Pisanie o muzyce – recenzja książki „Muzyka wzwodzi. Diagnozy i portrety" Andrzeja Chłopeckiego

Grzegorz Cezary Skwarliński
Grzegorz Cezary Skwarliński
Kategoria książka · 21 czerwca 2020

 

Pisanie na temat muzyki jest jak tańczenie na temat architektury.”

Frank Zappa

 

„[…] gdy barwa dźwięków działa na ciebie kojąco lub pobudzająco – to już coś. Jesteś wrażliwy na brzmienie.” Nigdy nie jest za późno, Andrzej Chłopecki

 

Otwierające stwierdzenie znanego muzyka rockowego ma w sobie dużo prawdy, ale można je rozumieć w różny sposób. Nie jest łatwo pisać o muzyce, słowem przekazać to, co niosą ulotne dźwięki. Wydaje się więc, że pisanie o muzyce pozbawione jest sensu (bo i tak nie przekażemy jej istoty). Z drugiej jednak strony w jaki sposób poznawać muzykę? Wyłącznie poprzez słuchanie? Jak dowiedzieć się o ciekawych dokonaniach? Na co zwrócić uwagę? Co by było gdyby nikt nie podejmował trudu opisania tego, co przekazują/opisują dźwięki? Wystarczyłoby krótkie zdanie: „posłuchaj, warto”? Wątpię.

Na szczęście o muzyce pisze się dużo, mimo że nie udaje się w powstałych tekstach oddać wszystkich jej niuansów. Niektórym krytykom muzycznym operowanie słowem wychodzi całkiem udanie, niektórym mniej. Tak jak w twórczości muzycznej są w tym gronie osoby, które zasługują na miano wirtuoza. W moim odczuciu takim „wirtuozem” wśród muzykologów i krytyków muzycznych był Andrzej Chłopecki (1950 – 2012), który potrafił niezwykle plastycznie opisywać muzykę. Opisywać z powagą, ze znawstwem, z ironią, pasją, sercem, a przede wszystkim z czymś co uważam za ciepłą zachętę do słuchania i własnego odkrywania ulotności muzyki. 

Książka pt. Muzyka wzwodzi. Diagnozy i portrety to zbiór felietonów i esejów na temat muzyki, wydany w 2014 roku.

Zamieszczone w wydawnictwie teksty ukazywały się w różnych periodykach na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Nie jest to pierwszy zbiór z tekstami Andrzeja Chłopeckiego, ale najbardziej różnorodny. W książce znajdziemy więc artykuły od muzykologicznych poczynając, poprzez diagnozy/przemyślenia nad kondycją muzyki, na krótkich szkicach o... słuchaniu (np. Brzmienie ciszy) kończąc. Niektóre z felietonów trącą już myszką (np. Poradnik melomana), niektóre są nadal bardzo aktualne (np. Ta okropna nowa muzyka). Na swojej atrakcyjności jednak nie tracą. Większość tekstów jest uniwersalna i choć czasy się zmieniają a muzyka wraz z nimi, to jednak główne przesłanie pozostaje ciągle to samo – muzyki trzeba słuchać z uwagą. Podobnie jak z czytaniem, jak rozproszymy uwagę podczas lektury jakiejś książki, to coś tracimy, czegoś nie zrozumiemy, czegoś nie przeżyjemy. Jak nieuważnie czegoś słuchamy (np. puszczamy muzykę w tle), to też wiele tracimy. Nie wychwycimy cichych brzmień, nie usłyszymy niuansów (dlatego zaleca się obcować z muzyką przy pomocy dobrych słuchawek), nie odczujemy prawidłowo emocji niesionych przez kompozycje (muzyka wzwodzi jak twierdzi autor).

Zbiór jest uzupełniony o teksty dłuższe, bardziej krytyczne, wręcz analizujące. Szczególnie interesujące są zapiski autora na temat w jaki sposób odbiorcy muzyki „dają się łapać” na różnego rodzaju „chwyty marketingowe”. Zarówno ci mniej wymagający (Rubik, czyli triumf hucpy) jak też ci bardziej (Preisner, czyli apologia kiczu).

Wielu czytelnikom teksty zamieszczone w książce będą się podobać, wielu może być zdegustowanych (nie tylko tych bardziej „konserwatywnych” słuchaczy). Muzyka wzwodzi. Diagnozy i portrety ma wzbudzać kontrowersje, ma pobudzać do własnych przemyśleń i – moim zdaniem – wywoływać potrzebę indywidualnej eksploracji świata muzyki. Czy to się książce udaje? Z pewnością.

Na koniec, powróciwszy do otwierającego motta, można powiedzieć, że Chłopeckiemu  „tańczenie architektury” wychodziło bardzo dobrze.

Grzegorz Cezary Skwarliński ©

 

Muzyka wzwodzi. Diagnozy i portrety 

Polskie Wydawnictwo Muzyczne SA, Kraków 2014

str. 522