My, Europejczycy, nie potrafiliśmy odpowiednio wykorzystywać zdobyczy techniki i osiągnięć cywilizacji. Zatracony został trud całych pokoleń, praca ludzi, którzy chcieli, by ich świat - nasz świat stał się lepszy. Znamiennym przykładem może być tu historia szwedzkiego naukowca Alfreda Nobla. Jego odkrycie - dynamit- miało służyć szlachetnym celom, stanowić pomoc przy pracy konstruktorskiej. Zostało jednak wykorzystane do celów destruktywnych. Odkrycie, które miało służyć ludziom, obróciło się przeciwko nim.
Sławomir Mrożek przedstawia ten problem w formie groteski w opowiadaniu „Wesele w Atomicach". Mieszkańcy Atomic posiadają wszystkie zdobycze techniki, o których współcześni Europejczycy nawet nie śnią. Ich niski poziom intelektualny i brak norm etycznych doprowadzają jednak do samozagłady. Wynalazki, które z założenia miały ułatwiać życie, w niepowołanych rękach niosą śmierć i zniszczenie. Jeśli mówimy o zagładzie fizycznej, ma ona swój początek w degradacji wartości moralnych. Powszechna znieczulica i zobojętnienie doprowadziły do rozpadu jednej z najważniejszych wartości, jakie człowiek tylko posiada - rodziny. Bo co robią Europejczycy w krajach, które przecież powszechnie uznaje się za „cywilizowane", „dalece rozwinięte"? W czym lepsza jest aborcja od porzucania dzieci chorowitych i słabych, co funkcjonowało w starożytnych społeczeństwach? Jak wytłumaczyć zjawisko oddawania ludzi starych i schorowanych do domów opieki, wbrew ich woli? Wszak już w zamierzchłych czasach najstarsi z rodów otaczani byli szczególną opieką i szacunkiem, jako doświadczeni wodzowie, posiadający dużą mądrość życiową. Czym uzasadnić przemoc, która wyziera z gier komputerowych, mediów, nazywaną rozrywką? Starożytni Grecy mieli o wiele bardziej rozwinięty zmysł estetyki - w ich przedstawieniach teatralnych o rozlewie krwi zawiadamiali posłańcy, aby zaoszczędzić widzowi przykrych doznań.
To tylko wybrane przykłady obrazujące swego rodzaju bezsilność i niemoc współczesnego człowieka. Warto więc chyba zadać sobie pytanie, czy nie lepiej byłoby skorzystać z doświadczeń przodków, których życie było przeciwieństwem życia obecnego? Czy nie lepiej byłoby wykorzystać ich doświadczenie? Jednym z wzorców może stać się dla nas konfucjanizm - religia, a może bardziej nurt filozoficzny, który narodził się w starożytnych Chinach, zapoczątkowany przez chińskiego mędrca Konfucjusza.
Jednym z najbardziej palących problemów we współczesnej Europie jest rozpad rodziny. Rozprzestrzeniające się zjawisko aborcji, wzrost liczby rozwodów (w Polsce w roku 2007 liczba ta wynosiła 66,6 tys), powszechne przyzwolenie na związki homoseksualne, a nawet na wychowywanie dzieci przez pary gejów czy lesbijek, nagminnie występująca przemoc i patologia - to smutny obraz, jaki można zaobserwować w Europie.
