Relacja z pierwszego zjazdu Wywroty (Środa Śląska)

Redakcja
Redakcja
Kategoria kultura · 17 sierpnia 2000

Na początku było słowo, potem zrodziła się Wywrota (ponad dwa lata temu), później się rozwijała i uznaliśmy, że przyda się zjazd. Wszystkie z powyższych pomysłów były świetne, ale najlepszy był ostatni ;-). To wiedzieliśmy od początku i tak okazało się na końcu...

 

wstęp

Un!, deux!, troi!, quatre!, cinq!, six!, sept!, huit!, huit!, huit!!! (czyt. też: WEED) - tak zaczął się występ legendarnego już zespołu o bajecznej nazwie Krótkie Nazwy Są Chujowe uświetniającego równie legendarną imprezę: Pierwszy (Drugi? [tak chce SKC]) Zjazd Wywroty. Zespół ten utworzono kilka minut wcześniej i już od tego momentu było jasne, że oto zrodził się czołowy przedstawiciel nowej fali w freejazzie. Zespół w składzie SKC (drums, spirit of group), Weed (guitar, bass guitar, every guitar), Saturn (voice, voices, even vocal, lirycs, dirty words) powstał na wyraźne żądanie uczestników zjazdu od kilku dni obecnych na zjeździe nieoficjalnym i właśnie upajających się pierwszym wieczorem zjazdu oficjalnego. Ale po kolei.

Na początku było słowo, potem zrodziła się Wywrota (ponad dwa lata temu), później się rozwijała i uznaliśmy, że przyda się zjazd. Wszystkie z powyższych pomysłów były świetne, ale najlepszy był ostatni ;-). To wiedzieliśmy od początku i tak okazało się na końcu. Ale po kolei ;)

 

prapoczątek

Wtorek. Przyjeżdza Yah ("MDK też lubi Aniołka") i Liryk ("pauperyzacja twojej mentalności nie obliguje mnie do przeprowadzenia merytorycznej konwersacji z tobą..."). Odwalają czarną robotę (czyt. latrynę) i imprezują z Arkiem i z Anką, a także z bratem Arka i Tomazinem - oni siłą rzeczy byli wcześniej. By the way - mam nadzieję, że wiecie, kto to Arek, bo była Pewna Pani, która przyjechała i nie wiedziała... ;-)
Zjazd powoli nabiera klimaciku i rumieńców.

intro

Dojeżdża sporo osób, Brylu, Gigi, Seidhe, dojeżdża także SKC, co jest warte podkreślenia, bo on ma dość daleko jednak. Trwa nieoficjalna część zjazdu. Krystalizują się poglądy i atmosfery. Szklanki, kieliszki i butelki też się krystalizują ;-)
Jest miło.

demówka

Piątek. Wszyscy czekają na Saturna (he he, żarcik, nie mogę tego wiedzieć, bo tak się złożyło, że mnie jeszcze nie było). Puszczany jest Perfect i... Budka Suflera. Ktoś improwizuje przez mikrofon "na temat". Anka Tęcza tymczasem ewakuuje się do domku i to sprawia, że z Saturnem zobaczą się dopiero nazajutrz.

Noc. Leniwie pali się ognisko. Rzeczony literat przyjeżdża. Przedstawia się jako Maciek, czym wprowadza trochę zamieszania.

-Jaki, kurwa, Maciek? - rzuca niedyskretnie Brylu w stronę Arka.
-Saturn. - odpowiada niepewnie Arek, bo pewnie też nie jest pewien.
-Aaaa. To trzeba od razu, że Saturn.

Wszyscy patrzą na Saturna, żeby potwierdził. Coś w rodzaju passworda w realu. Ten wyjmuje z torby wino marki Sophia i toruńskie pierniczki. Częstuje wszystkich pierniczkami (a winem nikogo...). Password accepted.

