"Ważąc na szali moje lenistwo, ignorancję, ciekawość, mój brak dyscypliny i niezdolność do ponoszenia autentycznych ofiar, doszedłem do przekonania, że kino może być moją ojczyzną" - Federico Fellini.
Z podziwu godną większej sprawy pokorą większość zjadaczy chleba uczciwie przyznaje, że na malarstwie się nie zna. W perspektywie rzucenia paru wyświechtanych nazwisk (Matejko? Dali? Van Gogh?), ludzie raczej unikają tego tematu. Sytuacje taką zdaje się potwierdzać np. oszałamiająca popularność wystawy "Impresjoniści". Komercyjnie absolutnie przebojowe zainteresowanie tą imprezą wynika głównie z niewiedzy. Bo ciężko tłumaczyć inaczej dzikie tłumy oblegające ciekawe, ale mimo wszystko naprawdę mało energetyczne dziełka Moneta czy Gaugina.
Podobną "pokorę niewiedzy" można wyczuć w tematach takich jakich rzeźba czy teatr. Są to domeny raczej rzadko poruszane przez laików.
Z kolei zupełnie inną sytuację można zaobserwować jeśli chodzi o film. Na kinie powszechnie "każdy zna się". Zupełnie nieświadomi płycizny intelektualnej na poziomie której się poruszają, "koneserzy" z miną znawców porównują dzisiejsze filmy do np. "Idiotów", nie przypuszczając nawet, że zadziwiająco wiele z koncepcji Von Triera można dostrzec właśnie w wielu filmach neorealistycznych.
Wszyscy chodzimy do kina i wszyscy coś tam oglądamy, ale żeby móc mówić o języku filmowym warto sięgnąć trochę głębiej. Pomijając fakt, że większość z obecnych tzw. produkcji amerykańskich budowana jest według pewnych reguł fabularno - scenariuszowych wymyślonych 20 lat temu, czasem dobrze wiedzieć co się traci. Poza tym - dobre kino jest naprawdę nieśmiertelne.
Tyle słowem wstępu. W tym artykule postaram się przybliżyć nieco twórczość Federico Felliniego - jednego z największych reżyserów minionego (i zarazem jedynego) wieku kinematografii. Nie wiem na ile pisanie teoretyczne o ruchomym obrazie może być ciekawe, ale postaram się w zwartej formie przedstawić pewne założenia i koncepcje. Mam nadzieję, że ten tekst będzie początkiem cyklu.
„Robić film - znaczy dla mnie więcej niż wykonywać określony zawód. Jedynie w ten sposób mogę zrealizować siebie, i nadać sens memu życiu...”
Fellini urodził się w 1920 roku w małym miasteczku Rimini. W wieku lat dziewiętnastu wyjechał do Rzymu, gdzie zaczął pracę dziennikarza. Rysował satyryczne obrazki, pisał felietony i scenariusze do krótkich filmów komediowych. Kina długo nie traktował poważnie, aż do czasu „Paisy", do której pisał dialogi i współtworzył scenariusz.
”Myślę, że "Paisa” należy do dwóch lub trzech najpiękniejszych filmów świata..”. - powiedział po latach. Współpraca z reżyserem "Paisy", Rossellinim szybko zmieniła się w wielką przyjaźń. Rossellini nakręcił potem jeszcze jeden film według pomysłu i scenariusza Felliniego - "Miłość". Po latach Włoch tak scharakteryzuje Felliniego:
"Jest jednocześnie słaby i stanowczy, uległy i uparty. Pogrążą się w marzeniach, i nagle budzi się, wykazując zdolność zrealizowania tych marzeń, zdolność do działania. Jest nieprecyzyjny i precyzyjny zarazem".