Jak ideał rodziny postrzegał Konfucjusz? Na jej czele powinna stać głowa rodu, która sprawuje władzę absolutną - inni członkowie powinni jej się całkowicie podporządkować, nawet, jeśli uważają jej postępowanie za nieprawidłowe. Nie jest to może wizja zbytnio zachęcająca, ale na szczęście istotną rzeczą jest, aby głowa rodu była osobą światłą, cnotliwą, dbającą o dobro swoich podopiecznych. Jakże odmienne jest to od współczesnego modelu rodziny, gdzie syn występuje przeciwko ojcu, przemoc fizyczna jest na początku dziennym, a potrzeby członków rodziny schodzą na dalszy plan wobec osobistych animozji? Możemy tu jednak podjąć polemikę, jeśli chodzi o absolutną władzę ojca, czyli głowy rodu. W końcu nikt nie jest doskonały, a z historii wiemy, że rządy absolutne nie zawsze były sprawiedliwe i niosły korzyści poddanym. Każdy władca potrzebuje doradców, którzy będą mu pomagać w podejmowaniu decyzji. Słyszałam kiedyś zdanie, że demokracja jest jednym z najgorszych systemów politycznych, ale nikt do tej pory nie wymyślił lepszego. Niepodważalna pozycja głowy rodziny może budzić w nas nieufność, obawy. Jesteśmy wszak przyzwyczajeni do samodzielnego podejmowania decyzji. Warto mieć jednak na uwadze fakt, że Konfucjusz nadaje owej głowie rodu cechy, które umożliwiają jej odpowiednie sprawowanie władzy, nie przynoszące nikomu szkody. Rozważając więc, czy lepiej oddać się pod władanie mądrego władcy, czy pozostawić możliwość podejmowania wszelkich decyzji poddanym, którzy nie zawsze muszą posiadać odpowiednią wiedzę, cechy charakteru, w końcu właściwe intencje - chyba nie będziemy się długo wahać. Ileż zła udałoby się wtedy wyplenić, ilu nieszczęściom zapobiec! Jakże piękny byłby świat, w którym syn pozostawałby posłuszny ojcu dążącemu do jego szczęścia? O ile łatwiej i lepiej byłoby nam żyć?
Bliska idei rodziny jest idea państwa. Według Konfucjusza, każdy powinien robić to, co do niego należy, mówi wprost - „Nie wtrącaj się do spraw, którymi Cię nie obdarzono". Tu także władca, niczym ojciec rodziny, powinien mądrze kierować swoim ludem. Jeżeli każdy robi to, co do niego należy, unikamy sytuacji, w której osoba niepowołana bądź nie posiadająca do tego predyspozycji, sprawuje rządy. We współczesnej Europie, przy przyjętym sposobie wyboru rządzących, takie sytuacje są nieuniknione. Kusi również, aby cofnąć się o kilka wieków i przywołać chociażby przykład „Króla Słońce", który z władzą raczej nie powinien mieć wiele wspólnego...
Kolejną, pokrewną do poprzednio omawianej, sprawą, jest konieczność podporządkowywania się autorytetom, jaką widzi Konfucjusz. Choć współcześnie wartości etyczne zdają się upadać, nadal mamy wiele wspaniałych wzorców, które świecą dobrym przykładem. Należy wspomnieć o ludziach, których nie ma już niestety wśród nas, ale przez okres swojego życia odcisnęli wyraźne piętno we współczesnym świecie. Jan Paweł II, Stefan Wyszyński, Matka Teresa z Kalkuty, Mahatma Gandhi, święci Kościoła katolickiego - to niektóre z postaci, które uczyły nas, jak żyć. Rzeczą naturalną jest, że młodsze pokolenia obserwując życie starszych, korzystają z ich doświadczeń. Tymczasem coraz częściej możemy się spotkać z postawą ignorancji wobec tychże autorytetów. Odrzucać nauki, dzięki którym osiągnęli oni swoją wielkość, może tylko człowiek głupi. Być może dzieje się tak dlatego, że ścieżka, którą nam proponują, jest pewna, ale trudna i wyboista. Istotę wyboru drogi przybliża nam nieoceniony ksiądz Jan Twardowski w utworze „Zaufałem drodze":
Zaufałem drodze
Wąskiej
takiej na łeb na szyję
z dziurami po kolana
takiej nie w porę jak w listopadzie spóźnione buraki
i wyszedłem na łąkę stała święta Agnieszka
nareszcie powiedziała
martwiłem się już
że poszedłeś inaczej
prościej
po asfalcie
autostradą do nieba z nagrodą do ministra
i że cię diabli wzięli
Właściwa droga jest trudna i wymaga wysiłku. Konfucjusz mówi przecież, że „szlachetny człowiek wymaga od siebie, prostak od innych". Podążanie za autorytetami pociąga za sobą właśnie te wymagania. Nic, co właściwe, nie jest jednak łatwe...We współczesnym świecie właściwe autorytety się obala, chowa do lamusa jako niedzisiejsze, nie mogące sprostać wymaganiom społeczeństwa - chociaż to bardziej społeczeństwo nie jest w stanie sprostać autorytetom. Wzorem do naśladowania stają się ikony popkultury, które z autorytetami we właściwym tego słowa znaczeniu, mają niewiele wspólnego. Trudno więc dziwić się rażącym zachowaniom młodzieży - kopiuje ona jedynie postawy swych idoli...Podążanie drogą właściwych autorytetów stanowi istotny element odpowiedniego wychowania i funkcjonowania młodego pokolenia, którego możemy nauczyć się od wyznawców konfucjanizmu.
