Kim naprawdę jestem? - przedpremierowo o książce "Song nauczycielki" V. Hjorth

Beata Igielska
Beata Igielska
Kategoria książka · 21 lutego 2020

 

„Song nauczycielki” to nowa książka Vigdis Hjorth, która podbiła moje serce opublikowaną w Polsce w 2018 roku powieścią „Spadek”. Norweska pisarka kolejny raz opowiada głęboką, poruszającą historię dojrzałej kobiety. I znów zmusza czytelnika do refleksji nad sobą i nad światem, w którym żyjemy.

Lotte Bøk ma pięćdziesiąt siedem lat. Mieszka samotnie w zadbanym domu, jest uznaną wykładowczynią w Wyższej Szkole Sztuk w Oslo. Podczas zajęć pracuje przede wszystkim z przyszłymi aktorami. Jej konikiem jest twórczość

Bertolda Brechta.

Życie bohaterki wydaje się poukładane i doskonale zaplanowane. Lotte systematycznie kontaktuje się w mieszkającą w Australii córką i wnukami, jest zapraszana na światowe konferencje, cieszy się uznaniem przełożonych, współpracowników i studentów, lubi długie spacery i odpoczynek na łonie natury.

Wszystko zmienia się, gdy w jej świat wkracza młody, ambitny Tage Bast. Mężczyzna proponuje Lotte udział w niecodziennym eksperymencie – będzie towarzyszył jej z kamerą przez kilka tygodni, zarówno w pracy, jak i poza nią. Ma z tego powstać film ukazujący związki między nauczaniem a życiem prywatnym wykładowców.

Lotte uznaje, że nie ma nic do ukrycia, a związki między sztuką i realnym życiem są jej szczególnie bliskie ze względu na dramatopisarstwo Brechta. To właśnie podczas wykładów i zajęć stara się uświadomić studentom, że przesłanie sztuk niemieckiego pisarza jest ponadczasowe i uniwersalne.

Od pierwszego nagrania w życie wykładowczyni zaczyna jednak wkradać się niepokój, a między nią i młodym reżyserem rozpoczyna się pełna napięć i emocji gra, która ostatecznie doprowadza do skandalu i zupełnie nowego etapu w życiu głównej bohaterki.

Więcej nie zdradzę, by nie popełnić grzechu spojlerowania. Napiszę jednak, że relacje między Lotte i Bastem śledzi się z zapartym tchem, mimo iż akcja wcale nie pędzi z zawrotną prędkością.
Na tym właśnie polega siła tej książki – smakuje się ją niczym miód spadziowy, który jest zdrowszy od miodu nektarowego, ale zazwyczaj nie tak słodki i przyjemny w smaku.

Książka Vigdis Hjorth nie jest tylko historią wykształconej kobiety, która dała się wciągnąć w niebezpieczną grę.
To także, a raczej przede wszystkim, intrygująca opowieść o rolach, jakie na co dzień odgrywamy w teatrze życia, o maskach, które zakładamy w zależności od sytuacji.

- Kim tak naprawdę jestem? - to pytanie, tylko z pozoru banalne i ogólnikowe, w pewnym momencie musi zadać sobie Lotte. To pytanie zdaje się też cały czas prześladować czytelnika. Znalezienie odpowiedzi na nie wcale nie jest łatwe, bo Vigdis Hjorth potrafi sprawić, że podczas lektury zagląda się nie tylko do duszy bohaterów, ale i do własnej...

„Song nauczycielki” to proza odzierająca ze złudzeń, obnażająca i prowokacyjna. Wybitna!
Na pewno nie jest to łatwa i przyjemna lektura, bo wcale nie ma taka być. Warto jednak się z nią zmierzyć, jeśli ceni się niebanalne opowieści.

Ta książka to także wielka gratka dla miłośników dramatów Brechta, gdyż Hjorth ukazuje ich treść i przesłanie w różnych kontekstach – w odniesieniu do wojny, ale i współczesnych nam czasów; ciekawie interpretuje też zachowania, decyzje i postawy najbardziej znanych postaci, jakie wyszły spod pióra autora „Matki Corauge i jej dzieci”.

I jeszcze jedna zaleta „Songu nauczycielki” - to mariaż ekonomii języka z pełnymi ekspresji opisami przeżyć wewnętrznych głównej bohaterki. Styl jest oszczędny, ale i wyrafinowany – takie połączenie to dla mnie to Prawdziwe Mistrzostwo !

BEATA IGIELSKA 

Książka "Song nauczycielki" Vigdis Hjorth (w przekładzie Marii Gołębiewskiej-Bijak) ukaże się 26 lutego 2020 r. nakładem Wydawnictwa Literackiego