Metoda Wima Hofa. Prezentacja sylwetki Ice Mana i opis praktyki jego metody

Kuba Kaczmarek
Kuba Kaczmarek
Kategoria lifestyle · 1 listopada 2020

Zanurzasz się w lodowatej wodzie – szok! Klatka piersiowa błyskawicznie kurczy się, zamyka, walczysz o oddech. Mięśnie się napinają, robisz się cały sztywny. W ułamku sekundy twój umysł przełącza się w tryb przetrwania. Jedyna twoja szansa to poddać się temu, rozluźnić napięcie i oddychać spokojnie. Im bardziej walczysz, próbujesz się zmusić, wytrzymać to doświadczenie na siłę, tym trudniej się robi. Nie panikuj! W swojej łazience nie będziesz musiał walczyć o życie...

 

Kim jest Wim Hof – Ice Man?

 

Niektórzy uważają go za wybryk natury, inni za pół-boga. Ja nazywam go Alchemikiem, bo „zamienił ołów w złoto”, dokonał niemożliwego. Po tragicznej utracie małżonki został z czwórką dzieci. Zmusiło go to do intensywnego rozwoju i poszukiwań metod poradzenia sobie z nadmiarem obowiązków. Szukał metod zwiększenia energii, siły do samodzielnego utrzymania domu i wychowania dzieci, przy czym nie zamierzał rezygnować ze swoich pasji. Szukał głównie na Wschodzie; starożytne Chiny, Tybet, Indie etc. Znalazł tam coś bardzo mocnego i skutecznego. Z zebranych nauk, doświadczeń i eksperymentów przeprowadzanych na sobie, stworzył system znany na całym świecie jako Wim Hof Method.

 

Wymienię tylko kilka z nadzwyczajnych (wydawałoby się, że nadludzkich, ale Wim Hof to przecież wciąż człowiek) wyczynów Ice Mana, z których wiele jest rekordami Guinnessa:

 

 

Ten poczciwie wyglądający dziadzio zdobył szczyt Kilimandżaro w samych gaciach i butach. Podszedł do wysokości 7. 200 metrów na Mount Evereście, w takim samym stroju.

 

Przebiegł dystans maratonu na pustyni Namib bez kropli wody. Przepłynął 57, 5 m, pod lodem, bez butli z powietrzem.

 

Naukowcy wstrzyknęli mu endotoksynę, substancję którą układ odpornościowy traktuje jak prawdziwą truciznę, co normalnie prowadzi do poważnych reakcji obronnych organizmu, co z kolei prowadzi do wyraźnych symptomów chorobowych. Symptomy choroby powinny być ewidentne i nieuniknione. Powinny, jednak Ice Man nawet nie mrugnął, odczyty z aparatury monitorującej nie wykazały niczego szczególnego. Wim Hof czuł się świetnie, jak by nic się nie wydarzyło.

 

Jego umiejętność  skierowania „wewnętrznego ognia” do dowolnego miejsca w ciele testowano z kolei ( i potwierdzona) z użyciem kamery termowizyjnej.

 

Czym jest Metoda Wima Hofa (Wim Hof Method)?

 

Owa metoda oparta jest na trzech filarach: techniki oddechowe, ekspozycja na zimno, praca mentalna. Mój opis praktyki WHM bazuje na doświadczeniu, dlatego opowiem o nim bezpośrednio, krok po kroku, tak jakbym przekazywał wiedzę nowicjuszowi.

 

Technika oddechowa

 

Zanim rozpoczniesz praktykę oddechową, upewnij się że jesteś w stanie rozluźnionym, tylko wtedy ciało może oddychać w pełni, rozszerzać się swobodnie. Oddychanie w metodzie Wima Hofa wymaga pewnego wyczucia. Wielu ludzi najpierw musi nauczyć się używać przepony prawidłowo. Kiedy używasz przepony prawidłowo, całe twoje ciało się rozszerza, nie tylko brzuch się podnosi, lecz także ciało rozszerza się na boki, a dół pleców lekko się porusza. W trakcie procesu będziesz czuł mrowienia, ciarki, pajączki, lekkość głowy – to wszystko jest normą, potęguj te odczucia. Wstawaj ostrożnie, po technice oddechowej możesz mieć lekkie zachwianie równowagi.

 

Jeśli wykonasz technikę wystarczająco intensywnie, może Cię bardzo pozytywnie zadziwić krótka „podróż w krainę czarów”. Dla zawansowanych adeptów metody Wima Hofa, krótkie utraty świadomości to zupełna norma. Ciężko opisać słowami, co wtedy się dzieje, jednak częściowo pamiętam kilka takich stanów. Od dziecka bardzo bałem się utrat świadomości, jak chyba każdy. Jednak to jest coś innego, to bardzo przyjemne doświadczenie, wbrew temu co podpowiada umysł. Pamiętam, że byłem  jakby w świadomym śnie, w którym mogłem kreować marzenia senne...

