"Głębia" Marcina Podlewskiego - nowy wymiar space opery?

Grzegorz Cezary Skwarliński
Grzegorz Cezary Skwarliński
Kategoria książka · 27 marca 2018

 

Marcin Podlewski „Głębia”

Fantastyka sprzyja puszczaniu wodzy fantazji niezależnie od przyjętej formy opowieści (fantasy, s-f czy też coś innego). Obcy świat wymaga jednak szczegółowego przedstawienia aby był zrozumiały dla czytelnika. To powoduje, że w literaturze fantastycznej odnajdziemy dużo cykli powieściowych. Cykl cyklowi jednak nierówny. Logiczna i przekonywująca konstrukcja nowego uniwersum, umiejętne prowadzenie fabuły, wiarygodna kreacja bohaterów to elementy, które niełatwo połączyć w ciekawą dla odbiorcy całość. Jeśli powyższa sztuka uda się pisarzowi i do tego uzyska jeszcze pełne zawieszenie niewiary po stronie czytelnika, to otrzymamy coś od czego trudno się oderwać. Mając powyższe na uwadze cykl Głębia Marcina Podlewskiego jest mile zaskakującą pozycją.

 

Czego może oczekiwać czytelnik od wyżej wymienionego cyklu? Z rozmachem napisanej space-opery. Wielu odbiorcom może się wydawać, że ten gatunek jest na wymarciu. Trudno jest wykreować coś świeżego bez kalek z innych, podobnych dzieł literatury s-f. Do tego dochodzi jeszcze jedno ograniczenie. W przypadku twardej fantastyki pisarz ma tylko dwa wyjścia. Albo umieścić akcję w odległej, nieznanej galaktyce, albo mocno wybiec w przyszłość (najlepiej bez określenia dokładnego czasu akcji). Marcin Podlewski wybrał tę drugą możliwość. Oczywiście nie udało się uniknąć pewnych „zapożyczeń” z kanonu literatury fantastycznej. Uważny czytelnik i zarazem 

miłośnik s-f takie fragmenty wyłapie. Nie są one jednak rażące. Autor je na swój sposób na nowo definiuje.

 

Głębi dużo się dzieje. I tak w wypalonej galaktyce (w wyniku pewnej wojny) napotkamy obcych (najpierw tylko wspomnienie o nich) z którymi ludzkość nie może się porozumieć (co jest jak najbardziej logiczne), sztuczne inteligencje, zafascynowanych nimi sektę, graniczne księstwa, piratów, hackerów i wiele innych postaci i elementów wzajemnie się uzupełniających, zazębiających się i „wpadających” na siebie. Niemal każda wspomniana postać odgrywa znaczącą rolę w prowadzonej opowieści. Mimo nagromadzenia wzajemnie przeplatających się wątków czytelnik nie będzie miał wrażenia bałaganu. Akcja jest wartka ale nie pędzi na złamanie karku. Odpowiednie retrospekcje pozwalają bliżej poznać skonstruowane przez autora uniwersum ze swoimi legendami, przepowiedniami i wierzeniami. Podlewski świetnie buduje fabułę, nie wpadając w banały a zawarte w powieści opisy astronomiczne są wiarygodne. Wprawdzie elementarna wiedza techniczna i astronomiczna nie jest wymagana, ale z pewnością pomoże w lepszym zrozumieniu historii i będzie sprzyjać większej przyjemności z lektury. Wbrew pozorom nie jest to naiwna powieść w duchu Star Wars czy też serii Starship Resnicka. Głębi bliżej do rozmachu Diuny czy też Hyperiona/Endymiona.

 

W przypadku cykli powieściowych czytelnik ma dylemat. Czy czekać z czytaniem do zakończenia powieści, czy czytać kolejno ukazujące się części. Jak dotychczas Głębia ukazała się w 3 tomach i nie jest to koniec, więc wyboru specjalnego nie ma. Trzeba zaczekać na kolejny wolumin. Warto.

 


 

Grzegorz Cezary Skwarliński© 

 

 

 

Głębia - Skokowiec 2015 str. 720

Głębia - Powrót 2016 str. 792

Głębia - Napór 2017 str. 800