Konfucjusz zwracał dużą uwagę, na ścisłe zachowywanie obrzędów, tradycji. Choć do wszelkich religii odnosił się z nieufnością, możemy ten pogląd przełożyć na nasze życie religijne. Dziś od wyznawców, chociażby katolicyzmu, coraz mniej się wymaga. Ignorowanie zasad, przyjętych norm, tłumaczy się postępem cywilizacyjnym, koniecznością dostosowania do wymogów XXI wieku. Choć prawdopodobnie robi się to z myślą o wzroście religii, może doprowadzić to do jej upadku. Wiadomo, jak w historii układały się losy Kościoła - najsilniejszy był wtedy, gdy nękały go prześladowania. Ignorancja w obrzędach prowadzi do ignorancji religii w ogóle. Ułatwianie życia (pseudo)religijnego może prowadzić do jego powolnego unicestwiania, a rygor w tym zakresie - do wzrostu wiary, a w konsekwencji do polepszenia jakości życia duchowego, co przełoży się również na sferę fizyczną. Nie na darmo Konfucjusz twierdził, że „Dobry lek zawsze gorzki" - to, co przyjemne, prowadzić może do zguby. To, co, wymaga poświęceń - do większego dobra.
Kolejnym ważnym zagadnieniem, które różni nas od starożytnych Chińczyków, jest ich niechęć do działań zbrojnych. Wojna zawsze niesie za sobą śmierć, zniszczenie, cierpienie. Łatwo rozpętać konflikt, trudniej natomiast go zażegnać. Wojny trwające kilka lat, mają widoczne skutki przez kilkadziesiąt. Również w tym momencie możemy zacytować Konfucjusza, który twierdził, że „Ten, którego myśl nie wybiega daleko, zobaczy udrękę z bliska". Trudno jest usprawiedliwić rozpętanie kataklizmu niosącego śmierć tysiącom ludzi, prowadzącemu do zagłady całych społeczeństw, zatracenia kultury narodów. Nie usprawiedliwia go chęć pozyskania zdobyczy terytorialnych czy materialnych. Bardzo trudno usprawiedliwić sytuację, gdzie przegrywa życie ludzkie będące wartością najwyższą. Czy takie usprawiedliwienie jest w ogóle możliwe? To pytanie pozostanie bez odpowiedzi. Mając do dyspozycji jedynie suche statystyki, znieczulamy się na okrucieństwo wojny. Bardziej bowiem porusza tragedia jednego człowieka widziana z bliska, niż setek, znana jedynie z opisów...Niechęć Konfucjusza do wojny możemy tłumaczyć na różne sposoby. Może być to dążenie do zachowania ładu i harmonii w świecie. Wojna niszczy wszystko. Nie oszczędza nikogo. Burzy ustalony porządek rzeczy, wprowadza chaos. Może być to także troska o życie - konfucjanizm nie rozpatrywał możliwości „życia po życiu", bytów pozagrobowych. Jakiekolwiek byłyby jego pobudki - niechęci do wojny powinniśmy się koniecznie nauczyć.
