Tatuś od balonów

Agnieszka Kłos
Agnieszka Kłos
Kategoria kultura · 30 listopada 2007

(...) kim są polscy ojcowie? Złośliwi twierdzą, że bywają osobnym gatunkiem domowym, który objawia się w porze rozgrywek ligowych. Inni definiują swoich ojców jako pilotów do telewizora, jeszcze inni mówią, że ojcowie są, kiedy piją.

 

Zaskoczył Was wynik sondy przeprowadzonej przez "Gazetę Wyborczą", która pytała swoich czytelników w jakim stopniu ojciec uczestniczył w nich wychowaniu? Mnie nie. Jest jak w reklamie, statystyczny Polak zajmuje się dzieckiem przez dziesięć minut dziennie, a więc poświęca mu o pięć minut dłużej niż żonie, z którą uprawia seks.

 

Prawdziwy ojciec buduje autorytet i stawia wymagania. Tak przynajmniej oceniają jego pozycję psychologowie. Jeśli jest obecny, wzrasta prawdopodobieństwo, że jego dzieci wyrosną na zdrowych ludzi i oni staną się dobrymi wzorcami dla swoich dzieci. Obecność ojca w polskiej rodzinie to zaledwie kwadrans dziennie. Terapeuci alarmują, że większość z tego czasu pochłaniają kary i kłótnie ze współmałżonką. Czy żyjemy w czasach atomowej rodziny i końca prawdziwych ojców?

 

Wszystko na to wskazuje. Model rodziny dwa plus dzieci staje pod znakiem zapytania. Zdecydowanie częściej od czasów PRL-u mamy do czynienia z samotną matką wychowującą dzieci. Znacznie częściej wspomaga ją nie mężczyzna, a inna kobieta; teściowa, matka, ciotka, daleka krewna. Od czasu do czasu na horyzoncie dziecka pojawia się niedzielny ojciec z balonikiem, który częstując dziecko słodyczami zapomina o tym, czego wymaga jego dziecko codziennie: stałej obecności. Nieprzypadkowo piszą o niej psychologowie jako o stałej karmie, na której rośnie zdrowe pokolenie dzieci.

Tymczasem dziecko w polskiej rodzinie otrzymuje erzac, a więc materiał do złudzenia podobny do oryginału, a jednak zastępczy. W jednym z dodatków do "Gazety Wyborczej" przeczytałam, że na takim ekstrakcie podobnym do naturalnego można co najwyżej zaostrzyć sobie apetyt, ale nie nasyci się nim prawdziwego głodu uczuć. Polska rodzina w mediach wypada gorzko, pomijając kolorowe reklamy i Radio Marię.

 

Kim jest ojciec w polskiej rodzinie? Na to pytanie najczęściej odpowiadały kobiety, które do dziś mają trudność w realnej ocenie mężczyzn, z którymi postanowiły żyć. Jak to się dzieje? Przyczyna jest prosta. Córka potrzebuje ojca podwójnie i to od pierwszych dni życia. Dlaczego? Najpierw ojciec zaspokaja jej potrzebę bezpieczeństwa, stabilności, a dopiero potem staje się archetypem "prawdziwego mężczyzny". To na jego podstawie wybiera dobrze lub źle przyszłego męża. Jeszcze bardziej do rozwoju potrzebuje ojca chłopiec, którego siła, determinacja oraz seksualność dojrzewają przy drugim mężczyźnie. Wiele zależy od jego obecności. Ma to wpływ choćby na jego orientację seksualną.

 

Z rankingu "Gazety" wynika, że w rolę ojca wciela się najczęściej matka. To ona przytula, broni, wychowuje i zarabia na dom. Jest w stałym konflikcie z samą sobą, bo podejmuje wyzwania z obu ról społecznych. Ma w domu dwa etaty. Czy na powrót taty czekają żony? W dobie emancypacji i szybkiego rynku wiele z nich straciło zainteresowanie powrotem "wiecznego Odyseusza" i zbudowało sobie samotny dom. Jest w nim dziecko, zwierzę i Internet. Są pieniądze.

 

Przyjrzyjmy się sondażom: to matki czytają małym dzieciom książki (47 proc. i 16 proc. mężczyzn), opowiadają bajki i zabierają na spacer (29 proc. i 9 proc.). Ubranie, zakupy, gotowanie to niemal wyłącznie ich domena (65 proc. i 7 proc.). Kuriozalny wynik dało pytanie "Które z rodziców opowiedziało ci, skąd się biorą dzieci?" Polscy ojcowie odpowiadają swoim dzieciom jedynie w 2 procentach. Podobnie rzadko udzielają głosu w sprawie inicjacji seksualnej.

Pozostaje pytanie, kim są polscy ojcowie? Złośliwi twierdzą, że bywają osobnym gatunkiem domowym, który objawia się w porze rozgrywek ligowych. Inni definiują swoich ojców jako pilotów do telewizora, jeszcze inni mówią, że ojcowie są, kiedy piją. Na tle tych sarkastycznych odpowiedzi wypada zarysować scenę z pejzażu PRL-u. W jednym z głośniejszych filmów tamtych czasów, "Amatorze" Krzysztofa Kieślowskiego, bohater filmu kupuje kamerę w dniu urodzin swojej córeczki. Chce w ten sposób uczcić moment jej przyjścia na świat. Co z tego skoro wkrótce po odkryciu uroków filmowania nie tylko nie potrafi opiekować się nowonarodzonym dzieckiem, ale ucieka z domu, żeby filmować otaczający go świat. Przegrywa jako ojciec, ale rodzi się jako artysta. Czy dziecko zabiera wolność mężczyźnie? W końcowej scenie tego genialnego filmu obserwujemy, jak amator filmuje żonę z dzieckiem podczas rodzinnej kłótni. Jest niemy, nie widzi świata inaczej jak przez pryzmat martwego obiektywu, ale odkrywa, że tuż za nim rozciąga się fascynujący i za daleki świat ludzi. Dawniej jego rodziny.

 

P.S. Polskie feministki twierdzą, że na tle sondy, którą opublikowała "Gazeta Wyborcza", widać wyraźnie brak wpływu matek na wychowanie genderowe ich synów. Dla przykładu podają Szwecję, w której wychowani przez matki feministki Szwedzi, nie tylko doskonale rozumieją idee równouprawnienia, ale co więcej, doskonale radzą sobie z codziennymi obowiązkami rodzinnymi. Są ponadto najlepszymi ojcami na świecie. Przynajmniej w statystykach.