Od Aleksandra III Wielkiego do Jezusa Chrystusa / motyw przejścia.

Adam "Przełojcan" Wostal
Adam "Przełojcan" Wostal
Kategoria kultura · 11 kwietnia 2010

555

 

 

Czy to krzyż ukazał się we śnie Konstantynowi Wielkiemu? Czy pod nim widniał ten napis – „In hoc signo vinces ”? Czy był to początek nowej ery? Ery Chrześcijaństwa? Z pewnością był to początek końca Apolla, Posejdona, Ammona i wielu, wielu innych pogańskich bogów. Z pewnością był to początek końca wierzeń, praktyk i rytuałów od tysiącleci zakorzenionych w ludzkiej świadomości… Był to początek końca człowieka – półboga, syna Zeusa, największego zdobywcy w dziejach; był to początek końca Aleksandra III Wielkiego.

 

 

Niespełna rok po domniemanym objawieniu Konstantyn wygrywa bitwę z wojskami Maksencjusza przy Moście Mulwijskim i rozpoczyna panowanie nad Rzymem. W pierwszych latach musi się jednak podzielić władzą z Licyniuszem, który wraz ze swoją armią odegrał niemałą rolę w owej bitwie, a poza tym władał już wcześniej wschodnią częścią imperium. W roku 313 n. e. podczas spotkania w Mediolanie wydają wspólnie edykt mediolański, dający swobodę wyznania chrześcijanom. Po kolejnych jedenastu latach w roku 324, w wyniku konfliktu, Konstantyn zabija Licyniusza i zostaje cesarzem Rzymu. Od tej pory chrześcijaństwo staje się jedyną oficjalną religią cesarstwa. Nowy cesarz początkowo toleruje pogańskie praktyki, ale z biegiem lat sukcesywnie zamyka i niszczy greckie świątynie, biblioteki, wyrocznie (np.:. Didyma), kradnie kultowe posągi i zagrabia skarby. Cały antyczny świat zaczyna boleśnie i powoli umierać w imię nowego, lepszego Boga.

W czerwcu – lipcu 325 r. n.e. odbywa się słynny sobór nicejski. Są na nim obecni między innymi Ozjusz i Makarias z Jerozolimy. Ten pierwszy, powróciwszy niedawno z Aleksandrii, przewodniczy obradom. Trzeba założyć, że Ozjusz był pod wrażeniem legendarnego egipskiego miasta i że temat Somy Aleksandra  nie przeszedł bez echa podczas obrad.

Grobowiec wielkiego zdobywcy, pomimo upływu setek lat, ciągle fascynował i przyciągał tak pogan, jak  chrześcijan. Nowej religii potrzebna była właśnie taka centralizacja, święte miejsce, cel pielgrzymowania. Konstantyn musiał zdawać sobie z tego sprawę, nie był przecież chrześcijaninem od zawsze i wiedział doskonale, jak ważne dla wiernych jest święte miejsce kultu.

Niemal od razu zaczynają się poszukiwania grobu Chrystusa. Nie wiemy, czy Makarios sam wyszedł z tą inicjatywą, czy to Konstantyn wysłał go do Jerozolimy. Wiemy natomiast, że po kilku tygodniach grób się znalazł. Szybko, prawda..? Było to w pobliżu Golgoty, gdzie 300 lat temu Jezus został ukrzyżowany. Dziwne, że trzeba było aż 300 lat na zlokalizowanie miejsca pochówku i – że nomen omen – stało się to niemal tuż po powrocie Ozjusza z Aleksandrii… Zadanie pytania: czy Soma Aleksandra była inspiracją do poszukiwania grobu Chrystusa? Jest – podejrzewam – zbędne. Ale pytanie: dlaczego akurat ten grób? jest już pytaniem godnym postawienia. Przecież grób ten był jak wiele innych grobów – wykuty po prostu w skale. Jakie były metody identyfikacji? Na chybił – trafił? Ten wygrywa, ten przegrywa?

 

ze względów nigdy nieokreślonych jeden z tych grobów natychmiast został uznany za grób Chrystusa”

mówi profesor Martin Biddle z uniwersytetu w Oksfordzie.

