Historie prawdziwe - recenzja książki "Światu nie mamy czego zazdrościć" Barbary Demick

Beata Igielska
Beata Igielska
Kategoria książka · 8 stycznia 2018

Reportaż Barbary Demick czyta się jednym tchem i z wielkimi emocjami, które nie pozwalają zapomnieć o lekturze nawet po odłożeniu jej na półkę. To książka, do której nie chce się wracać ze względu na jej drastyczność, ale trzeba i warto o niej pamiętać. 

 

Dla mnie ta książka jest arcydziełem reportażu z kilku względów. Przede wszystkim napisanie jej wymagało od autorki długiego i trudnego zbierania materiałów. Do mieszkańców Korei Północnej nie sposób dotrzeć, będąc w ich kraju, natomiast zbiegowie mieszkający w Korei Południowej lub w Chinach niechętnie godzą się na zwierzenia, bojąc się o siebie i swoich bliskich. Barbara Demick okazała się doskonałym słuchaczem i reporterką, która potrafi wzbudzić zaufanie w rozmówcach. Dzięki temu czytelnik ma okazję poznać prawdziwe historie ludzi, którzy urodzili się i żyli w reżimie, o jakim nie śniło się nawet Orwellowi.


Indoktrynowani i zastraszani od dziecka, dorastali w poczuciu wyjątkowości koreańskiego imperium; karmieni propagandową papką wierzyli ślepo w swojego boskiego przywódcę, który jawił się im jako dobry i wszechmocny ojciec narodu. Nawet wówczas, gdy kraj dotknęła klęska głodu, bohaterowie z poświęceniem rezygnowali z posiłków i z ochotą poddawali się kolejnym wyrzeczeniom, których żądała od nich jedyna słuszna komunistyczna partia.

 

Czytając te historie, polski czytelnik ma prawo łapać się za głowę. Trudno nam zrozumieć motywy postępowania kobiet i mężczyzn, nie sposób wyobrazić sobie siebie w takiej sytuacji. Nie należy jednak zapominać, że Koreańczycy od oseska wychowywani są w z góry narzucony sposób, a tak ukształtowanej (czy raczej wynaturzonej) psychiki nie można zmienić ot tak sobie.


Bohaterowie książki Barbary Demick musieli przejść piekło na ziemi, by zaczęły rodzić się w nich wątpliwości i

nieśmiałe myśli o ucieczce. Nawet ci, którym udało się przekroczyć granicę i dostać azyl, z trudem odnajdują się w nowej rzeczywistości. Wiele osób ma poczucie winy wobec tych, których zostawili, wielu uciekinierów nie potrafi przystosować się do życia w wolnym świecie, gdyż ten nie tylko daje swobodę, ale i każe podejmować decyzje, a to bardzo trudne dla ludzi, za których od zawsze decydował system.

 

Świat pokazany w reportażu jest przerażający. Aż trudno uwierzyć, że pod koniec XX wieku i na początku obecnego stulecia wciąż istnieją reżimowe kraje, w których człowiek nie stanowi żadnej wartości, będąc jedynie tanią, a nawet darmową siłą roboczą. Jedna z bohaterek po przekroczeniu granicy ze zdziwieniem stwierdza, że w Korei Południowej podwórkowe psy jedzą lepiej niż ona i jej koledzy lekarze. Ten obraz, jakże wstrząsający, to jedna z najlepszych konkluzji zamykających poszczególne rozdziały.

 

Całość napisana jest jednorodnym stylem - bez patosu i rozdzierania szat; autorka przytacza opowieści swoich rozmówców, przeplatając je własnymi uzupełnianiami i komentarzami. Robi to z prostotą, niemal surowością i ascetyzmem. Są jednak i takie fragmenty (np. o miłości), w których liryzm przeplata się z realizmem.

 

Czyta się tę książkę z wielkimi emocjami, zainteresowaniem, niepokojem o losy bohaterów i ich bliskich. Przeżycia rozmówców autorki robią ogromne wrażenie, bo to autentyczne historie, które wciąż są pisane przez życie i wielką politykę.

 

BEATA IGIELSKA

Książka "Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej" Barbary Demick (w przekładzie Agnieszki Nowakowskiej) ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarne