W ilu miastach można żyć jednocześnie? Narratorka "Całkowitego kosztu wszystkiego" udowadnia, że na co dzień każdy z nas żyje w kilku miastach naraz.
Całkowity koszt wszystkiego
Agnieszka Kłos mierzy się z najpopularniejszymi wcieleniami mężczyzn w naszej kulturze. - Kobiet nie ma - mówi w swoich utworach - a po mężczyznach zostały zgliszcza. Warto ocenić skalę kulturowego zniszczenia w jej prozie. To zbiór opowiadań nawiązujący do historii o kresie, wyczerpaniu, uzależnieniu i miłości. Nie zawsze pojętej w kategoriach dojrzałości, dobra i poświęcenia. Ostatnia romantyczna bohaterka żyje w ruchu i, jak się łatwo domyślić jest pozbawiona przyjaciół. Przed obłędem ratuje ją towarzystwo kota, sny, sarkastyczne poczucie humoru i maska maczo. Ile razy dziennie miejska dziewczyna myśli o seksie? Z mężczyznami ani razu. Z kobietami kilkaset, podczas których wypada z co raz to nowych ról płciowych. Mocną stroną tej książki jest język oraz poczucie humoru, które jest tak okrutne, jak jej melodia... prowadzenie: Piotrek Stasiowski
Opinie o książce:
"Debiutancki tom krótkich próz Agnieszki Kłos "Całkowity koszt wszystkiego" jest mocny, przemyślany, dziarsko napisany i zdecydowanie wart, by do jego lektury niejednokrotnie wracać. "
"Namiętność do kobiet wydaje nam się rzeczą doszczętnie
już w literaturze wyeksploatowaną i strywializowaną. Tymczasem w prozie Kłos
kobieta staje się przedmiotem pożądania jakby na nowo i całkiem inaczej,
ciekawiej. Nie tylko zresztą pożądania, także introspekcji, kiedy to wręcz
przestaje być przedmiotem, aczkolwiek wciąż możemy nie być pewni, czy ma duszę.
Tak czy owak, po lekturze opowiadań Kłos człowiek zaczyna rozglądać się za
kobietami i umawiać się z nimi w lokalach, gdzie serwowana jest zielona
herbata."
"Można czytać tę prozę jako wyraz dystansu wobec
powszechnych fetyszy i marzeń. Jako próbę dekonstruowania oczywistych symboli.
Jako przymiarkę kobiety do ról nieoczywistych, w tym wcieleń męskich. Agnieszce
Kłos nie brakuje konceptów, stać ją na ironię i dystans, a zarazem opowiada o
sprawach ważnych. Kompozycja tomu każe zadać pytanie o to, kto mówi. Nie ma
wątpliwości, że narratorka wszystkich fragmentów, bez względu na przybierane
maski, jest jedna. Odtwarzam jej głos jako mocno brzmiący, zdecydowany,
dojrzały, ale i świeży, bezkompromisowy. Proza, którą opowiada, pomoże wielu
czytelnikom zrozumieć pewien wycinek świata, zbliżyć się do wrażliwości
pokoleniowej, dotknąć ważnych punktów na mapie rozproszonych narracji dnia
dzisiejszego."
„Całkowity koszt wszystkiego" to pierwszy w Polsce zbiór
opowiadań queerowych. Jednak czytany przeze mnie jako niepodzielną całość.
Kompozycję składam metonimicznie w tożsamości jednej bohaterki. Balans marzeń i
fetyszu płci, wielokierunkowe pożądanie ‘ja' utworu podatnego na płciowe
eksperymenty i językowe doznania. Do tego codzienna zwyczajność. Łatwa do
ogarnięcia, na wskroś schematyczna, w otoczce ironii, purnonsensu, swobodnego
śmiechu i bluzgów z rynsztoku."
"Całkowity koszt wszystkiego" jest tomem przygód, w
sensie pokrewnym Pankowskiemu, Wiedemannowi czy Januszowi Rudnickiemu. Nasuwają
się tutaj skojarzenia z Białoszewskim, chociażby w mistrzowskim opowiadaniu
"Łapówka". (...)
Między książkami Kłos a Winterson istnieje pewne
podobieństwo, przy czym fakt, że utwory Kłos genetycznie zamieszczone były w
sieci, sprawia iż jej projekt artystyczny jest w całości spójny i
wielopoziomowy. Kłos nie tyle przywdziewa maski, co ucieleśnia je, nie
przebiera, ale staje się. Stąd opowiadania takie jak " O sarnach i wilkach" nie
tyle posługują się poetyką tzw. „realizmu magicznego", co dotykają istoty samej
literackości, tekstualności, możliwości, jakie daje uprawianie sztuki.
(...)
"Całkowity
koszt wszystkiego" to powieść o literaturze,
która wymyka się instytucjom władzy, w tym władzy neopozytywistycznych krytyków
czytających literaturę i tożsamość w sposób znoszący wszelkie wątpliwości tak,
by stały się one ideologicznie przydatne. Projekt Kłos podporządkowuje się
Doświadczeniu i Wszystko, co na poziomie fabularnym wydaje się nieciągłe, w
rzeczywistości jest jednością, jest bowiem Językiem.
" Krążyłam po zakamarkach Wrocławia z tomem opowiadań
niczym z przewodnikiem. Ani razu nie wybiłam się z rytmu, bo proza Kłos, choć
fragmentaryczna, obfituje w punkty węzłowe, jak dobra mapa. Mapa, która mówiła
do mnie językiem mojego pokolenia, głosem mojego
miasta."