 

Konstantyn buduje nad grobem bazylikę – topograficzne centrum nowej religii. Święte miejsce. Cel pielgrzymowania.

Nie ma żadnych powodów by sądzić, że bazylika, konsekrowana wówczas jako Martyrion, wzięła się znikąd, że nie miała żadnego pierwowzoru w przeszłości. Owa bazylika bowiem  nie była niczym innym,  jak grobowcem wybudowanym na kształt Somy Aleksandra, mającym zresztą spełniać takie same funkcje. W odróżnieniu jednak od Somy, grób Chrystusa pozbawiony był przepychu, pięknej architektury i co najważniejsze-  ciała.

Konstantyn wykonał mistrzowskie, propagandowe posunięcie. Dał ludziom grób – świątynię, symbol – bramę do wiecznego życia. Dał im miejsce, w którym mogli modlić się o powodzenie  nie tylko za życia, ale także  po śmierci.

Bez tego posunięcia Konstantynowi mogłoby być o wiele trudniej odwrócić modły od Ammona, Zeusa i Aleksandra.

Tak więc cesarz odnosi zwycięstwo w kolejnej, tym razem „grobowej bitwie”. Od tej pory chrześcijaństwo, religia jednego Boga, staje się widoczne, namacalne,  jakby bardziej przyjazne.

Później zidentyfikowano jeszcze Betlejem i Górę Oliwną jako miejsca święte. Dokonała tego cesarzowa Helena, podczas podróży po Lewencie w 326 r. n.e. nadając im certyfikat autentyczności jako prawdziwym miejscom  z Ewangelii.

Jeżeli rzeczywiście Soma Aleksandra była inspiracją do poszukiwań grobu Chrystusa – co jest wielce prawdopodobne –  to odegrała ona ogromną rolę w sukcesie religii, która końcem końców zepchnęła syna Zeusa w mroki zapomnienia.

W roku 361 cesarzem zostaje Julian Apostata,  który znacznie osłabia chrześcijaństwo, wzmacniając starą religię.

Julian był hellenofilem; wierzył, że jest inkarnacją Aleksandra i planował wskrzeszenie jego imperium przy pomocy pogańskich bogów. W źródłach historycznych można znaleźć wzmiankę
o tym, że składał ofiary ze 100 byków naraz, nasycając stare ołtarze ich życiodajną krwią.

Swój przydomek Apostata/Odstępca, zawdzięcza późniejszym pisarzom chrześcijańskim, którzy nazwali go tak właśnie z powodu odstępstwa od chrześcijaństwa.

Renesans starej religii nie trwa jednak długo. W 364 roku cesarz Jowian wydaje edykt nakazujący karać śmiercią każdego, kto oddaje się pogańskim praktykom. Zaczyna się permanentne prześladowanie pogan; w roku 380 nowy imperator Teodozjusz ponownie czyni chrześcijaństwo jedyną religią cesarstwa i nadzoruje niszczenie niechrześcijańskich świątyń w całym imperium.

Dla aleksandryjskich pogan i ich najświętszych centrów kultowych nadciągają ciężkie czasy. Na karty historii wkracza bowiem jeden z najbardziej wpływowych myślicieli wczesnego Kościoła Jan Chryzostom żyjący w latach 340 – 407 n. e. Złotousty (Chryzostom = złotousty), często atakuje Aleksandra, uznając, że wszystko czego dokonał: podboje, zwycięstwa, budowa miast, państw, szlaków, poników, budowli, ekspansja cywilizacji – jest niczym wobec życia wiecznego, które daje Chrystus.

Chryzostom uosabiał w Aleksandrze pogaństwo, które przegrało -  według niego – wraz ze swoją ziemską domeną z Jezusem i zmartwychwstaniem.

Trzeba w tym miejscu zadać ważne pytanie:  jeżeli Aleksander i to, co sobą reprezentował, było fałszywe, zakłamane i pozbawione boskości, to po co poświęcać temu tyle uwagi? Odpowiedź jest prosta. Aleksander był bardzo głęboko zakorzeniony w zbiorowej świadomości starożytnego świata i dlatego stanowił niezbędne ogniwo, ułatwiające przejście od świata pogańskiego do chrześcijańskiego.