 

Uwaga! [Dla tych, którzy chcieliby spróbować:] Podczas wykonywania oddechów bądź w bezpiecznym miejscu, w bezpiecznej pozycji; pozycja leżąca na macie, lub łóżku jest rekomendowana. Możliwe są krótkie utraty świadomości. Możesz też odczuwać silną potrzebę przytulenia kogoś i jedność ze wszystkim.

 

Faza I:  Wykonaj 30 – 40 głębokich, intensywnych oddechów. Najlepiej przez nos. Nie rób tego na siłę – oddychaj intensywnie, ale z zachowaniem luzu i komfortu.

 

Pracuj z oddechem następująco: najpierw kieruj powietrze do dołu brzucha, niech brzuch się uniesie maksymalnie do góry. Później przenieś uwagę na klatkę piersiową, niech się rozszerzy we wszystkich kierunkach. Później dociągnij powietrze „do głowy”, wypełnij końcówką wdechu zatoki. Wydech niech będzie swobodnym rozluźnieniem wypychaj powietrze leciutko z płuc, ale nie rób tego do końca! Po wydechu, od razu powtórz procedurę wdechu.

 

Faza II: Zatrzymanie oddychania. Po ostatnim wydechu (30 – 40) z fazy I, zatrzymaj oddychanie i zrelaksuj się. W tej fazie odczucia mrowienia i lekkości głowy są odczuwalne bardziej niż przy oddychaniu. Wszystko jest okej, leż wyluzowany i nie oddychaj. Możesz próbować wytrzymać np. minutę w pierwszej serii, ale nic na siłę. Zauważysz, że z każdą serią możesz wytrzymać dłużej bez powietrza.                                                                                                                                                                               

Faza III: Kiedy poczujesz definitywnie, że musisz zaczerpnąć powietrza, weź od razu głęboki wdech i zatrzymaj go na 15 sek. „Ściśnij” powietrze w sobie, wtłocz je w głowę i trzymaj.

Powtórz wszystkie fazy w trzech, czterech seriach. Nie wstawaj od razu, leż i rozkoszuj się. Medytuj, rozbudzaj marzenia, rozwiązuj problemy. W tym momencie wszystko będzie prostsze.

 

Ekspozycja na zimno

 

Dla najlepszych rezultatów wykonuj technikę oddechową przed kontaktem z chłodem, masz maksymalnie 3 godziny między oddychaniem a ekspozycją na zimno (najlepsze benefity biochemiczne). Zdaj sobie sprawę, co Cię czeka: za chwilę wejdziesz do lodowatej wody, lub odkręcisz kurek z zimną wodą pod prysznicem, a może w samych gaciach wyjdziesz w góry zimą. Pojawi się głos który będzie mówił: Stary po co dzisiaj, to nie jest dobry dzień. A po co mi to? Nie dam rady, będzie za zimno, etc. Najpierw zneutralizuj te szepty słabości. Zabrzmi to banalnie, ale powiedz sobie: Spoko, dam radę, to tylko mój wewnętrzny leń przemawia, będzie zimno, ale tak właśnie ma być. Osobiście, zaczynam intonować coś, jakby „pieśń wikingów” (każdy może znaleźć swój sposób na ten strach przed nieznanym). Po czym wypowiadam krótką modlitwę/afirmację: Zimno to czysta puryfikująca siła, która oczyszcza moje ciało, umysł i duszę. Napełnia zdrowiem i wigorem, rozpala mój wewnętrzny ogień, a gasi moje stany zapalne i destruktywne zapędy. Po czym schlapuje kolejne partie ciała zimną wodą, włączam minutnik, biorę głęboki wdech i bardzo powoli wydycham powietrze, w pełni zanurzając się w lodowatej wodzie.

 

Doznasz małego szoku, reakcja ta będzie skracać i spłaszczać oddech. Twoim zadaniem jest się wyluzować i pogłębiać, wydłużać oddech, złapać spokojny rytm. Na początek stopniuj temperaturę wody oraz czas ekspozycji. Niech na początek będzie to 20 albo 15 sekund. Podczas kąpieli rozluźniaj się. Kiedy dojdziesz do dwóch minut, zaczniesz doświadczać znaczących korzyści biochemicznych. Oczywiście możesz robić to jeszcze dłużej jeśli tak czujesz. Po zimnej kąpieli rozgrzej mięśnie głębokie: joga, powolne przejścia z pozycji do pozycji; horse stance, aktywne planki, powolne pompki i przysiady, etc. Mięśnie głębokie – to stamtąd pochodzi twój ogień!

