Świnia z twarzą Stalina to tryptyk łączący cechy literatury faktu i literackiej fikcji. Każdy z utworów porusza do głębi, dając wiele do myślenia na temat wojny, zniewolenia, prawa do wolności oraz krzywd, które trudno naprawić (o ile w ogóle jest to możliwe).
Tematyka związana z drugą wojną światową nie jest niczym nowym w twórczości Bogusława Chraboty. Pojawia się w jego reportażach, opowiadaniach, a nawet wierszach, więc nic dziwnego, że dominuje również w Świni z twarzą Stalina.
Ta złożona z trzech tekstów książka odwołuje się bezpośrednio do bolesnej historii rodziny autora, splatając ją z autentycznymi wydarzeniami i wyobraźnią pisarza. Jak wyważone są te proporcje? Tego do końca nie wiadomo, jednak – jak podkreśla Chrabota – nie jest to istotne w uświadamianiu czytelnikowi, jak wielkim złem była druga wojna światowa, bez względu na to, w jakim miejscu się toczyła.
W tym przypadku mamy do czynienia z polskimi Kresami, które doświadczyły zarówno niemieckiej, jak i sowieckiej okupacji, a także ludobójstwa ze strony ukraińskich nacjonalistów.
Jest tu też miejsce dla mieszkańców Prusów Wschodnich – kolejnego tygla kultur, w którym do wybuchu wojny zgodnie mieszkali Polacy, Niemcy, Żydzi i Litwini. Wszystko zmieniło się wraz z nazistowską, a później stalinowską polityką, czyniąc z sąsiadów zajadłych wrogów, dzieląc ludzi na lepszych i gorszych, panów i niewolników.
Ten problem jest szczególnie uwidoczniony w tytułowym tekście.
W pozostałych dwóch utworach (Wielki strach i Dom na pogorzelisku) mamy do czynienia ze zniszczoną w 1944 roku białoruską wioską Ustrona oraz z trzydniową obroną i kapitulacją Konigsberga, czyli Królewca, do którego wkroczyli sowieci, by dwa lata później zmienić nazwę miasta na Kaliningrad.
Wszystkie historyczne wydarzenia autor pokazuje przez pryzmat zwykłych ludzi, zarówno z perspektywy własnej rodziny, jak i innych familii. Takie odniesienia do konkretnych osób, z krwi i kości, mających imiona i nazwiska, historię, uczucia i marzenia, robi większe wrażenie niż przywoływanie najgroźniej brzmiących statystyk, które dla autora są tylko bezdusznymi ciągami liczb.
Gdy czytałam rozważania na ten temat, od razu na myśl przyszły mi wypowiedzi Marka Edelmana, który w Zdążyć przed Panem Bogiem, głośnym reportażu literackim Hanny Krall, wygłasza podobne poglądy, przekonując czytelnika, że śmierć pojedynczego, ale konkretnego człowieka, wstrząsa bardziej niż zapisane na papierze liczby, nawet jeśli mają one wiele cyfr.
Każdy z tekstów zawartych w Świni z twarzą Stalina wstrząsa do głębi właśnie dlatego, że poznajemy bohaterów z imienia i nazwiska. Przez to stają się oni bliżsi, bardziej rzeczywiści i realni, po prostu prawdziwi. A w taką prawdę, która ma twarz, wierzy się bardziej niż w najlepiej skonstruowane statystyki.
Mimo iż książka Chraboty liczy niewiele ponad sto stron, udowadnia, że czasem nie trzeba wielu słów i zdań, by zrobić na odbiorcy wstrząsające wrażenie, nawet jeśli historyczna prawda przeplata się z literacką fikcją. Ta ostania bowiem, jeśli jest ukazana realistycznie, również może przemawiać przekonująco do kogoś, kto zna opisywane zdarzenia jedynie ze szkolnych podręczników, filmów i opowiadań przodków.
Polecam z czystym sumieniem – przede wszystkim jako literaturę rozliczeniową, ale jednocześnie obiektywną, szukającą odpowiedzi na pytania, jak to możliwe, że człowiek zdolny jest do niewyobrażalnych okrucieństw, ale i do przeciwstawiania się złu, nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach.
BEATA IGIELSKA
Książka "Świnia z twarzą Stalina" Bogusława Chraboty ukazała się 20 listopada 2017 roku, nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka