie, czyli w spełnieniu tzw. miłości własnej. Nie powinniśmy zapominać również o pisaniu dla samego pisania, które nazywa się grafomanią i które zwiększa przeciętną ilość literek (ale nie dobrej treści) na każdego mieszkańca Ziemi. Tak samo jak w poprzedniej części, również i tym razem rozpoczniemy analizę od końca.
Grafomania, czyli pisanie dla tekstu. Tutaj zmuszony jestem ostrzec czytelnika, że jednoznacznie pejoratywne rozumienie terminu „grafoman" może być mylne i niesłusznie obciążające. Abstrahując bowiem od stosunku, jaki panuje między autorem a jego dziełem (służalczy, nienawiści, uwielbienia itp.) grafomańskie plemię należy podzielić na dwa obozy. Możemy mienowicie wyróżnić dobrych grafomanów i złych grafomanów. Dobry grafoman będzie twórcą doświadczonym, posiadającym często niechcący wypracowany warsztat, bywa również, że dobry grafoman może być obdarzony również niewielkim talentem. Natomiast zły grafoman to twórca, którego natura nie obdarzyła żadną z tych cech, a który mimo to tworzy. Dopiero taka postać zasługuje na naganę i publiczne napiętnowanie. Dobry grafoman bywa czasami przydatny w społeczeństwie szczególnie populistycznym, trzeba tylko uważać na jego prace, których poziom może być bardzo nierówny.
Pisaniu „z musu" nie musimy poświęcać dużo miejsca. Taki twórca z pewnością napisał już niejeden tekst przed przeczytaniem tego poradnika, a cokolwiek nie zostanie tu napisane (czyż język polski nie jest czasami cudowny?), nie potraktuje tego poważnie. Na takiego nie ma siły. I tak będzie pisał tak, jak chce, a sam akt kreacji będzie dla niego spełnieniem i rozgrzeszeniem. Nie musi być zrozumiany, ani czytany. Często jednak potrzebuje, aby chwalić go za sam fakt bycia twórcą. Powinniśmy podziwiać nie tyle jakość jego tekstów ile wysiłek jaki podejmuje przy ich tworzeniu i to, ile siebie daje w każdą linijkę. Jeśli mamy nieszczęście polegać na takiej motywacji, dobrze jest otoczyć się przyjaciółmi, którzy od czasu do czasu poklepią nas po głowie i powiedzą parę ciepłych słów. Nie powinniśmy jednak mylić tego celu z okresem tworzenia niedojrzałego. Młodzi ludzie tworzą z wielu niesprecyzowanych motywacji, a nie tylko z „potrzeby ducha". Z początku każdemu może się jednak wydawać, że nienapisany wiersz jest wierszem straconym.
Pisanie dla obiektu westchnień, albo w ramach prób znalezienia takowego, rządzi się swoimi prawami, które również muszę tutaj opisać. Przede wszystkim nieistotna jest jakość tekstu, chyba że natkniemy się na krytyka literackiego lub innego twórcę, z którym mimo wszystko odradzam związków intymnych, ponieważ są to ludzie z marginesu. W przypadku jakiejkolwiek prezentacji własnej pracy musimy się przygotować na to, że nasza twórczość będzie postrzegana jedynie subiektywnie. I taką musimy ją przedstawić. (Chodzi niestety o to, aby trochę „sprzedać" nasza pracę, trzeba jednak niemałego kunsztu, żeby zrobić to twórczo i na poziomie). Trochę inaczej powinniśmy podejść do tematu, jeśli piszemy dla osoby, którą znamy lub jeśli znaleźliśmy sobie nowego słuchacza.
Każdego słuchacza zdobędziemy dwoma prostymi chwytami. Pierwszym jest używanie nawiązań. Powtórzeń i starych schematów, które tworzą iluzję czegoś nam znanego, bezpiecznego. Jak to mówił inżynier Mamoń, lubimy te filmy, które już raz widzieliśmy. Dlatego nie powinniśmy zbytnio szaleć z eksperymentami czy poziomem tekstu. Raczej powinniśmy konwencjonalizować niż pisać coś oryginalnego. Nie zapomnijmy jednak o potrzebie dostawienia do schematycznego utworu pewnej indywidualizującej treści, jaka sprawi, że nasze utwory będę wyjątkowe i świeże, a o której pisałem w poprzedniej części. Tak zaprezentowana twórczość powinna zdecydowanie zmniejszyć dystans pomiędzy autorem a odbiorcą. Dobrym przykładem tego typu prac będą liryki miłosne czy narracyjna proza.