 

Możesz też stanąć w rozkroku, sięgnąć ku niebu wyprostowanymi ramionami, prostując plecy, na lekko ugiętych kolanach otworzyć w pełni przód ciała, wziąć głęboki wdech, następnie szybko ściągnąć wyprostowane ramiona w dół uderzając wręcz łokciami o żebra i zgiąć się energicznie, jakbyś chciał zrobić gwałtowny brzuszek, ale stojąc. W momencie rozpoczęcia zgięcia, kiedy powietrze naturalnie zostanie wyrzucone z płuc, wykorzystujemy ten wydech do głośnego i śmiałego okrzyku: Ha!, bądź Ho! Powtórz energicznie kilkanaście razy.

 

Ta metoda bardzo mi pomaga. [Serdeczne podziękowania dla promieniującej radością Dominiki Hrycaj za naukę tej techniki! :) ] Podczas takiej ekspozycji na zimno uwalniane są endokanabinole, które działają miedzy innymi przeciwbólowo, także markery prozapalne spadają o 50%, a markery przeciwzapalne wzrastają o 200%.

 

Praca mentalna

 

Podczas samej ekspozycji na zimno ćwiczymy zachowanie kontroli, poprzez rozluźnianie nagłych bodźców niebezpieczeństwa. Pomaga to kontrolować stres i kierować swoją uwagą w stresujących sytuacjach. Trenujemy akceptację tego, co jest poza naszą kontrolą. Wyjście ze strefy komfortu każdego poranka, zaczynanie dnia zimnym prysznicem – co wcale nie jest takie łatwe (szczególnie na początku) – pokazuje nam, że daliśmy sobie radę z trudnością. W efekcie, każdy napotkany w ciągu dnia problem wyda nam się łatwiejszy do rozwiązania. Zniknie lub zmniejszy się strach przed przyszłością, przed spotkaniem z szefem po południu, przed zagadaniem do atrakcyjnej koleżanki, przed publicznym wystąpieniem itp.
 

Mistrzowie metody Wima Hofa, czy podobnych wschodnich metod, potrafią skierować ciepło do dowolnego miejsca w ciele, co pokazują zapisy termo kamer. Podczas zimnego prysznica, zanurzenia w wodzie, czy spaceru w skąpej odzieży, myśl o skierowaniu ciepła w wybraną cześć ciała. Bardziej pozwalaj, żeby te ciepło tam wpłynęło niż skupiaj się mocno. Ten poziom wymaga sporo praktyki, ale jest możliwy. Kiedy oddychasz, uświadamiaj sobie, że oddech jest twój, jest twoją wolnością, której nigdy nie stracisz.

 

Po więcej informacji na temat pracy mentalnej odsyłam do samego mistrza: https://www.wimhofmethod.com, na jego kanał YT oraz inne internetowe źródła.

 

Osobiste podsumowanie

 

Przyznam wam szczerze, opuściłem się w ostatnich miesiącach w praktykowaniu tej wspaniałej metody. Byłem już na poziomie, na którym dwie minuty lodowatego prysznica były łatwą rutyną. Oddechy dawały mi stany uniesienia. Kłopot w tym, że po jakimś czasie przyzwyczajamy się do fajnych doznań. Stają się standardem, pojawiają się przez cały czas, ale nasza tolerancja na nie wzrasta. Przestają więc być wyraźne. Nie dajcie się zgubić tej zmyłce. Przed napisaniem tego artykułu stwierdziłem, że muszę powrócić do metody, aby pisać o niej szczerze. Jestem po trzech dniach praktyki i znowu czuję tę energię, wigor, przyjemną wibrację, motywacje do działania. Dlatego decyzja o napisaniu tego artykułu okazała się błogosławieństwem. Tego właśnie teraz potrzebowałem... I Ty też wskakuj pod zimy prysznic, drogi Czytelniku!

 

PS

 

Załączam podziękowania dla mojego nauczyciela, licencjonowanego instruktora WHM, Andrzeja Hrycaja, który swoim ciepłem i entuzjazmem rozpalił naszą grupę. Podziękowania dla Dominiki Hrycaj, wojowniczki pokoju, której głos kołysze mnie w podróży do stanu medytacyjnego uniesienia. Jesteście razem materialną reprezentacją równowagi yin i yang. Kocham was. Podziękowania i pozdrowienia dla grupy z lutego 2020! Ciepło robi się na sercu, kiedy was wspominam...

 

PPS

 

Polecam Warsztaty „Wewnętrzny ogień”  oficjalnego licencjonowanego instruktora – Andrzeja Hrycaja i projekt Dominiki Hrycaj: Prana Joga Lab.

 

Jakub Kaczmarek

 

Fotografia z warsztatów (w basenie) pochodzi z archiwum Andrzeja Hrycaja [publikacja - za zgodą].

Źródło zdjęć Wima Hofa: https://scienceofparkinsons.com/ i https://renaesworld.com