Kto tu jest winny?
Włączasz komputer, żeby napisać artykuł i "tylko zaglądasz" na YouTube'a albo Netflixa. I nagle jest trzy godziny później i masz za sobą kilka odcinków nowego serialu, który nawet nieszczególnie cię interesuje, tylko tak jakoś wyszło. A artykuł się, niestety, w międzyczasie sam nie napisał. Następuje fala samokrytyki, pretensji i żalu do siebie, że znowu marnujesz czas. Jeśli znasz ten problem (w miejsce "pisania artykułu" z pierwszego zdania możesz podstawić jakikolwiek inny projekt lub zadanie, a w miejsce "YouTube'a albo Netflixa" – Facebooka, Instagrama albo telewizję), to ten artykuł jest dla ciebie.
Temat mnie ostatnio wielce zafrapował, bo im dłużej się nad nim zastanawiam, tym wyraźniej widzę, że jest znacznie bardziej złożony, niż to się może wydawać na pierwszy rzut oka. Marnowanie czasu jest przypadłością, w której bardzo łatwo wskazać winnego i przestać dalej drążyć. "Obwiniamy" o nasze marnowanie czasu czynniki zewnętrzne: facebooka, Instagrama, Netflixa, YouTube'a albo telewizję i tym sposobem odsuwamy od siebie ważniejsze pytanie: dlaczego odkładam zabranie się za ten artykuł/zadanie/projekt? A przecież prawdziwe przyczyny marnowania czasu leżą zupełnie gdzie indziej, niż przypuszczamy. I Netflix jest tu, w sumie, zupełnie niewinny.
Planuj czas
Przyczyną numer jeden jest brak umiejętności planowania czasu. Problem dotyczy zaskakująco dużej części populacji – i w sumie nic dziwnego, skoro nikt nas tego nie uczy. Zła wiadomość jest taka, że bez planu trudno w życiu cokolwiek osiągnąć – bo to mniej więcej tak, jakby próbować dotrzeć do celu bez Mapy Google'a. Dobra wiadomość jest taka, że planowania można się nauczyć i znacznie ułatwić sobie codzienność.
Jeśli zauważasz u siebie ten problem, to przede wszystkim nie denerwuj się na siebie, że znowu czegoś tam nie zrobiłeś/ nie zrobiłaś, bo złość piękności szkodzi. Jeśli nie masz planu, to trudno się dziwić, że się go nie trzymasz.
Stwórz plan! Załóż planer! Rozpisuj sobie szczegółowo każdy dzień o poranku albo poprzedniego wieczora – technikom planowania przyjrzymy się bliżej w jednym z kolejnych artykułów, a dziś podpowiem tylko, że kluczem jest takie rozłożenie zadań, żeby tego, co jest dla nas priorytetem nie odkładać na godzinę 22.00 albo nie próbować tego wcisnąć w półgodzinną lukę między lekcją jogi a gotowaniem obiadu. Zablokuj sobie w planerze czas na zadanie, na wykonaniu którego ci zależy – np. dwie godziny – i nie pozwól by cokolwiek ci w tym przeszkodziło.
Zaplanowany w dzienniku czy kalendarzu dzień jest pewnym rodzajem umowy z samym/ samą sobą i nawet jeśli nie uda ci się trzymać planu w stu procentach, na pewno zauważysz, że nadanie dniu struktury prędko zwiększy twoją produktywność i zostawi cię z poczuciem lepiej wykorzystanego czasu.
Dla kogo to robisz?
Drugą powszechną przyczyną marnowania czasu jest robienie rzeczy, które tak naprawdę wcale nas nie interesują. Bywa, że trzymamy się czegoś, co wymyśliliśmy sobie piętnaście lat wcześniej – na przykład prowadzenie bloga – i nawet nie zauważamy, że gdzieś w międzyczasie zupełnie przestało nas to interesować. Albo jeszcze lepiej: wydaje nam się, że chcemy coś w życiu robić (grać na trąbce, uczyć się chińskiego albo pisać sonety) – a tak naprawdę to wcale nie my tego chcemy tylko nasi rodzice/ dziadkowie/ mężowie/ żony/ narzeczeni/ nauczyciele/ koledzy/ krewni i znajomi. W takich warunkach to raczej nic dziwnego, że będziemy odsuwać od siebie nielubiane zadanie wszelkimi możliwymi sposobami. Odpowiedz sobie więc szczerze na pytanie: czy naprawdę chcę grać na tej trąbce? Czy może robię to dla kogoś innego?
Oczywiście, bywają zadania, z których nie możemy tak po prostu zrezygnować, bo – na przykład – są częścią naszej pracy. Odpowiadanie na nudne maile, dajmy na to. Czasem trzeba i nic się już na to nie da poradzić. Jeśli prokrastynacja dopada cię w chwilach, kiedy musisz wykonać jakieś tego typu zadanie, to najlepszym sposobem jest jakoś sobie je urozmaicić. Zrób sobie z tego wyzwanie, na przykład i wyznacz nagrodę: odpowiem na osiemnaście maili w ciągu godziny, a potem zjem czekoladę.
Dbaj o siebie
To co za chwilę napiszę, może się wydać czymś oczywistym, ale czasem o tych oczywistych rzeczach najłatwiej zapomnieć. Jeśli nie dbasz o siebie w odpowiedni sposób – za mało śpisz, kiepsko się odżywiasz albo nie ćwiczysz, wpływa to nie tylko na twoją kondycję fizyczną, ale też na twój stan psychiczny i umysłowy. Nie od wczoraj wiadomo, że ciężkie i tłuste jedzenie powoduje ospałość, a brak ruchu na świeżym powietrzu, to już w ogóle. Jeśli jesteś ospały/ ospała, wiecznie zmęczony/ zmęczona i ogólnie brak ci energii, to zwiększa się prawdopodobieństwo, że wpadniesz w pułapkę bezmyślnych czynności. Upewnij się więc, że dajesz swojemu ciału wszystko, czego potrzebuje, by mieć siłę i energię na to, co chcesz w życiu robić! Przecież dobrze wiesz, co robić – jabłko zamiast chipsów i przebieżka po parku!
Nie wiem, jak wy, ale ja, jeśli czegoś w życiu żałuję, to raczej rzeczy, których nie zrobiłam, niż tych, które zrobiłam. Bywa, że patrzę wstecz na niektóre okresy mojego życia i nie mogę odżałować, że roztrwoniłam tyle cennego czasu na jakieś bzdury, zamiast robić coś fajniejszego, bardziej rozwijającego i twórczego. Czasu raczej nie cofnę, ale za to mogę znaleźć lepszy sposób na wykorzystanie tego, który mi pozostał.
Czego i wam życzę.