Drugim chwytem, który wymaga od nas większej pracy, jest tworzenie indywidualnych nawiązań i subiektywnych sposobów dekodowania dzieła. Musimy w odbiorcy wytworzyć wrażenie, że on i tylko on naprawdę rozumie tekst. Najłatwiej jest osiągnąć ten efekt, opowiadając historię, z której odbiorca dowie się, w jakich okolicznościach powstał tekst i o czym tak naprawdę jest (najlepiej jest poprowadzić taką rozmowę w cztery oczy, gdyż wtedy pojawia się jeszcze element sekretu). Nawiązania powinny być jak najbardziej skomplikowane, ale jednocześnie odczytywalne. Muszą przecież trafić do naszego słuchacza.
W przypadku osoby, z którą jesteśmy blisko, możemy swobodnie przenieść się na poziom wspólnych przeżyć, doświadczeń i myśli. Pewnym ułatwieniem jest również fakt, że osoba bliska i tak zawsze będzie posługiwała się podobnymi rodzajami wyobrażeń. Dla niej podmiot liryczny zawsze będzie po trosze autorem, mieszkanie waszym mieszkaniem a pies waszym Azorem czy Brutusem. Choćby w tekście nazywał się inaczej, miał inny kolor sierści i miauczał. (Ale uwaga, zbytnia identyfikacja takiej osoby z utworem może być pierwszymi objawami schizofrenii i w przypadku wystąpienia objawów warto ją pod tym kątem obserwować).
Jeśli jednak piszemy po to, aby zyskać aprobatę innych, nasza droga wcale nie będzie łatwa. Przede wszystkim, zawsze znajdzie się ktoś, kto skrytykuje naszą pracę, bez znaczenia na jakim będzie poziomie. W myśl przysłowia, „jeszcze się taki nie narodził, żeby wszystkim dogodził". Musimy zatem wypracować sobie dystans do własnej twórczości. Nie jest to ani łatwe, ani przyjemne, ale może oszczędzić nam wielu chwil zwątpienia i rozczarowań. Z drugiej strony nie powinniśmy być zupełnie zdystansowani do tego, co robimy, bo jakby nie patrzeć takie podejście nie jest do końca normalne i odrobinę pozbawione sensu. Dobrą wiadomością jest jednak to, że możemy stosunkowo łatwo znaleźć grupę czy inne towarzystwo, które ma podobny problem jak my. Oczywistym jest, że jeśli potrzebujemy aprobaty innych, to musimy mieć słuchaczy. Nic zatem nie stoi na przeszkodzie, aby byli to inni twórcy. W ten sposób następuje swoista wymiana usług. W ten sposób tworzą się dość popularne koła i kółka poetyckie i literackie, w których nikt tak naprawdę nikogo nie słucha, a czas podzielony jest na drobne fascynacje, których nie boimy się eksponować mając nadzieję, że i nami kiedyś ktoś się zainteresuje.
Bardzo dobry w tym celu zyskania aprobaty jest również Internet, gdzie spotkamy bardzo dużo osób, w części których (zgodnie z zasadą prawdopodobieństwa) na pewno znajdziemy miłych odbiorców. Krytyków możemy zignorować i wieść długi żywot w krainie szczęśliwości. Pułapką takich sytuacji jest niestety moment, kiedy to aprobata aktualnych odbiorców przestaje nam wystarczać. Niestety pożądanie uznania staje się szybko nałogiem, który jak Uroboros pożera swój własny ogon. Potrzebujemy coraz to nowych dowodów uznania, coraz większej liczby głosów gloryfikujących naszą twórczość. W pewnym momencie fani stają się liczbami, a zaspokojenie odnajdujemy w ich jak najszybszym wzroście. Nie każdy jest w stanie poradzić sobie z takim brzemieniem i czasem twórcy rewidują swój światopogląd, lub częściej poszukują coraz to nowszych sposobów na zaspokojenie głodu. Często topią swe mroczne potrzeby w alkoholu lub okazjonalnym seksie.
