Anarchy in Poland

Rita Baum
Rita Baum
Kategoria literatura · 21 maja 2008

Bartosz Sadulski pisze o najnowszej powieści Jakuba Żulczyka "Radio Armageddon", która ukazała się nakładem wydawnictwa Lampa i Iskra Boża

Ledwo się druga książka Jakuba Żulczyka pojawiła, a już zdążono ją zaszufladkować. Krzysztof Varga w Gazecie Wyborczej pisze o „pierwszej polskiej powieści pokolenia emo", nie do końca wiedząc, czymże rzeczone emo jest. W recenzjach „Radia Armageddon" nadużywa się ważnych i patetycznych słów: pokolenie, bunt, rebelia, które owszem - w książce pojawiają się często, jednak nie służą definiowaniu rzeczywistości, lecz jej rozstrojeniu; w wykonaniu Żulczyka mamy do czynienia z literaturą zbyt wielopoziomową, by przy użyciu słów-kluczy określać jej jakość.


W prywatnym liceum im. Gombrowicza, w którym kształcą się milusińscy nowobogackich Polaków, „Dzieci Królów Sznurowadeł, Carów Marchewki, Oligarchów Kartoników Na Soki", zjawia się Cyprian. Niedługo potem Cyprian wraz z Szymonem, Nadzieją, Gnatem i Jezusem zakłada zespół - Radio Armageddon. Po ich pierwszym koncercie ze szkoły zostają zgliszcza, po koncercie na Juwenaliach spełniają się cele i marzenia lidera zespołu Cypriana - miasto zmienia się w płonącą dekorację filmu „Dzień Niepodległości", a muzycy trafiają do więzienia. To tylko wycinek rzeczywistości i fabuły, której lejtmotivem jest zniknięcie wokalisty. Nielinearna narracja powieści, prowadzona z różnych miejsc, poziomów i przez różne osoby, powracać będzie do punktu Teraz. Przeskoki w czasie i przestrzeni oraz gęsty, sugestywny język wytwarzają atmosferę zagubienia, gdzie punktem odniesienia nie może być czas ani rzeczywistość, kontrolowane przez korporacje i media. Jedno z haseł manifestu Radia Armageddon, wypisane przez Cypriana na ścianie brzmi: nic nie jest prawdziwe, wszystko jest dozwolone. Cyprian zdaje się być Jimem Morissonem, mówiącym: Powiedzmy po prostu, że próbowałem dotrzeć do granic rzeczywistości. Byłem ciekaw, chciałem zobaczyć, co się stanie. To było to i nic więcej: po prostu ciekawość.

Zespół Radio Armageddon jest środkiem, zaplanowaną akcją mającą na celu wywołanie chaosu, sprowadzenie metaforycznego końca świata, który będzie wyzwoleniem od stereotypów i skompromitowanego, kapitalistycznego świata. Właściwie trudno znaleźć element polskiej rzeczywistości - mentalnej czy medialnej, który nie zostałby obśmiany i sprowadzony w kilku ciętych, bezkompromisowych zdaniach to rynsztoku. Kod kulturowy, który wykorzystuje Żulczyk - póki co niezwykle aktualny - nie dla wszystkich może być zrozumiały. Mnogość porównań i wykorzystanych haseł: od Lindsay Lohan po Freda Perry'ego, sprawia, że ten popkulturowy koktajl uzależnia, a pojawiające się nazwy kolejnych marek ubrań i telewizyjnych chałturników zdecydowanie sytuują powieść Tu i Teraz. Bohaterami są dzieciaki urodzone w 1989, ale swoim przekazem książka powinna trafić do całego pokolenia wychowanego w wolnej Polsce. Chciałbym, żeby była to książka, po którą z nostalgią sięgnę za 20 lat, tak jak starsze pokolenia sięgają na przykład po Niziurskiego czy Londona. Żulczyk popełnił książkę młodzieżową, jednakowoż wymagającą wysiłku intelektualnego, napisaną sprawnie, ale jednocześnie niezwykle refleksyjnie - monologi Cypriana - jak podkreśla autor, bohatera jakim chciałby być, czy Szymona - bohatera jakim nie chciałby być, mają filozoficzny charakter, narkotyczne wizje są pretekstem do poszukiwania swojej tożsamości, z którą - jak się okazuje - znaczna cześć bohaterów ma problemy, a zazdrość wzbudzają ludzie w dresach, tacy jak Toudi czy Blacha, którzy żyją na jednej emocji, dla których świat sprzedanych idei zdaje się być wymarzonym miejscem.

„Radio Armageddon" to kopniak w jaja kapitalizmu. To powieść znacznie bardziej wyrazista i mocniejsza niż chociażby „Zwał" Shutego, gdzie mieliśmy do czynienia z niewielkim wycinkiem świata. Żulczyk nie rości sobie praw do kompletności i obiektywności opisu, jednak nie przypominam sobie książki, która zrobiłaby na mnie tak kolosalne wrażenie; nie jest to powieść sowizdrzalska, łasząca się do czytelnika, lecz gorzka prawda, nie chowana za różowymi firaneczkami świata przedstawionego. Oczywiście - sytuacja, w której polskie nastolatki dają się omamić zespołowi rockowemu (punkowemu? ta klasyfikacja nie ma znaczenia, chodzi o przekaz) jest równie prawdopodobna, jak atak klonowanych pomidorów na Sejm, jednak świat „Radia Armageddon", problemy jego bohaterów są absolutnie realne. Rewolucja, która wymyka się z rąk pomysłodawcy, również jest historią wyobrażalną i przyswajalną. A muzyka? Muzyka jest pretekstem do działania. Zrozumie to chyba każdy, kto w liceum, oglądając teledyski Oasis i Radiohead, marzył o założeniu kapeli i podbiciu świata.

Wobec „Radia Armageddon" wysiadają jakiekolwiek porównania. Można porównywać Cypriana do Jareda Leto, jego zespół do Cool Kids of Death, a styl Żulczyka do Pynchona albo może Żeromskiego. Nic nie będzie prawdą, poza tym, że otrzymaliśmy 451 stron świetnej literatury, która w formie „aroganckiego słowotoku" kopie wszystkich po kostkach, każe się zatrzymać, wcisnąć pauzę a potem przewijać swoje życie, wczytując się w krytykę świata ze strony licealistów, nie wiedząc po której stronie stanąć, bo granica między dobrem a złem jest jak biała nitka, łącząca ze sobą wszystkie wydarzenia w jeden splot.




Bartosz Sadulski

źródło: Rita Baum