Komisarz Gordon wreszcie po polsku! - premierowa recenzja książki "Pierwsza sprawa" Ulfa Nilssona

Beata Igielska
Beata Igielska
Kategoria książka · 16 stycznia 2018

Szwedzki detektyw Gordon i jego asystentka Paddy to para przyjaciół, która rozwiąże każdą, nawet najbardziej skomplikowaną zagadkę. W pierwszym tomie śledczy szukają sprytnego złodzieja orzechów.

 

Rzadko zakochuję się w książkowych bohaterach. Właściwie, zdarza mi się to sporadycznie, raz na kilka lat. Tym razem wpadłam jak śliwka w kompot, bo Gordona zaczęłam darzyć wielkim uczuciem już od pierwszych stron.


Jest to dziwne, bo komisarz to dziewiętnastoletni ropuch, w dodatku zupełnie nie w moim guście. Jak jednak nie pokochać zielonego i dobrodusznego policjanta, który – jak ja – uwielbia herbatę i ciasteczka?
W dodatku Gordon jest dociekliwy i inteligentny, nie tylko nie macha spluwą, ale trzyma ją za grubym szkłem, bo nie lubi stosować przemocy. Z upodobaniem za to stawia na wszystkich dokumentach swoją pieczęć i przyucza do zawodu świeżo upieczoną asystentkę, czyli myszkę Paddy.

 

W „Pierwszej sprawie”, która otwiera pierwszy raz wydany w Polsce cykl detektywistycznych przygód, Gordon i jego mała pomocnica muszą znaleźć złodzieja orzechów, który najpierw opędzlował dziuplę wiewiórki Walerii, a potem dobrał się do innych spiżarni.
Znalezienie przestępcy nie jest łatwe, gdyż jego ślady zakrywa wciąż padający śnieg. Poza tym złodziejaszek jest sprytny i potrafi sam je zacierać zerwanymi gałęziami, o które w lesie nietrudno. Krąg podejrzanych wciąż się poszerza, a kolejne orzechy giną z kryjówek.

 

Łatwo domyślić się, że niecny sprawca zostanie w końcu zdemaskowany, ale zanim do tego dojdzie, bohaterowie przeżyją kilka niebezpiecznych przygód.

Ich perypetie są jednak nie tylko groźne, ale i zabawne, bo książka przesycona jest wspaniałym, rozbrajającym poczuciem humoru, zarówno sytuacyjnego, jak i słownego.

 

Postacie są sympatyczne i trudno ich nie polubić. Nawet oburzona i narwana wiewiórka Waleria wzbudza pozytywne uczucia i bawi swoim zachowaniem, gdy pomstuje na paskudnych zbójników i zbójeckie paskudy.
Komisarz Gordon, mimo że ma na wyposażeniu rewolwer, policyjną pałkę i kajdanki, nie lubi uciekać się do ich stosowania, bo woli rozwiązywać wszystkie konflikty drogą pokojową. Nawet jego asystentka Paddy nie jest w stanie namówić go, by zmienił zdanie.


Gordon tak naprawdę byłby najszczęśliwszy, gdyby było zero przestępstw i zero kar, bo jedne i drugie mu się nie podobają. Najchętniej popijałby gorącą herbatkę albo mleko i zajadał ciastka, które przechowuje w specjalnych puszkach – na każdą porę dnia, by łatwiej było mu się zorientować, czy jest ranek, południe, czy wieczór (jak wiadomo, policjanci mają nienormowany czas pracy, a Gordon jest na służbie 24 godziny na dobę, więc dzięki ciastkom wie, jaka pora dnia nastała).

 

Podobnie rozbrajających sposobów rozumowania jest w książce znacznie więcej i na tym także polega jej urok. Jeśli dodamy do tego żywiołową akcję, pomysłowość bohaterów i dowcipne ilustracje Gitte Spee, świetnie korespondujące z treścią, to mamy idealną książkę dla najmłodszych czytelników.
I nie tylko dla nich, bo każdy dorosły, w którym tkwi jeszcze choćby odrobina dziecka, również dobrze się bawi podczas lektury.

 

Kolejne części detektywistycznego cyklu („Ostatnia sprawa?” i „Jeszcze jedna sprawa”) już wkrótce!

BEATA IGIELSKA

Książka "Detektyw Gordon. Pierwsza sprawa" Ulfa Nilssona (w przekładzie Barbary Gawryluk) ukazała się 17 stycznia 2018 roku, nakładem Wydawnictwa Literackiego