Kiedy po raz pierwszy słyszy się o marketingu Holokaustu człowieka wstrząsa mimowolny dreszcz. Jak to? A więc również tematy graniczne służą do tego, żeby zbić na nich interes życia? Historycy drugiej wojny światowej już dawno zaliczyli temat Zagłady do jednego z najlepiej opłacalnych tematów historycznych. Można go nie tylko dobrze sprzedać, ale i dostać na jego rzecz niejeden grand. Holokaust to dla niektórych temat życia.
Paradoks polega na tym, że sam temat oscyluje wokół śmierci. Jest jednak tak mocno obecny w sztuce współczesnej Polski, tak głęboko zakorzeniony w polskiej świadomości, że zaczyna dominować w mówieniu o współczesnej historii. Szczególnie mocno popularny staje się za sprawą takich książek, jak "Strach", Jana Tomasza Grossa. Przy okazji debaty publicznej i medialnej, temat Holokaustu powrócił pod polskie strzechy z siłą huraganu. Dzięki skromnej książce, którą specjaliści nazwali zbiorem esejów historycznych, Polska miała szansę odkryć po raz kolejny trupa w swojej szafie. Czy szansę tę wykorzystała?
W pewnym sensie paradoks Polski polega na odrzucaniu szans, których odrzucać nie można. Polska przekora broni się stanowczo od jakichkolwiek zmian i powoduje, że wciąż jesteśmy w Europie postrzegani jako naród skłonny do zatracenia, pełen niemodnego uporu i zaściankowych odruchów. Nie tak dawno, podczas jednej z burzliwych publicznych debat, dotyczących książki Grossa, ktoś powiedział, że Polacy musieli nienawidzić Żydów, bo nienawiść mają w genach. Bez względu na to zatem, kto stoi po drugiej stronie, wywołuje podobne konotacje. Dziś w roli "współczesnego Żyda" występuje najczęściej gej lub lesbijka. To w odniesieniu do nich Polacy stroszą się i nadymają, czując niczym nieusprawiedliwioną wyższość. Gej zastąpił w rankingach Żyda choć ten tak naprawdę nigdy nie zniknął ze świadomości przeciętnego Polaka. Polakowi Żyd, który odbiera mu pracę i zyski, a pewnego dnia "przyjdzie po swoje", śni się po nocach. Na pytanie ankiety, czy podczas drugiej wojny światowej Polacy i Żydzi ucierpieli tak samo, ponad połowa respondentów odpowiada nie wiem lub brakuje mi danych, żeby dokonać porównania. Reszta mówi bez ogródek; Polacy wycierpieli znacznie więcej. Czy mówią to na podstawie wiedzy historycznej, czy raczej z pozycji ksenofobii?
Książki takie jak ostatnia książka Grossa są nam potrzebne. Nie dlatego, że niszczą pieczołowicie przez wieki stawiany pomnik Polaka - patrioty, ale dlatego, że stawiają pod znakiem zapytania postawę przeciętnego obywatela naszego kraju. Czy nie na tym ma polegać współczesny rewizjonizm historyczny? Stawiać pytania, wysuwać odważne tezy, odsłaniać fakty, które w przypadku książki Grossa są dostępne każdemu z nas. Chyba na tym właśnie polega moc prezentowanej historii.
Siła współczesnych historyków nie polega na przywłaszczaniu faktów, ale ich prezentowaniu z coraz to odmiennej perspektywy. Kilka faktów, które przytacza Gross znane są powszechnie, inne były zupełnie inaczej komentowane przez całe lata, jeszcze inne przekręcone i użyte w tendencyjny sposób. Po raz kolejny posłużę się myślą współczesnych historyków, którzy nie zamykają się na polityczną opcję; historia dziś przestała być służką polityki i nie jest samowystarczalna, dlatego musi korzystać z bogactwa wielu głosów. Przyjmijmy głos Grossa z należytym mu szacunkiem. Jest to głos namiętny, pełen oburzenia i emocji, z których słynie inne wielkie dzieło o Zagładzie; film Claude`a Lanzmanna "Shoah".
Prawdopodobnie żyjemy w momencie przełomowym. Nie tylko dlatego, że wkraczamy w epokę Internetu, który zniweczy i zdeformuje nasze postrzeganie rzeczywistości (a uczyni to raz i na zawsze), ale przede wszystkim dlatego, że epoka oferuje nam dialog jako możliwość spotkania r ó ż n e g o. O takim fenomenie epoki pisał jakiś czas temu Zygmunt Bauman. O takiej możliwości spotkania wspomina Jan Gross. Nie czyni tego jednak wprost. Raczej subtelnie tego wyczekuje. Czy będzie mu to dane?