Pierwszym filmem wyreżyserowanym przez samego przyszłego mistrza były zrobione wspólnie z Lattuadą "Światła Variete". Film dręczyły ogromne kłopoty finansowe, i był owocem kompromisu pomiędzy możliwościami, Fellinim i Lattuadą. Mimo wszystko można go odczytywać jako swoiste wprowadzenie do Felliniowskiego świata. Zawiera kilka jego podstawowych pierwiastków: fascynację widowiskiem i masochistyczną niemal pasję obnażania jego nędzy. Atmosferę życia koczowniczego, nie uporządkowanego. Urok i smutek wędrownej egzystencji. Film nie zdobył akceptacji ani publiki, ani krytyki, zajętej roztrząsaniem dylematów czystego neorealizmu.
Fellini jest zresztą z neorealizmem nierozłącznie związany. Liczone w milionach ofiary drugiej wojny światowej wywarły wpływ na każdą dziedzinę sztuki. W literaturze polskiej poszukiwania zaowocowały np. poezją Różewicza czy Herberta. W filmie, nowa forma wykluła się właśnie w postaci neorealizmu włoskiego, który przeorał kinematografię światową i zmienił w zasadzie jej bieg. Jego rewolucyjność polegała na zetknięciu widowiska filmowego z rzeczywistością.
Większość dobrych filmów z lat 40'stych rozgrywała się na planie namalowanym na płótnie. Wielkie hale filmowe (szczególnie w stanach) zastawione dekoracjami były polem na którym kręcono znakomitą większość produkcji. Biorąc pod uwagę stan ówczesnej techniki, widz zazwyczaj doskonale widział, że żywopłot w tle jest namalowany. Dzisiaj takie rzeczy rażą, ale wówczas były niezauważalne - jako, że wchodząc do kina akceptowało się pewien stopień umowności tego co oglądamy.
Neorealiści pragnęli pokazać rzeczywistość taką jaka jest. Chcieli ukazać zbombardowane ulice, wszechobecną powojenną biedę, różnice klasowe. Prawda nie była dla nich celem samym w sobie, ale warunkiem koniecznym do wciągnięcia publiczności w dialog z artystą.
W taki właśnie sposób kamera wyszła w plener, a obiektyw zaczął rejestrować prawdziwy świat i prawdziwych ludzi. Scenografię zaczęły stanowić rzeczywiste place, dworce, podwórka, piwnice. Często sięgano także po aktorów niezawodowych, którzy grali samych siebie. Ślusarze ślusarzy, żołnierze żołnierzy. Stroniono od gwiazd i opatrzonych już twarzy. Starano się wręcz upodabniać filmy do kronik, umyślnie stosując szarą, niewyszukaną taśmę i unikając efektywnych kompozycji czy oświetleń.
Zmienił się także sam sposób reżyserii. Przestano bać się improwizacji, często kierowano kamerę obok, na rzeczy pozornie zbędne, ale prawdziwe. Starali się dać do zrozumienia, że tuż obok bohaterów żyją inni, których losy są może równie ciekawe.
Fabułę traktowano jako mało znaczący szkielet, punkt wyjścia. "Tak zwane dobre tematy trzeba spalić na placu publicznym" - pisał Zavanttini, scenarzysta i główny teoretyk kierunku. W rezultacie, sięgano często po tematy z życia codziennego. Pokazywano sytuacje proste, bliskie każdemu człowiekowi. Starano się jednakże uczynić je ciekawymi - eksponując jednakże wszystkie aspekty danego zjawiska.
Do części z tych postulatów obecnie nawiązują tzw. twórcy niezależni, czy nawet pojedyncze indywidualności kina „powszechnego” (np. Lars Von Trier - "Przełamując fale", "Idioci"). Wtedy było to coś absolutnie nowego.