Za chwilę popełnia gafę, bo nie rozpoznaje SKC (było ciemno). Przychodzi zespół Marianna, wszyscy noszą sprzęt. I tak jutro Saturn z SKC ich nie poznają (zespołu). O dwunastej Gigi mówi: oficjalny zjazd się zaczął. Robi się lżej na sercu. Saturn wyjmuje swoją poezję i katuje nią coponiektórych. Największe zainteresowanie udaje Seidhe.

Ludzie dyskutują praktycznie o wszystkim; Arek opowiada o Ukrainie i Ance, Saturn kawały i o włamaniu, Yah mówi, że jutro wyjeżdża i łapie przy okazji doła, SKC nabija się, że leci Budka Suflera. Koło trzeciej nie ma czego dorzucać do ognia, zostaje trochę nalewki za 3,50 (Sophia skończyła się jeszcze przed dwunastą), najwytrwalsi idą do pokoju Arka (pamiętam, że poszedł tam gospodarz, Yah i Saturn i chyba SKC). W pokoju Arek włącza Wywrotę, a Saturn przez chwilę daje się nabrać, że Arek ma łącze z siecią. Szperają coś, czytają niektóre teksty, jest rozmowa, czy Ambroży może mieć pięćdziesiąt głosów i średnią 9.5 na co Saturn mówi, że obowiązuje domniemanie niewinności (problem rozwiąże MDK mówiąc nazajutrz radośnie: "wypierdoliłem Ambrożego!").

Potem zostają tylko Arek i Saturn, oglądają zdjęcia niektórych dziewczyn w Aktach i uznają, że najładniejsze ma Gagatka. Odpalają stronę i galerię Gagatki, bo okazało się, że to też Arek ma na dysku. Potem jeszcze oglądanie animacji stworzonych przez Arka i Ankę. O piątej decydują się, że czas spać.

dzień pierwszy

Na polu namiotowym (jeszcze wtedy jest tylko jedno) pobudkę robi Saturn (4 godziny snu bez karimaty, no no), bez ostrzeżenia wypalając kawał. Większość się śmieje (spora część z litości ;), ale nie ma jeszcze Sławka, który z Saturna kawałów będzie śmiał się najgłośniej.

Następnie wszyscy idą do kranów, umyć się, a potem po jogurciki i bułeczki do najbliższego sklepu. Niektórzy zostają i korzystając z nieobecności Saturna i Bryla, czyli tych, którzy obudzili wszystkich, wykorzystują tę chwilę na sen. Saturn przy okazji przypomina sobie, że nie obudził Arka, więc to przepraszająco czyni, a ten, również przepraszająco, zobowiązuje się, że zaraz zrobi herbatę. W sklepie nie ma muesli (czy jak to tam się pisze), ale są jogurty (fuj!, ale Gigiemu smakują, zresztą jedzą je wszyscy) i Marycha's Corn Flakes (Seidhe i Saturn jedzą je, aż im się uszy trzęsą, a Seidhe na dodatek upiera się, że te płatki są z ziołem).

Ludzie gadają o różniastych rzeczach, jest Yah, więc oni z Seidhem najbardziej o komputerach, Brylu o śpiewniku i Wywrocie, Gigi o Wrocławiu, SKC o muzyce ogólnie ("dla mnie skończyła się w 75. roku"). Saturn idzie wskanować zdjęcia ze Szwajcarkami, które potem Anka Tęcza przejrzy i będzie się nabijała z nazw, które ponadawał plikom. Chłopaki jedzą coś i rozmawiają, Seidhe czyta Świetlickiego i mówi, że nie rozumie, Yah mu wtóruje, Liryk bierze tomik ("Schizma") i czyta go od pierwszego do ostatniego wiersza chodząc wzdłuż stawu i kontemplując. Arek poszedł po Ankę, żeby zrobiła obiad, Saturnowi przypomniało się, że zeszłej nocy pokazywał mu filmy na twardym dysku. Zaprasza (w Arka imieniu, oczywiście ;) resztę do obejrzenia Blade Runnera. Chłopacy podchwytują pomysł, Liryk zostaje i wciąż czyta, a SKC w połowie cicho wychodzi, na Arka komórkę (bo zdążył już przyjść) dzwoni ktoś do Saturna. Po wciągnięciu filmu, w tej samej sekundzie wpada znów Arek, że obiad gotowy. Elegancko się zgrało - mówi Saturn, a