Jednak otaczając się ludźmi o podobnym profilu psychologicznym jesteśmy skazani nie tylko na mechanizmy grupy (wyodrębnienie się postawy lider, ofiara, błazen itp.) i liczne patologie poznawcze, ale również na niebezpieczeństwa związane z procesem akceptacji. Jak napisałem wcześniej, inni udzielają nam komplementów sami na nie licząc. Możemy się zatem spodziewać licznych sytuacji, kiedy będziemy musieli zadeklarować swój podziw i admirację dla innego twórcy. W zależności od grupy podziw taki może być pośredni (wodzenie wzrokiem, obdarzenie zamyślonym uśmiechem), lub bezpośredni (stawianie alkoholu czy dedykowanie utworów). Ratuje nas trochę fakt, że poza nielicznymi wyjątkami nikt nas tak do końca nie słucha, a w wymianie komplementów liczą się nie tyle poszczególne „strzały", ale panująca przy tym atmosfera. W dobrym tonie jest również obgadywanie nieobecnych, ale nie jest to oznaka jakiejś konkretnej złośliwości czy nienawiści, ale potrzeba szczerej rozmowy od czasu do czasu. Wiadomo, że powiedzenie komuś, co się o nim myśli spowodowałoby niezręczną sytuację i zniszczyłoby nasze „bezpieczne miejsce". Odpowiednie wyważenie krytyki i admiracji w wypowiedziach jest również bardzo trudne; powinniśmy wytężyć nasze wszystkie siły, ponieważ oscylowanie między grupami nie zawsze jest łatwe, a za każdym razem będziemy musimy zaczynać naszą pracę od początku.
Dochodząc do końca naszego małego podręcznika, muszę jeszcze opisać jak to jest z pisaniem dla pieniędzy. Tutaj musimy być szalenie konsekwentni. Pisanie dla pieniędzy zakłada, że nie tylko my będziemy chcieli sprzedać naszą pracę, lecz również że ktoś będzie chciał ją kupić. Wymaga to nie tylko wyrobionego warsztatu i pewnych umiejętności twórczych, ale także zwykle pisania konsekwentnego a nie podczas erupcji twórczych. Dobrą stroną tego modelu jest fakt, że nie musimy już wracać do starych tekstów, a możemy skupić się na pisaniu nowych. Również, poza chałturzeniem, często zmuszeni będziemy zmienić nasze teksty pod potencjalnego odbiorcę lub pisać na zadany temat. Wymaga to rzemieślniczego potraktowania tekstu - musimy zdecydowanie odrzucić postawę poety, który tuli do piersi właśnie urodzony wiersz, a raczej patrzyć w stronę mistrza, który ze sceptyczną czułością przygląda się świeżo wykutej klindze. Widzi jej siłę i możliwości, lecz jednocześnie szuka najmniejszych wad czy słabości. Ta metafora będzie miała swój sens również, jeśli pomyślimy o reakcjach odbiorców. Nikt nie będzie tak do końca wiedział, czy urodzony wiersz jest dobry czy zły. Inaczej z mieczem - laik użyje go do walki lub powiesi na ścianie i będzie zadowolony, jeśli ten posłuży mu dobrze. Jednak tylko znawca rozpozna jakość rzeczy i zrozumie jej wielkość.
Pisząc dla pieniędzy musimy jednocześnie założyć, że realizujemy w ten sposób poszczególne stopnie kariery. W tym celu powinniśmy szczególnie dbać o to, aby ilość publikowanych tekstów nie oznaczała spadku ich jakości. Mogą one bowiem w przyszłości świadczyć przeciwko nam. Musimy również zwracać szczególną uwagę na wychowywanie naszych czytelników, którzy w pewnym momencie będą musieli zostać przełożeni na cyferki w wypłacie.
Na tym mogę chyba zakończyć niniejszy podręcznik. Mam nadzieję, że zawarte w nim uwagi pomogą wam w określeniu i osiągnięciu najbardziej pasujących wam efektów. Mimo wielu trudności, o których mówiłem, pisarstwo to naprawdę fenomenalna sprawa. Zapraszam również, abyście pisali do redakcji listy o osiągniętych sukcesach. Kto wie, może traficie akurat na moment, kiedy będziemy poszukiwali nowych pracowników?