W rzeczywistości żywiołowy talent Felliniego rozwinął się na gruncie neorealizmu, i mimo że odkrył wiele własnych dróg, to do końca pozostał wierny jego podstawowym założeniom. Protest Felliniego, zwrócony przeciw cywilizacji konsumpcyjnej, wyraża się nie w romantycznym geście walki ani surrealistycznej prowokacji, lecz w zainteresowaniu tym, co wykracza poza pospolitość codzienności, zainteresowaniu dla postaci pozostających na marginesie normalnego życia, napiętnowanych przez los, które samym swoim istnieniem godzą w rozumny ład naszych czasów, w powszechnie przyjęte zasady postępowania. Od Felliniego wzięło swój początek nowoczesne kino filozoficzne o gorącej pasji moralnej.
Twórczość Felliniego miała swoje źródło w facynacji cyrkiem, który łączył dla mistrza trzy założenia sztuki - technikę, precyzję i improwizację. W swoich filmach reżyser ten gromadzi całą plejadę czarodziei, szarlatanów i magików. Motyw widowiska wielokrotnie przewija się przez jego filmy. Z drugiej strony, Felliniemu zazwyczaj przykleja się etykietkę twórcy katolickiego, mimo że często krytykował "pokazowy" charakter włoskiego chrześcijaństwa. Było tak chyba ze względu na upodobanie do obrzędu, rytuału, mitologii, kultu. W swoich obrazach często odwołuje się do czegoś, co można nazwać uniwersalną religią człowieczą.
Pierwszy przełomowy film Felliniego to "Wałkonie" z 1953'ego. Była to jego trzecia produkcja, i chyba pierwsza w której widać tak ukształtowany styl, dojrzałość artystyczną. Film traktuje o dzieciństwie, wiecznej niedojrzałości jako sposobie bycia, postawie nieodpowiedzialności i lęku przed prawdziwym życiem. Tym co czyni go niesamowitym jest forma. Ciężko rozpatrywać go w kategoriach dramatu moralnego. Felliniowska skłonność do deformacji i uproszczeń powstrzymała go od zagłębiania się w zagmatwane ścieżki psychiki ludzkiej. Nie jest to też film o ambicjach społecznych i socjologicznych. Fellini, artysta barokowych kontrastów i przeciwstawień, będzie raz zwalczał a raz ulegał dydaktycznemu znaczeniu sztuki. W tym jednak przypadku, duchem filmu jest idealnie uchwycona jałowość i monotonia prowincjonalnej egzystencji. Akcja toczy się w małym miasteczku, gdzie każde wydarzenie urasta do kosmicznych rozmiarów - z poczucia, że prawdziwe, wspaniałe życie toczy się gdzieś poza murami miasta. Fellini, malując przypadki i doświadczenia "vitellonów" uchwycił istotę prowincjonalizmu - ową paraliżującą niemożność, stegnację duchową, żałosne naśladownictwo zwyczajów wielkiego świata, brak perspektyw, ciągłe kibicowanie i tęsknotę "za czymś innym". Wielu uważa ten właśnie film za szczytowe osiągnięcie Felliniego.
Następne trzy filmy Włocha to tzw. "Trylogia samotności". Łączył je jeden przewodni motyw - w zakończeniu bohater odnajdywał swoje człowieczeństwo. Pierwszym filmem cyklu jest wspaniała "La Strada" (polskie tłumaczenie jest dosyć zgrabne, ale nie oddaje klimatu filmu - "Na gościńcu"). Zamiłowanie do cyrku dało tutaj silnie o sobie znać, eksplodując w przedziwnej historii wędrownych kuglarzy. W postaciach brzmią trzy ważne dla Felliniego wartości:
- Zmysłowa cielesność : Zampano
- Pierwiastek duchowy, który łączy nas ze światem : Galsomima
- Fantazja, wolność, sztuka, marzenie : "Szalony".
