Gdy budzą się demony... - przedpremierowa recenzja bestsellera "Wyspa" Sigríður Björnsdóttir

Beata Igielska
Beata Igielska
Kategoria książka · 1 lutego 2018

Wyspa Sigríður Hagalín Björnsdóttir uważana jest w Islandii za jedną z najważniejszych książek ostatnich lat. I nic dziwnego, gdyż poruszone w niej problemy mają ponadczasowy, uniwersalny charakter, a przesłanie zdaje się być szczególnie ważne dla Europy początku XXI wieku.

 

Autorka jest znaną islandzką dziennikarką radiową i komentatorką polityczną. Wyspa jest jest powieściowym debiutem, który w rodzinnym kraju wywołał burzliwą dyskusję na temat bezpieczeństwa państwa, kondycji społeczeństwa i jednostki, odpowiedzialności za siebie i innych, a także problemu emigrantów i obcokrajowców.

 

Akcja od początku trzyma w napięciu, które wzmaga się wraz z odwracaniem kolejnych kartek, by w zakończeniu osiągnąć apogeum i dosłownie wbić czytelnika w fotel.
Zaczyna się niewinnie. A raczej z pozoru niewinnie. Pewnego dnia w Islandii przestaje działać Internet, nie można też nawiązać żadnej łączności z innym krajami. Wydaje się, że to chwilowa, choć zagadkowa awaria albo atak hakerów.
Szybko jednak okazuje się, że wyspa faktycznie została odcięta od reszty świata, a wszelkie próby nawiązania z nim kontaktu kończą się niepowodzeniem.

 

Mieszkańcy odczuwają różne niedogodności, ale wciąż mają nadzieję, że rząd naprawi i wyjaśni tajemniczą zagadkę. Na razie jeszcze jest względnie spokojnie i tylko pojedyncze epizody zdają się niepokoić ludzi.
Wkrótce jednak okazuje się, że brakuje paliwa, energii i żywności. Kwitnie przestępczość, a wśród rdzennych mieszkańców Islandii zaczynają rodzić się wrogie instynkty wobec zamieszkujących ją obcokrajowców…

Czy może być gorzej? Może, bo człowiek w ekstremalnych warunkach zdolny jest do nieprzewidywalnych i skrajnych reakcji.


Doświadcza tego dwójka głównych bohaterów: znany z bezkompromisowości dziennikarz Hjalti i jego była partnerka, Maria, która pochodzi z Hiszpanii i samotnie wychowuje dwójkę dzieci.
Osobliwa sytuacja w kraju sprawia, że oboje muszą zacząć podejmować najtrudniejsze decyzje w życiu, nie mając żadnej pewności, czy robią dobrze. I dla niezależnego dotąd dziennikarza, i dla bezrobotnej skrzypaczki, której syn ma ciemną skórę, nadchodzą niebezpieczne czasy.


Czy ulec wpływowi otoczenia i władzy, czy uciec w nieznane, niepewne, ale może gwarantujące szansę na przerwanie miejsce? To tylko niektóre pytania prześladujące bohaterów. Znalezienie odpowiedzi na nie w ogarniętym chaosem kraju jest trudniejsze niż by się mogło na początku wydawać.

 

Jak wspomniałam, akcja powieści rozgrywa się w Islandii, ale mogłoby to być każde inne miejsce. Gdy śledzi się narastające napięcie i burzliwe wydarzenia, trudno nie ulec wrażeniu, że to samo mogłoby wydarzyć się i tu, gdzie mieszkamy.
Jak wówczas zachowałby się nasz rząd? Jak my sami byśmy reagowali? – to pytania, które same rodzą się w umyśle odbiorcy.

 

Wyspa to powieść alegoryczna, ukazująca ludzi w najtrudniejszych, przerastających ich sytuacjach, co najczęściej budzi najniższe, atawistyczne instynkty.


Gdy zamyka się oczy na zło i gdy rozum śpi, budzą się demony, co nieraz udowodniła mała i wielka historia. Udowadnia to też współczesność i to w każdym zakątku świata. Nie trzeba daleko szukać, wystarczy spojrzeć na nasze podwórko i stosunek wielu polityków do gorących ostatnio problemów nazizmu, rasizmu i homofobii.

 

Na szczęście nawet w najciemniejszym tunelu zawsze tkwi światełko nadziei na ocalenie choćby resztek człowieczeństwa i humanitaryzmu. Potwierdzają to i przykłady powieści (Dżuma Alberta Camusa) i literatura faktu (Inny świat Gustawa Herlinga-Grudzińskiego).

 

Książkę Sigríður Hagalín Björnsdóttir czyta się jednym tchem i z narastającymi emocjami. Nie sposób przejść obok niej obojętnie i to na pewno jej największa siła.

BEATA IGIELSKA

Książka "Wyspa" Sigríður Hagalín Björnsdóttir (w przekładzie Jacka Godka) ukaże się 15. lutego 2018 roku, nakładem Wydawnictwa Literackiego