Miasto dziewcząt to nowa powieść Elizabeth Gilbert i na pewno jedna z jej najlepszych książek. Autorce udało się połączyć poczucie humoru z powagą i życiowymi refleksjami, a także oddać ducha Ameryki lat czterdziestych i pięćdziesiątych minionego wieku. Od lektury trudno się oderwać, więc warto zarezerwować sobie na nią wolny czas.
Główną bohaterką i narratorką jest Vivian, którą na początku poznajemy jako leciwą kobietę. Jest 2010 rok. Vivian otrzymuje list od córki mężczyzny, który odegrał w jej życiu wielką rolę. Nie wiemy jednak, kim był ten człowiek. Zanim poznamy szczegóły, musimy uzbroić się w cierpliwość. W długim, obejmującym wiele stron wyznaniu Vivian opowiada Angeli o swojej burzliwej przeszłości, zaś czytelnik wciąż wyczekuje, kiedy wreszcie pojawi się ów
niezwykły mężczyzna. Buduje to niesamowite napięcie i sprawia, że pochłania się poszczególne rozdziały jednym tchem.
Lekturę napędza także barwna akcja, która skupia się na pełnym niespodzianek życiu głównej bohaterki. W 1940 roku Vivian trafia z małego prowincjonalnego miasteczka do Nowego Jorku. Ma zaledwie dziewiętnaście lat, ale już zdążyła przysporzyć swoim rodzicom wielu kłopotów. Właśnie wyrzucono ją z Vassar College, bo opuszczała zajęcia i oblała egzaminy. W przeciwieństwie do starszego brata, studiującego w Princeston, Vivian tak zalazła ojcu i matce za skórę, że postanowili wysłać ją do ciotki prowadzącej w Nowym Jorku teatr rewiowy.
Potrafiąca wspaniale szyć dziewczyna szybko zostaje zaakceptowana przez zespół. Czuje się potrzebna, bo zajmuje się kostiumami aktorek i aktorów. Gdy zaprzyjaźnia się z ekscentryczną tancerką, jej życie nagle zmienia się w ciąg imprez, nocnych zabaw w lokalach i erotycznych przygód. Pewnego dnia Vivian przypadkowo staje się przyczyną obyczajowego skandalu, co kolejny raz zmienia jej życie. Przysparza również wielu kłopotów innym osobom, także kochającej ciotce.
Czy bohaterce uda się podnieść z tej trudnej i upokarzającej sytuacji? I czy wyciągnie z niej wnioski na przyszłość?
By znaleźć odpowiedzi na te pytania, znów trzeba wykazać się czytelniczą wytrwałością, bo autorka stopniowo dozuje napięcie i fabularne niespodzianki.
Przyznam, że śledziłam losy Vivien z zapartym tchem, gdyż akcja jest nieprzewidywalna, a pojawiające się systematycznie nowe wątki dodatkową ją urozmaicają i sprawiają, że od lektury trudno się oderwać.
Dodatkowym plusem na pewno są kreacje bohaterów. Każdy ma tu swoja historię, dzięki czemu nawet epizodyczne postacie zapadają w pamięć i budzą duże emocje.
Elizabeth Gilbert potrafi snuć opowieści w gawędziarski sposób, zręcznie łącząc powagę z poczuciem humoru. Język, jakim Vivien opowiada o swojej przeszłości, pełen jest zabawnych, rozbrajających porównań i powiedzonek; potrafi ona jednak sprawić także, że w oku kręci się łza. Jest w Mieście dziewcząt miejsce na rozrywkę, ale i wzruszenia oraz głębokie refleksje. Te ostatnie pojawiają się zwłaszcza w drugiej połowie powieści, gdy główna bohaterka dojrzewa, dorośleje, a potem starzeje się, robiąc to z wielką godnością. Vivian jest postacią kontrowersyjną, niejednoznaczną, niezwykle dynamiczną – i to najbardziej mnie w niej ujęło.
Nowa książka Elizabeth Gilbert to także poruszająca opowieść o sile i potrzebie przyjaźni między kobietami, o miłości, która ma wiele twarzy, o lojalności, wierności, ale i niezależności.
Autorka napisała Miasto dziewcząt po śmierci swojej długoletniej przyjaciółki i partnerki. Ten smutek i poczucie straty oraz bezradność wobec przemijania dają się tu nieraz odczuć. To kolejny element budujący jedyny w swoim rodzaju klimat, który bardzo sugestywnie oddziałuje na emocje odbiorcy.
Czytało mi się tę powieść z wielką przyjemnością. Nieraz uśmiałam się do łez, nieraz wzruszyłam, zadumałam, zasmuciłam... I z wielkim żalem odwróciłam ostatnią kartkę.To książka, którą na pewno będę długo pamiętać i do której chętnie wrócę. Na razie odkładam ją z czystym sumieniem na półkę pt. Ulubione, obok Botaniki duszy – innej urzekającej powieści Elizabeth Gilbert.
BEATA IGIELSKA
Książka "Miasto dziewcząt" Elizabeth Gilbert (w przekładzie Katarzyny Karłowskiej) ukaże się 4 września 2019 r. nakładem Domu Wydawniczego Rebis