Lektura na długą majówkę - recenzja książki "Czas ognistych kwiatów" Sarah Lark

Beata Igielska
Beata Igielska
Kategoria książka · 30 kwietnia 2019

„Czas ognistych kwiatów” to napisana z ogromnym rozmachem powieść historyczno-obyczajowa. Pierwszy tom nowej sagi Sarah Lark jest – tak jak jej poprzednie książki – magnetyczną historią o miłości, przyjaźni, nienawiści, ambicjach i wielkich emocjach. Od liczącej ponad osiemset sześćdziesiąt stron lektury trudno się oderwać! 


Jeśli ktoś poznał już powieści niemieckiej pisarki, wie, o czym mówię. Jeśli nie – najwyższy czas, by przetestował to na swojej czytelniczej skórze:) 
Sarah Lark od lat tworzy kilkutomowe, liczące nawet kilka tysięcy stron sagi, których akcja osadzona jest przede wszystkim w Nowej Zelandii. Moja fascynacja tą prozą zaczęła się od debiutanckiej książki „W krainie obłoków”. I trwa do dziś – na każdą nową powieść autorki czekam z wielką niecierpliwością. 

„Czas ognistych kwiatów” otwiera nową, wielowątkową sagę, której akcja zaczyna się w pierwszej połowie XIX wieku. 
W niemieckiej Meklemburgii zamknięta, luterańska społeczność przeżywa ekonomiczny kryzys. Lepszym jutrem ma okazać się odległa, lecz tania ziemia. Podobno w dalekiej Nowej Zelandii można nabyć ją za przysłowiowe grosze. Tam właśnie najbardziej zamożni przedstawiciele religijnej gminy chcą stworzyć własny Kościół, zajmować się rolnictwem i kontynuować tradycje. 

Podróż do krainy rzekomo mlekiem i miodem płynącej okazuje się piekłem na ziemi. W dodatku po przybyciu na miejsce wymarzona ziemia wcale nie spełnia oczekiwań przybyszów. Nie dość, że jej nabycie jest trudne, bo obwarowane różnymi warunkami, to jeszcze okazuje się, że osada, która okupiona została przelewem krwi, nawiedzana jest przez niszczycielskie i niebezpieczne powodzie... 

Na tle tych dramatycznych wydarzeń rozgrywają się losy bohaterów, którzy wywodzą się z różnych środowisk, mają odmienne charaktery i doświadczenia. Łączą ich jednak marzenia o dostatku, szczęściu i spełnieniu. Problem w tym, że nie wszyscy rozumieją te pojęcia tak samo. 

Od samego początku uwagę przykuwa wątek miłosny. Z czasem pojawiają się kolejne opowieści o ludziach pełnych emocji, zdolnych i do wielkich wyrzeczeń, i do wielkiego zła... 
Ich losy śledzi się z zapartym tchem. Jednym się kibicuje, gdyż nie brak tu postaci budzących sympatię i podziw, innych nie znosi się, bo mają paskudne charaktery i po prostu nie dają się lubić. 
Takie kreacje mogą na pierwszy rzut oka wydawać się schematyczne, ale autorka przygotowała dla czytelników wiele fabularnych niespodzianek. Poza tym niektórzy bohaterowie okazują się bardzo dynamiczni – musi upłynąć sporo czasu, zanim uda się wydać o nich jednoznaczny osąd. 

W „Czasie ognistych kwiatów” poznajemy trzy pokolenia. Domyślam się, że najmłodsi, będący tu zaledwie dziećmi, staną w centrum uwagi kolejnej części, na którą czekam z wielką niecierpliwością. 

Osobiste dramaty postaci to na pewno wielki plus fabuły. Nie sposób jednak nie wspomnieć też o historycznym, społecznym i obyczajowym tle. 
Sarah Lark z dogłębną znajomością problematyki opisuje trudy codziennego życia pionierów, którzy w XIX wieku osiedlali się w Nowej Zelandii. Musieli nie tylko radzić sobie z nieznanym dotąd klimatem i nieokiełznaną przyrodą, ale i z zupełnie inną kulturą oraz z własnymi demonami. 

Autorka pięknie i wzruszająco pisze o miłości, przyjaźni, rodzinie, religii oraz nowym świecie, który niósł nadzieję, ale był też pełen różnych pułapek i niebezpieczeństw. 

„Czas ognistych kwiatów” to także ponadczasowa opowieść o wolności i jej potrzebie, o prawie do niezależności, w jej wszystkich aspektach. 

Polecam z czystym sumieniem, przede wszystkim tym, którzy cenią historie niebanalne, mądre, trzymające w napięciu, ale i dające do myślenia.

BEATA IGIELSKA 

Książka "Czas ognistych kwiatów" Sarah Lark (w przekładzie Anny Makowieckiej-Siudut) ukazała się nakładem Wydawnictwa Sonia Draga 27 lutego 2019 r.