Współczuję Grossowi. Nie dlatego, że wywołał w Polakach prawdziwe przerażenie, ale dlatego, że wobec faktów, które odsłonił pozostaje samotny. Jego marzenie o dialogu jako najlepszej formie spotkania z drugim człowiekiem zostało raz na zawsze stracone. Co ciekawe, dialog stanowi najważniejszy składnik kultury chrześcijańskiej i podstawę wiary człowieka w Boga. W dialog wierzył, dopóki żył, Jan Paweł II. Czy książkę Grossa osądziłby z równą surowością, co przedstawiciele Radia Marii?
Nawet jeśli Gross się myli pozostaje poczucie klęski dialogu i kres możliwości społecznego przyjęcia tez, które kłócą się z paradygmatem. Wiem jak trudno przyjąć prawdę, która burzy porządek ustalony od wieków. Warto jednak czasem zdać się na siłę powszechnego strachu lub udawanej farsy, których wolta może uleczyć najtwardszego katola w Polsce. Prowokacja Grossa ma dużą siłę nie dlatego, że zbudowana teza jest fałszywa, ale dlatego, że stereotypu Polaka - katolika bronią głównie głusi na wszelką inność pieniacze, zgromadzeni wokół odbiornika radiowego. Czy polski katolicyzm ogranicza się wyłącznie do słuchaczy?
Dopóki żyją tacy ludzie jak Gross siła porządku moralnego nie osłabnie, a impet z jakim przeżywana jest historia będzie trwał. Niektórych pozbawi złudzeń, innym przyda siłę. Dokładnie tak wygląda terapia prowokatywna, którą zafundował nam dobrodusznie swoją książką Gross. Nie ma w tym cieni złośliwości.
Wspomniałam na wstępie o sile marketingu związanego z Holokaustem. To prawda, że na świecie trwa obecnie prawdziwy boom na ten temat. Z częścią tego boomu obcowaliśmy przez kilka tygodni promocji książki w Polsce. Pokłosie jego znajdziemy dziś na listach księgarskich topów, na których Gross plasuje się na drugiej pozycji po "Harrym Potterze". Polacy być może byli zupełnie nieprzygotowani na wielką rozprawę historyczną i moralną. Być może nie stanęli na wysokości argumentów, bo zabrakło im wiedzy. Po wyjeździe Grossa do Stanów dowiedli jednak, że książka taka jak ta, znajduje swoich potajemnych nabywców i jest czytana jeśli nie ze zrozumieniem, to na pewno z wypiekami na twarzy. Czy nie na tym polega przeciętny trick marketingowy?
Czy księża będą mieli okazję poznać wszystkie argumenty Grossa zanim usiądą do spowiedzi, pisania paszkwili i osądzania bliźnich na falach Radia Marii? Wszystko wskazuje, że przynajmniej trzydziestu z nich doświadczyło prawdziwej przemiany za sprawą wymiany między Państwowym Muzeum Auschwitz - Birkenau a Instytutem Pamięci Yad Vashem w Jerozolimie. Księża przez dwa tygodnie poznawali historię Holokaustu z perspektywy skrzywdzonych i ofiar. Jak relacjonuje Paweł Sawicki z Muzeum wycieczka edukacyjna zrobiła na księżach olbrzymie wrażenie. Jest to początek cyklu wymian, które mają objąć coraz więcej polskich księży katolickich. To wśród nich jak przed drugą wojną, panuje wciąż niezrozumiały antysemityzm. Być może wycieczki edukacyjne zmienią stan ich świadomości i wpłyną na ich postawę. Kto wie, być może niejeden z nich sięgnie też po lekturę Grossa, w której aż się roi od przykładów współpracy polskich księży ze szmalcownikami i zabójcami Żydów.
Pewną zmianę w świadomości na temat Holokaustu ma wprowadzić również komiks, który zostanie udostępniony warszawskim szkołom. "Poszukiwanie" opowiada o zbrodniach dokonywanych na Żydach. Został wymyślony przez pracowników Państwowego Muzeum Auschwitz - Birkenau. Są oni zdania, że przyszedł czas na szerzenie wiedzy o prawdziwym wymiarze Holokaustu w Polsce za pomocą niestandardowych nośników, w tym komiksu i filmów. Dlatego od jesieni w wielu warszawskich szkołach na lekcjach języka polskiego będzie można zobaczyć, m.in. "Pianistę", Romana Polańskiego. Bez względu na siłę oddziaływania i treść przekazu ważne jest to, że po ponad sześćdziesięciu latach od czasów zakończenia wojny temat Holokaustu staje się potrzebny polskiej szkole. Oby nie okazało się, że jest po czasie, a społeczeństwo polskie zostało pożarte przez piekielną mieszankę ksenofobii i megalomanii.