Za jedną z ważniejszych zasad wyznawcy konfucjanizmu uważali humanizm. Człowiek jest najważniejszą istotą, której należy się szacunek i poważanie od drugiego człowieka. Wszyscy powinni tworzyć - jakże to idylliczne - kochającą się, wielką rodzinę. Każdy w tej rodzinie ma swoje miejsce. Służba innym, altruizm - zajmują miejsce egoizmu i materializmu. Co znajdziemy w Europie? Przeciwieństwo idei konfucjańskiej. Korupcja, nieuczciwość, przemoc. Możemy się nawet posunąć do stwierdzenia „duchowego kanibalizmu". Może warto sobie przypomnieć wiersz Tadeusza Różewicza „List do ludożerców", który trafnie oddaje obraz relacji międzyludzkich we współczesnym, cywilizowanym (a jakże!), świecie. Walczymy o każdy skrawek ziemi, każdą złotówkę, każdy kęs chleba - jakby od tego miało zależeć nasze życie. Tymczasem są to tylko, można by powiedzieć, „skalpy". Trofea do kolekcji, przypominające o zwycięstwach nad innymi ludźmi. Gdzie tu altruizm? Gdzie praca dla innych? Nawet fundacje charytatywne stają się powoli źródłem łatwych pieniędzy, będących owocem wykorzystania tej resztki dobroci, która jeszcze jakimś cudem w nas pozostała...Najbardziej drastycznymi przykładami łamania zasad humanizmu jest odbieranie życia. Ciekawy jest jednak fakt, że o ile zabójstwo 20 - letniego mężczyzny budzi oburzenie, gniew i pociąga za sobą poważne konsekwencje karne, to zabójstwo kilkutygodniowego dziecka, nazywane, nie wiedzieć czemu, nie mordem, a aborcją, nie dość, że nie powoduje kary, to na dodatek nie wywołuje już nawet większych emocji...Gdzie jesteś, Europo? W którym miejscu się znalazłaś? Czy nie uważasz, że już pora...zawrócić?
Zagłębiając się w konfucjańskie idee, nie można nie wspomnieć szerzej o ich założycielu. Życie Konfucjusza także może być dla nas źródłem wielu cennych wskazówek . Urodził się w zubożałej rodzinie arystokratycznej, wychowywany przez matkę - stracił ojca mając zaledwie 3 lata. Już w bardzo wczesnym wieku musiał podjąć pracę fizyczną, aby zarobić na utrzymanie. Pomimo wszelkich trudności, nadrzędną wartością w jego życiu było dążenie do wiedzy. Pokonywał wiele przeciwności, aby w ogóle móc się uczyć! Może się to wydawać dziwne, nawet abstrakcyjne, współczesnym uczniom szkół średnich. Człowiek, od którego nikt nie wymagał wykształcenia, dążył do niego. Co więcej, nikt mu drogi do wiedzy nie ułatwiał. Jego zadaniem była praca, aby zarobić na życie dla siebie i matki. Jakże diametralnie inne warunki mamy obecnie! I, niestety, jakże diametralnie inne nastawienie...Spójrzmy prawdzie w oczy - naszym - licealistów - jedynym obowiązkiem jest zdobywać wiedzę. Mamy do tego znakomite warunki. Szkołę, nauczycieli, podręczniki. Odpowiednią ilość czasu na przyswajanie materiału. Zajęcia są darmowe, a za dobre wyniki w nauce możemy nawet otrzymać pieniężną bonifikatę. A my? A my mamy czelność uciekać od tego jak najdalej, choć przecież powinniśmy być wdzięczni...Porównajmy postawę Konfucjusza z postawą przeciętnego europejskiego licealisty. Różnica jest wręcz rażąca. Teraz zauważmy, że pomimo, iż Konfucjusz żył na przełomie V i IV w p.n.e, nadal o nim pamiętamy. Któż będzie jednak pamiętał o licealiście...?
Jestem dumna z tego, że mieszkam w Europie. Jestem dumna z jej historii, osiągnięć. Nie wyobrażam sobie życia na innym kontynencie. Potrafię jednak dostrzec jej wady i jestem w stanie docenić osiągnięcia innych cywilizacji. Konfucjanistyczne idee stanowią kwintesencję tego, czego współczesnej Europie brakuje. Gdyby połączyć osiągnięcia europejczyków z poglądami Konfucjusza, żylibyśmy niemalże w Arkadii. Oczywiście, do tego droga daleka. Ale czemu każdy z nas, indywidualnie, nie miałby stworzyć sobie takiej małej Arkadii, wcielając konfucjanizm w życie? Świata nie zmienimy od razu, ale każdy z nas może zmienić siebie. Wszakże, jak mówi znane powiedzenie, kropla drąży skałę. Być może wkrótce „Et in Arcadia ego" będzie sobie mogło powiedzieć większość z nas? Tego, zarówno sobie, jak i wszystkim Europejczykom, życzę.
Źródła:
http://kwartalnik-obok.pl/nr5/autorzykwiecien/konfucjanizm.html
http://www.religie.malutki.pl/religie_konfucjanizm_1.html
http://www.transazja.pl/pl-5_7-art177.html
http://www.cytaty.info