Nie jest łatwym zadaniem zachęcić do przeczytania powieści, w której dużo się dzieje, jednocześnie nie zdradzając choćby odrobiny fabuły. Unikam słowa spojlery (kojarzy mi się tylko z jednym i nie jest to zdradzanie przebiegu akcji), ale czasami trudno nie wspomnieć czego może spodziewać się czytelnik w danej książce. Tak jest w przypadku nowej powieści Tomasza Mroza pt. Międzyczasowiec.
Wszystko zaczyna się od... urlopu (przepraszam, od Steinbacha). Jest to jednak tylko pretekst do rozpoczęcia historii pełnej tajemnic, niecodziennych zwrotów akcji i zaskakujących rozwiązań. Tym razem komisarz Przytuła nie rozwiązuje jednak konkretnej zagadki kryminalnej ale próbuje poznać rodzinne tajemnice i… sekrety swojego ojca. Jak w poprzednich historiach, które wyszły spod pióra Tomasza Mroza, pomagają mu w tym „śledztwie” siły niekoniecznie związane z rzeczywistością. Retrospekcje zawarte w powieści z początku mogą się wydawać niezwiązane z główną akcją. W miarę zagłębiania się w karty książki nabierają jednak znaczenia.
Czy Międzyczasowiec jest powieścią kryminalną? Według mnie nie. Nie ma tu konkretnej sprawy do rozwikłania, przestępcy oczywiście są obecni ale nie zawsze po tej spodziewanej stronie „barykady”. Trupów jest sporo, niektóre z nich nawet bardzo aktywne, jednakże nie czyni to powieści horrorem. Międzyczasowiec to raczej szeroko pojęta fantastyka, ale nie science-fiction. Moim zdaniem to powieść rozrywkowa. Rozrywka nie należy jednak do tych z rodzaju przyziemnych (nie tylko ze względu na elementy metafizyczne, choć główny bohater w pewnym momencie „robi w ziemi”). Pod płaszczykiem ironii i humoru są przemycane odwieczne pytania a także przekazywane fundamentalne wartości. Co to znaczy być przyzwoitym człowiekiem? Czy chęć przetrwania usprawiedliwia postępowanie? Czy wszyscy związani z aparatem politycznym PRL byli z gruntu źli? Czy śmierć działa w czyimś interesie czy tylko własnym? I wiele innych. Autor na większość z nich nie odpowiada pozostawiając to czytelnikowi.
Powrót do klimatów policyjno-metafizycznych znanych choćby z Dziecięcych zabaw tegoż autora może okazać się miłym zaskoczeniem nie tylko dla czytelników obeznanych z twórczością Tomasza Mroza ale też dla tych, którzy szukają czegoś innego, świeższego w literaturze zaliczanej do kręgu sensacyjno-kryminalnego. Co można powiedzieć tytułem podsumowania? Nic nie jest tym, czym się wydaje, więc uważajmy (szczególnie na Steinbacha).
Książkę do recenzji otrzymałem dzięki uprzejmości wydawnictwa Videograf
https://videograf.pl/pl/p/Wsciekla-skora-wyd.-2/2417
Grzegorz Cezary Skwarliński ©