Wyidealizowałam sobie świat.
Wyidealizowałam ludzi.
Ludzi, których spotykam wszędzie, tylu ich wokół...Poruszam się wśród nich, podążam za nimi, zrywam z nich maski, zaglądam w głąb serca, by czasem rozczarować się lub podwójnie ucieszyć... Ocieram się o nich na ulicy, w sklepie, w autobusie, w szkole, w kościele...Każdy z nich stanowi odrębną jednostkę, bardziej lub mniej scaloną ze sobą...Ludzie...Z oczami szarymi, spokojnymi, zamyślonymi, brązowymi, rozbieganymi, kocimi czy rozmarzonymi... Z włosami ciemnymi, jasnymi, z resztką włosów czy bez włosów... Wysocy, niscy. Grubi, szczupli, średni. Ludzie. Rozgadani, milczący, pogodni, smutni, ponurzy, groźni, przyjaźni, delikatni, agresywni, niecierpliwi, narzucający się, żądający, wymagający. Mądrzy, głupi, tępi, wrażliwi, inteligentni, z szerokimi horyzontami, ograniczeni. Bracia moi. Tacy jak ja. Czujący, myślący. Ze swoimi ambicjami, planami, zadaniami. Tak jak ja: chcą żyć, myśleć, tworzyć, być szczęśliwi, żyć przyjemnie, mieć przyjaciół. . Spełniający swoją rolę każdy na swoim miejscu, w poczuciu swojej służebności wobec drugiego, wobec drugich, wobec wszystkich, wobec całości, wobec świata. Byśmy stanowili jeden wielki organizm, a jednak nie dotrzymują swoich obietnic, okłamują mnie. Bo życie w kłamstwie niejednokrotnie jest lepsze od tego w prawdzie... Chcę wierzyć w to kłamstwo, ale jego nie ma...Pozostała tylko gorzka esencja prawdy...
Społeczność ludzi.
Społeczność Twoja.
Twoje dzieło.
Twój twór.
Rodzina ludzka.
Rodzina moja.
Rodzina Twoja.