Czym jest zło? - premierowa recenzja książki "Złamane dusze" Simone St. James

Beata Igielska
Beata Igielska
Kategoria książka · 6 grudnia 2018

„Złamane dusze” to powieść łącząca cechy horroru, sensacji, kryminału i powieści psychologicznej. Całość wypada niezwykle zaskakująco i sprawia, że od lektury trudno się oderwać. Nawet jeśli nie jest się miłośnikiem wrażeń mrożących krew w żyłach, warto sięgnąć po tę książkę, gdyż w oryginalny sposób łączy ona realizm ze zjawiskami nadprzyrodzonymi. 

Przyznam, że „Złamane dusze” przeczytałam jednym tchem i z wielkimi emocjami, mimo iż nie jestem fanką tego typu literatury. 
Najpierw zaczęłam po prostu wertować książkę, ale szybko odkryłam, że akcja mnie wciągnęła i już jestem na pięćdziesiątej stronie. A potem pojawiło się coś, co doskonale zna każdy mol książkowy: jeszcze tylko jeden rozdział, jeszcze tylko jeden rozdział... 
Aż do ostatniej kartki! 

Niesamowity nastrój grozy tworzy już krótki prolog. Potem akcja z lat 50. minionego wieku przenosi nas do współczesności. Czasem jeszcze cofamy się o dwadzieścia lat, gdy w małym amerykańskim miasteczku została zamordowana starsza siostra głównej bohaterki, Fiony Sheridan. Zwłoki znaleziono na terenie byłej szkoły dla tzw. niegrzecznych dziewcząt. 

Gdy doszło do zbrodni, Fiona była nastolatką. Teraz jest niemal czterdziestoletnią dziennikarką, która niekoniecznie goni za wielkimi tematami, ale wciąż spokoju nie daje jej śmierć Deb. Nie chodzi nawet o to, że po tragedii rodzina się rozpadła. Fiona nadal nie jest przekonana, czy przed laty śledztwo zostało przeprowadzone w prawidłowy sposób. I czy odsiadujący wyrok chłopak Deb faktycznie ją zabił. 

Bieżące wydarzenia przeplatają się tu z retrospekcjami sprzed ponad sześćdziesięciu lat, dzięki czemu czytelnik wciąż przeżywa nowe emocje. 
W owianej niesławą szkole dla dziewcząt działy się rzeczy jeżące włosy na głowie. Doszło tam do tragedii, która ujawniona zostaje po wielu latach. Tam również pewne nastolatki zaprzyjaźniły się i zawarły pakt, który związał je na zawsze. 

Brzmi to wszystko złowrogo, ale nic dziwnego, gdyż nastrojem grozy, niepewności i lęku przesycona jest cała powieść. 
Czyta się ją z wypiekami na twarzy, cały czas zastanawiając się, które z opisanych zdarzeń były jedynie wytworem wyobraźni bohaterek, a które rozegrały się naprawdę. 

W „Złamanych duszach” realizm przeplata się z fenomenami, którym trudno dać wiarę. Jeśli dodamy do tego tajemnice związane z prawdziwą wielką historią dotyczącą drugiej wojny światowej, mamy niesamowity klimat i fabularne niespodzianki godne największych mistrzów literatury grozy, np. Stephena Kinga. 

Powieść Simone St. James nie tylko przeraża, ale i skłania do refleksji nad otaczającym nas światem. Ile jest w nim nieodgadnionych sekretów? Ile nierozwiązanych albo celowo zakamuflowanych kryminalnych zagadek, będących dziełem śmiertelników? Czym jest dobro i zło? I czy to drugie jest tylko pojęciem etycznym, czy przerastającym możliwości poznawcze człowieka absolutem? 

Na pewno nie polecam czytania „Złamanych dusz” do poduszki (chyba, że jest się miłośnikiem horrorów), ale rekomenduję tę powieść z czystym sumieniem. To nie tylko książka mająca straszyć, przerażać i podnosić adrenalinę. To lektura, nad którą warto się zatrzymać i zastanowić, bez względu na to, czy wierzy się w duchy i upiory, czy jest się sceptykiem, czy też nie. 

Świetna narracja, wyraziste dialogi i barwny styl to kolejne atuty, o których nie można nie wspomnieć. 
Dawno tak się nie bałam. I dawno nie przeżywałam treści książki aż tak dobitnie. 

BEATA IGIELSKA 

Książka "Złamane dusze" Simone St. James (w przekładzie Mateusza Grzywy) ukazała się 28 listopada 2018 r.  nakładem Wydawnictwa Niezwykłe