Gigi mu wtóruje. Barszcz jest świetny - mówi Seidhe i zgadzają się z nim wszyscy. Anka Tęcza i SKC powinni założyć restauracje on-line połączoną oczywiście z Wywrotą. Potem jest siesta, przyjeżdża MDK. Ludzie witają się. Później przyjeżdża Kruszyna z Pawłem. Kim on jest na Wywrocie? - pyta Saturn. - Nikim - odpowiada z powagą SKC, a potem wszyscy wybuchają śmiechem, bo w dialogu nie chodziło o to, o co mogło się wydawać przy nadinterpretacji. W każdym razie Paweł i Kruszyna okazują się w porządku i żeby nie zmyć dobrego wrażenia sami zmyją się nazajutrz (Kruszyna: masz minusa jak stąd do Suwałk, czy tam do Elbląga za ten przedwczesny wyjazd ;). Każdy już rozmawia z każdym i ogólnie robi się fajnie.

Przyjeżdżają: Weed z Martą, Negatywka, Frances i Pogo - ogólnie Bydgoszcz zasilona Lublinem. Będą odgrywali kluczową rolę w koncercie. Marta jako najlepsza fanka Krótkich (pierwszego dnia świetną fanką była także Anka Tęcza), Pogo jako pogujący fan Krótkich, a Negatywka i Frances będą się ładnie uśmiechały. Weed to wiadomo co będzie robił i wiadomo, że znów (jak na zjeździe #anarchii) nic nie odbyłoby się bez niego.

Wycieczki do sklepu i do lasu po drewno. Nawet nie zauważają jak wszyscy siedzą przed sceną. Skądś wzięli się jacyś bardzo dorośli ludzie (redakcja Rolanda) i bardzo małe dzieci. Dorośli będą siedzieli do późnej nocy, dzieci pójdą w momencie, gdy na scenę wyjdzie zespół Krótkie Nazwy Są Chujowe. Najpierw jednak zagra Marianna. A jeszcze wcześniej wyjdzie Arek, konferansjer imprezy, którego potem odciąży Saturn. Marianna gra, zespół jest niezły, szczególnie niezła jest gitarzystka robiąca na początku za statyw (Krótkie Nazwy nie miały takich statywów! Czemu?). Marianna wciąż gra, chłopacy i dziewczyny piją wina (Egri Bor) i piwa (pamiętacie wrocławskiego fulla, o którym śpiewało się piosenki?). Marianna przestaje grać, bo spod sceny lecą prośby o klasykę, a chłopacy nie znają tego naukowego terminu ;) Odbywa się krótkie jam session, śpiewa owa Anka z Marianny i reprezentantka Wywroty - Frances. Wszyscy się dobrze bawią, ale MDK, gdy usłyszał informację o tym, że jest możliwość stworzenia supergrupy Krótkie Nazwy nie myśli i nie mówi o niczym innym. Właściwie on o tym krzyczy ;) Nerwy puszczają kolejno Weedowi, Saturnowi, Seidh'owi i SKC i w końcu samemu Arkowi, który poganiany przez MDK zapowiada żądnych grania chłopaków. MDK chwyta kamerę pewniej i wszystko będziecie mogli sobie obejrzeć.

Koncert to jest poezja, niezrozumiała i awangardowa poezja, ale ludziom się podoba, nie wiadomo na ile dzięki miodności występu, na ile dzięki alkoholowi, a na ile dzięki apelowi Saturna ("teraz my będziemy grać, a wy będziecie udawać, że wam się podoba, bo to jest freejazz i tak wypada"). Chłopacy grają najpierw raz, potem jest przerwa, a następnie na prośbę publiczności (dzięki Bąku) grają raz jeszcze. Te występy przejdą do historii. Przy okazji koncertu Saturn ogłasza konkursy, quizy (nagrodami są kombinerki), a także wrzuca kawał o czarnym rycerzu.