Neorealiści ostro zaatakowali "La stradę", zarzucając jej ucieczkę w krainę literackości i fantazji. Rzeczywiście, jest to film głęboko poetycki, zrywający z neorealistycznym "pokazywaniem typowego życia". Ponadto, Fellini cały czas balansuje na krawędzi arcydzieła i kiczu. To chyba właśnie to, na równi z posługiwaniem się typowo jarmarcznym tworzywem, stanowi o niesamowitości tego arcydzieła. Podobnie jak Chaplin, Federico miał nietypową zdolność przetwarzania banału w prawdziwą poezję. Samo posłanie "La Strady" jest proste i czytelne - potrzeba miłości jako remedium na samotność ludzką, potrzeba cierpienia i ofiary. Konieczność przezwyciężenia egoizmu. Jest tu także mit Orfeusza, który sam siebie składa w ofierze, by wyprowadzić z ciemności duszę ludzką. Ten aspekt pojawia się jeszcze w innych dziełach Felliniego.
Pozostałe dwa filmy trylogii to "Niebieski ptak" i "Noce cabirii".
Trzecia produkcja o której warto wspomnieć podczas rozmowy o Fellinim to "Osiem i pół". Jest to jeden z jego najbardziej autorskich filmów, i zdaje się mówić o kryzysie który dotknął w pewnym momencie samego mistrza. Główny bohater - reżyser - nie może nakręcić kolejnego filmu. Miota się między koncepcjami, walczy o swoją osobowość. Reszta postaci to marionetki teatru jego duszy, personifikują siły które ścierają się w jego psychice. Są jakby przekrojem świadomości ideowej i kulturowej tamtych czasów, ale zarazem przypominają maski - przerysowane, przejaskrawione. Jest to dramat artysty, który musi wystawiać na widok publiczny swoje myśli i uczucia. Nie potrafi rozróżnić tego co jest prawdą, a co zmyśleniem. Z drugiej strony, podobnie jak "La strada", jest to manifest kina lirycznego, a nie epickiego. Momentami ociera się o punkt styku z surrealizmem. To sztuka odkrywająca tajemniczość świata, nie próbująca jej tłumaczyć. W "Osiem i pół" widać też obawę. Fellini delikatnie parodiuje pewne motywy ze swoich poprzednich filmów.
Dzieło można też rozumieć jako dramat człowieka który nie umie kochać kobiet na zasadach normalnego partnerstwa. Poszczególne role żeńskie reprezentują wcielenia pewnych sztucznie rozdzielonych aspektów kobiecości, które na koniec, w wielkim cyrkowym widowisku, mają połączyć się w pełnie - nieosiągalne marzenie biednego Guida.
Ciężko zawrzeć wszystkie aspekty tak genialnego twórcy jakim był Fellini w tak krótkim tekście. Od pewnego momentu każda kolejna jego produkcja była arcydziełem, i dlatego znaczenie takich filmów jak "Słodkie Życie", "Gulietta i duchy" czy "Satyricon" jest tylko niewiele mniejsze niż znaczenie tych trzech które wybrałem. Myślę jednak, że właśnie one dają najbardziej spójne świadectwo myśli przewodniej twórczości Felliniego. I mimo wszystko - na tych filmach naprawdę ciężko się nudzić.
"Nie mam dość pokory, by przestać robić filmy o samym sobie..."
Federico Fellini, FILMOGRAFIA
1950 "Światła Variete"
1952 „Biały Szejk"
1953 "Wałkonie"
1954 "Biuro matrymonialne (epizod filmu "Miłość w mieście")"
1954 "La Strada"
1955 "Niebieski Ptak"
1957 "Noce Cabirii"
1960 "Słodkie życie"
1962 "Kuszenie doktora Antoniego (epizod filmu Boccacio '70)"
1963 "Osiem i pół"
1965 "Gilulietta i duchy"
1968 "Tobby Dammit (epizod filmu "trzy kroki w szaleństwo")
1969 "Fellini Satyricon"
1970 "Klowni"
1972 "Rzym"
1974 "Armacord"
1976 "Casanova"
1978 "Próba orkiestry"
1980 "Miasto kobiet"
1983 "A statek płynie"
1985 "Ginger i Fred"