„Pszczoły” to opowieść o wielkiej pasji, życiu w zgodzie z naturą, a zwłaszcza z pracowitymi owadami, dzięki którym na naszych stołach gości złocisty smakołyk w postaci miodu.
Joachim Petterson jest sztokholmskim grafikiem i wykładowcą uniwersyteckim. Pierwszy raz zainteresował się pszczołami, będąc dzieckiem, gdy odwiedził wuja swojej mamy. Potem jednak na trzydzieści lat zapomniał o skrzydlatych pracusiach, aż do czasu, gdy po wypadku musiał poddać się długiej rehabilitacji. Zmienił wówczas tryb życia i postanowił zacząć hodować pszczoły.
Najpierw miał to być sposób za wypełnienie wolnego czasu i oderwanie się do problemów. Z czasem jednak pszczelarstwo stało się dla Pettersona tak wielką pasją, że dziś uchodzi on za jeden z autorytetów wśród bartników – i tych zawodowych, i amatorskich.
O swoim hobby autor pisze barwnie i przekonująco, od razu wyczuwa się, że to nie tylko zwykłe zainteresowanie, ale i sposób na życie, który w dodatku zbliża do siebie rodzinę, która uczestniczy w opiece nad ulami, pozyskiwaniu miodu i wykorzystywaniu go w kuchni nie tylko do słodzenia napojów.
Pettreson zachęca czytelników do pszczelarskiej hodowli, jednak podchodzi do tego realistycznie i praktycznie, przestrzegając, że nie każde miejsce do tego się nadaje. Od hodowcy wymaga się także dyscypliny, systematyczności, ciągłego uczenia się, a przede wszystkim oddania temu, co się robi. Nie można bowiem mieć pszczół, jeśli się ich nie zrozumie i nie kocha.
Żądlące owady budzą w ludziach zwykle negatywne odczucia – nikt nie lubi ukąszeń, bólu, swędzenia i opuchlizny, które są szczególnie groźne w przypadku alergików.
Każdy jednak lubi słodkości, zwłaszcza te naturalne, zdrowe i wzmacniające organizm. A takie właśnie są produkty pochodzące z ula. Warto pamiętać, że to nie tylko miód, ale i inne dobra, na przykład wosk i mleczko pszczele, które wykorzystuje się w farmakologi, naturalnej medycynie, kosmetologii.
Jeśli ktoś nadal wątpi w życiodajną moc pszczół, warto przypomnieć mu zdanie przypisywane Albertowi Einsteinowi: „Gdy zginie ostatnia pszczoła na kuli ziemskiej, ludzkości pozostaną tylko cztery lata życia”.
Zdumiewające? A jednak prawdziwe, gdyż owady te, zbierając nektar, zapylają drzewa, krzewy, kwiaty, nie tylko te ozdobne… Jak pisze autor,jest to „całkowicie darmowa usługa, z której my, ludzie, codziennie korzystamy”.
Trudno bowiem byłoby wyobrazić sobie życie bez owoców, ziół, paszy dla zwierząt.
Książka Pettersona to nie tylko opowieść o jego życiowej pasji i rodzaj poradnika dla wszystkich, którzy chcieliby spróbować własnych sił w hodowli pszczół.
To również kopalnie wiedzy na temat tych owadów, które wciąż giną i których populacja zmniejsza się z roku na rok, co jest niepokojące.
Po lekturze tej książki nabrałam zwyczaju spoglądania na łyżeczkę miodu, która ląduje codziennie w porannej herbacie, z wielkim szacunkiem – by ją pozyskać pszczoła musi odwiedzić pół miliona kwiatów!
Czy barwna i bogato zilustrowana zdjęciami opowieść szwedzkiego pisarza może zmienić nastawienie ludzi do pszczół?
Wierzę, że tak, bo nie jest to akademicki wykład, lecz historia napisana z sercem i od serca, a przy tym poparta wieloma, nieraz zabawnymi anegdotami, wspomnieniami i radami, które nie trącą mentorstwem czy dydaktyzmem.
To książka przypominająca ludziom, że są tylko jednym z wielu elementów świata, wciąż zależnym od innych jego składników, nawet jeśli wciąż naiwnie sądzi on, że pełni rolę władcy, który zawsze może ujarzmić i pokonać naturę.
BEATA IGIELSKA
Książka "Pszczoły" Joachima Pettersona (w przekładzie Witolda Bilińskiego) ukaże się 14. lutego 2018 roku, nakładem Wydawnictwa Literackiego