Ufff.... dzieje się tyle, że nie jestem w stanie tego opisać. Ale wszystko to mało. Gdy w końcu przeintelektualizowane i obrazoburcze teksty Saturna i arytmiczna, ambitna muzyka SKC i Weeda przestały grać na scenę weszły... Brat(h)Anki!!! To był szok, nie wiedzieliśmy, że Brat(h)Anki tak przeklinają. Potem poszliśmy spać, a Brat(h)Anki chciały od nas papierosy. Seidhe eksperymentuje z winem. Czad. Czego by tu autor nie napisał - nie uwierzycie.

dzień drugi

Po szaleństwach poprzedniego wieczoru ludzie obudzili się późno. Żałuj Yah, że wyjechałeś tak szybko. Ten dzień przejdzie do historii. Dzień drugi pełnił raczej funkcje amortyzatora i hamulca. Znów jogurciki, płatki, herbatka, mleczko, cień. Tyle rano. Każdy gada z każdym, o wszystkim. Potem schodzi na Wywrotę, totalna reorganizacja, Arek rozdaje działy, każdy rzuca pomysły. Saturn mówi, żeby spisywać pomysły. Spisują. Dużo tego. Wszyscy odetchnęli z ulgą, że do SKC wraca poezja. Koniec z dodawaniem wszystkiego jak leci. Nowy etap w życiu serwisu. Zmian jest więcej. Arek opowie o wszystkim, jak go ktoś zapyta.

Wpada Natala. Pyta Saturna o toaletę. Nie poznaje nikogo, oprócz MDKa, zaprzyjaźnia się z Anką Tęczą. Kradnie MDKa i wypada. Potem są niezarejestrowane (bo nie ma MDK...) jam sessions i różne takie historie. Marta ewidentnie potwierdza, że jest największą fanką zespołu Krótkie Nazwy Są Chujowe. Wcześniej, gdy Natala jeszcze była, też się śmiała i coś próbowała, ale Palmę Pierwszeństwa dajemy zdecydowanie Marcie. Była przez cały zjazd i dawała nam niezłego powera. Podobnie jak Pan Pogo.

