Bo Bułhakowa warto czytać także i dziś – „Fatalne jaja i Diaboliada”

Anna Bugajna
Anna Bugajna
Kategoria książka · 27 lipca 2018

Rosyjski pisarz Michaił Bułhakow znany jest gównie z powieści Mistrz i Małgorzata. Powieść ta to zarówno jego opus magnum, jak i znak rozpoznawczy wśród współczesnych czytelników. Czy zdarzyło Wam się sięgnąć po inny jego utwór? Czy są tak dobre jak Mistrz i Małgorzata? Czy warto po nie sięgać? Możecie przekonać się o tym sami. Wydawnictwo MG niedawno wznowiło dwie nowele Bułhakowa w tłumaczeniu Edmunda Jezierskiego Diaboliadę i Fatalne jaja.

 

Na początek może co nieco o samym Bułhakowie. Najciekawszym a zarazem najbardziej tragicznym wątkiem biografii autora jest jego walka z władzą sowiecką. Uwięziony we własnym kraju, uwięziony w ramach obowiązujących zasad socrealizmu nadal pisał i bawił się w kotka i myszkę z sowiecką cenzurą, bo tylko w ten sposób mógł pisać, wydawać i być zgodny z samym sobą i swoimi poglądami. Najpierw wydawał swoje opowiadania, nowele, dramaty, by zaraz potem zostać pisarzem zakazanym. Stalin jednak nie popuścił i Bułhakowa

z kraju nie wypuścił, pomimo jego gorących próśb.

 

W takim razie jak Bułhakow mógł pisać, skoro nie zgadzał się z ówczesną polityką? Pisał o absurdach ówczesnego życia w Rosji, pisał o tragicznym wpływie totalitaryzmu na życie jednostki, pisał o nadużyciach systemu i zgubnych konsekwencjach rewolucji, a wszystko to ujmując tak pokrętnie, niedosłownie, zahaczając o główny sens gdzieś z boku, bądź wysyłając Szatana, aby dodał trochę dosłowności.

 

Takie właśnie są Fatalne jaja i Diaboliada. Pierwsza nowela poświęcona jest historii profesora Piersikova, który na „nieszczęście” odkrył czerwony promień, zwany przez innych „promieniem życia”. Pod jego wpływem organizmy zaczęły rozmnażać się z zawrotną szybkością, stawały się wściekłe i walcząc między sobą deptały po trupach „tych, które zginęły w walce o egzystencję”. W dalszej części odkrycie to przyczyniło się do katastrofy zagrażającej mieszkańcom Rosji, od której mógł uratować ich jedynie cud.  

 

Diaboliadę myślę mogliby zekranizować bracia Marx, a w głównej roli wystąpić Harold Lloyd czy Buster Keaton. Nowela ta przybiera formy slapstickowej komedii, na której jednak śmiejemy się przez łzy. Bułhakow po raz kolejny za swój temat obrał życie codzienne w porewolucyjnej Rosji. Dzięki grotesce uchwycił absurdy sowieckiej władzy i narastającej na każdym kroku biurokracji. Jednostka w obliczu bezradności i ciągłych nieporozumień skazana jest na szaleństwo, które wydaje się być jedyną drogą ujścia dla zdławionych emocji.   

 

Elementem wspólnym dla obu noweli jest m.in. tłum. Bułhakow mógł w ten sposób ująć swój krytycyzm w stosunku do rosyjskiej rewolucji, jednak z łatwością można zauważyć w tym obrazie uniwersalną psychologię tłumu, opisaną już przez Le Bona, a sprawdzającą się także dziś. Pod wpływem strachu i niebezpieczeństwa niepochamowany tłum ludzi niesie ze sobą jedynie śmierć i zniszczenie. Szybko odnajduje swojego kozła ofiarnego by odwrócić koleje losu. A im większy i jednomyślny tłum tym łatwiejszy do kontroli.

 

Wniosek jest jeden – Bułhakowa warto czytać także i dziś. Nie warto tylko ograniczać się jedynie do Mistrza i Małgorzaty, bowiem inne jego utwory także niosą ze sobą oryginalne, trafne, powalające humorem i fantazją obrazy absurdów życia w sowieckiej Rosji.  

 

Michaił Bułhakow, Fatalne jaja, Diaboliada

Wydawnictwo MG, 2018.