Owo przejście można bez trudu zauważyć w zwyczaju sięgającym swym początkiem do prehistorii, praktykowanym za czasów faraońskich i ptolemejskich. Zwyczaj ten to noszenie amuletów.

Chryzostom i inni ojcowie Kościoła uważali, że amulety są wytworem pogańskim i przywołują diabła. Mimo to chrześcijanie uwielbiali nosić bransolety czy naszyjniki wykonane z ptolemejskich monet ukazujących głowę Aleksandra ozdobioną baranimi rogami Ammona. Niektóre medaliony przedstawiały z jednej strony Aleksandra, a z drugiej grecką boginię zwycięstwa Nike, co dla noszącego miało podwójną moc. Ludzie nosili amulety z wizerunkiem Aleksandra z nadzieją, że i do nich los uśmiechnie się tak, jak do niego. W społeczeństwie późnorzymskim medaliony z wizerunkiem Aleksandra rozpowszechniły się na całe imperium. W Rzymie wybijano charakterystyczne brązowe medaliony zwane contorniates, na których widnieli z jednej strony Aleksander, Homer, rzymscy cesarze, a z drugiej sceny z rzymskich igrzysk.

Był jeden medalion, który musiał bardzo oburzać Chryzostoma. Godził bowiem w podstawy jego homilii i to on był zapewne głównym powodem ataku na Aleksandra.

Amulet ten przedstawiał Macedończyka razem z symbolami chrześcijańskimi. W Paryżu znajduje się kilka eksponatów, ukazujących Aleksandra jako Heraklesa na jednej stronie, a na drugiej oślicę z oślątkiem, skorpiona i imię Jezusa Chrystusa. Inny z kolei, przechowywany w Bibliotece Watykańskiej, na jednej stronie ma portret Aleksandra, a na drugiej monogram Chrystusa. Można powiedzieć, że dla chrześcijan amulety tego rodzaju były formą zabezpieczenia, działającego w obie strony. Chcieli żyć w pełni szczęścia i sukcesów na ziemi, ale pragnęli także zbawienia po śmierci. Jakby na to nie spojrzeć –  idealny kompromis. Żyć i umierać!

Dla Chryzostoma takie amulety były dziełem Szatana. Tylko dlaczego? Czyżby nie zdawał on sobie sprawy z tego, że to Chrystus na początku musiał dorównać Aleksandrowi? Czyżby nie brał pod uwagę, że było to najprawdopodobniej kolejne propagandowe posunięcie jego Kościoła? A może był to już po prostu najwyższy czas na doszczętne zdemonizowanie Aleksandra i ostateczny tryumf chrześcijaństwa nad pogaństwem..?

Jest jeszcze jeden niezwykły medalion. Przedstawia on Aleksandra jako Heraklesa z lwią skórą na głowie, jednak rysy jego twarzy, naśladują rysy cesarza Konstantyna Wielkiego. Była to bardzo szokująca i niebezpieczna metamorfoza. Łączyła ona pogaństwo, Aleksandra oraz człowieka, który jako pierwszy zakazał starej religii.

Jak zrozumiałbyś taki amulet, czytelniku? Czy nie ujrzałbyś Aleksandra w Konstantynie?
I czyż nie jest prawdą, że cała tajemnica przejścia polegała na tym, by zwykły poganin dostrzegł najpierw Aleksandra w Chrystusie, potem samego Chrystusa?

Rozpowszechnienie chrześcijaństwa było okupione wieloma kompromisami z pogaństwem. Nowa religia dopasowywała się w niektórych miejscach tak, jak wymagała tego sytuacja. Niekiedy cesarze mordowali, palili świątynie, przetapiali posągi kultu na krzyże, a niekiedy pozwalali, aby rytuały i uroczystości ulegały spokojnej asymilacji. Tak to już jest, że kulty, wierzenia i religie mają swój początek w fizyczności życia. Aleksander przez ponad pięćset lat był uosobieniem wszystkiego, czego człowiek może w życiu dokonać. To właśnie on był największym i najsłynniejszym rywalem Chrystusa. W historii były tylko dwie tak znaczące postaci. Pierwsza wraz ze swoim ziemskim królestwem zniknęła w mrokach dziejów, druga pozostała – z królestwem nowym i wiecznym.