Wieczorem jest ognisko, kolacja (znowu ryż, ale pyszny ;-), gadamy o poezji Grzegorza Cezarego Skwarlińskiego. Różne rzeczy się dzieją, po gorączce sobotniej nocy jest spokojnie. Oficjalnie Saturn żegna wszystkich (i każdego z osobna), potem jeszcze oficjalniej wszystkich żegna Arek - Śliwowicą. Weed gra to słynne "Wish You Were Here" i MDK się pewnie wzrusza, chociaż nic nie daje po sobie znać. Liryk zalicza kolejny zgon (dzień wcześniej zaliczył taki, który mógłby być tematem na inny artykuł). Wszyscy zajmują się jakimiś tematami zastępczymi, żeby nie myśleć o tym, że to już koniec. Patrzymy na "kopulujące gwiazdki", zaczynamy zjeżdżać siebie nawzajem, wszystko jednak w bardzo koleżeńskim stylu. Coś się kończy, jakaś ważna i niemal metafizyczna historia. Ludzie usypiają przy ognisku. Wkręcamy Bąkowi, żeby zaparkował audicę i że jest trzecia, chociaż dopiero pierwsza, a jest tylko duży fiat Arka. Wszyscy idą spać, zostaje Saturn i Seidhe. Gaszą ognisko, niepomni, że jeszcze im się przyda. W międzyczasie przybył pewien Sławek, który widocznie nie ma żadnego powodu by iść w kimono. W momencie, gdy Saturn i Seidhe kierują się do ogniska, znajdują przy namiocie MDKa ziemniaki. Obaj są głodni... No, postawcie siebie w takiej sytuacji, śmiało, postawcie, no, i jak, no, powiedzcie, co robicie, no? ;-) Ale nie, nasi bohaterowie bardzo dżentelmeńsko budzą MDKa i pytają czy to jego ziemniaki, ten zaprzecza, najpierw mówi, że nic nie wie o ziemniakach, gdy jednak detektyw Seidhe zaczyna drążyć ten temat, przyznaje się że znalazł (gwoli prawdy - MDK jest zaspany i zupełnie nie wie, o co nam chodzi). Na dźwięk słowa ziemniaki Gigi i Sławek podrywają się i chcą je upiec w ognisku razem z nami (a czy ktoś powiedział, że my je chcemy do ogniska? ;). Budzą nawet Bryla - ten jednak powtarza - "ja Wywrota, ja Wywrota, ja Wywrota". Podejrzewają Arka o przekazy podprogowe na Wywrocie, ale teraz ważniejsze są ziemniaki, reszta jutro. Całą czwórką - Sławek, Gigi, Seidhe i Saturn - idą do ugaszonego prawie ogniska, rozpalają je na nowo, wrzucają ziemniaki w żar (żeby nie powiedzieć - ogień). Cwaniacy (Sławek i Saturn) każą Seidhowi i Gigiemu stać na warcie dwie godziny, sami zaś idą do namiotów spać. Całą czwórką - Sławek, Gigi, Seidhe i Saturn - idą do ugaszonego prawie ogniska, rozpalają je na nowo, wrzucają ziemniaki w żar (żeby nie powiedzieć - ogień). Cwaniacy (Sławek i Saturn) każą Seidhowi i Gigiemu stać na warcie dwie godziny, sami zaś idą do namiotów spać. Rano okazuje się, że większość ziemniaków się spaliła. Te, które zostały (przypominam, jest piąta rano) Saturn pragnie oskrobać, cały problem tkwi w nożu, a raczej jego braku. Tradycyjnie Saturn wszystkich budzi, chodząc od namiotu do namiotu i szukając noża. Pan Pogo (dzięki ;) daje nóż. Następuje skrobanka. Jedzą ziemniaki. Potem skądś pojawia się Kruszyna i zostawia chłopakom list. Za późno. Ziemniaki zjedzone. Znów spanie.

Gigi i Seidhe budzą Cwaniaków, a Największy Cwaniak (Saturn) z totalnie zaspaną miną poleca Gigiemu ?pożyczyć" kilka ziemniaków spod okna Arka. ?Kradną" osiem (?a kogo mogliśmy zapytać, no kogo?"). Uratują się z ogniska cztery, akurat. Jedzą, idą spać. Właściwie chyba chronologia nie została zachowana. To nie takie ważne. Działo się tyle, że narrator zapamiętał najwyżej połowę.

Dzień trzeci - Service Pack

Ludzie w odjazdach i rozjazdach. Rano wyjeżdża Biłgoraj, następnie Bydgoszcz i Lublin, potem Warszawa i Toruń, z tym, że Toruń jeszcze wróci (MDK ;).

Wrócił. Do późnej nocy rozmowy, Żubrówka, potem znów wybór ładnych zdjęć z Wywroty. Znów dużo się dzieje. Saturn idzie spać bez ostrzeżenia.

O drugiej przychodzi pielgrzymka, żeby się z nim pożegnać. Sławek opowiada kawały. Najlepszy jest o kredkach.

Jeszcze wcześniej przy ognisku brat Arka powiedział: ?no, to ja pójdę do kościółka" (a trzeba wszystkim wiedzieć, że było koło północy). To był ten moment, kiedy zjazd się skończył.

Jeżeli chcesz posłuchać muzyki zespołu Krótkie Nazwy Są Chujowe to możesz ściągnąć ze stron Wywroty pliki MP3 albo zamówić płytę z nagraniami.