Przedpremierowa recenzja książki "Marilyn na Manhattanie" Elizabeth Winder

Beata Igielska
Beata Igielska
Kategoria książka · 20 listopada 2017

“Marilyn na Manahattanie” to dokumentalna opowieść o rocznym pobycie amerykańskiej gwiazdy w Nowym Jorku. Jak przekonuje autorka, był to w życiu Monroe najpiękniejszy i najradośniejszy okres.

 

Piękna blondynka opuściła Los Angeles pod koniec 1954 roku i zaszyła się w nowojorskim mieszkaniu przyjaciół. Zaopiekowali się nią znany fotograf Milton Greene i jego żona Amy. Pod ich skrzydłami Marilyn Monroe zaczęła nowy etap w swoim życiu, o którym rzadko się mówi, gdyż trwał krótko i nie obfitował w skandale.

 

Elizabeth Winder z dbałością o szczegóły i świadectwa opisuje magiczny rok w Nowym Jorku, podczas którego najbardziej znana amerykańska aktorka przeszła wewnętrzną przemianę. Wreszcie miała czas na czytanie książek, długie i niezobowiązujące rozmowy z przyjaciółmi, spacery, podczas których jej nie rozpoznawano i przemyślenie dotychczasowej kariery.

 

Artystka nie próżnowała jednak, gdyż podjęła naukę w Actors Studio, gdzie zgłębiała słynne techniki aktorskie

stworzone przez Stanisławskiego. I wreszcie poznała ludzi, którzy wywarli na nią ogromny wpływ intelektualny, pisarzy Trumana Capote’a, Garson McCullers oraz swego późniejszego męża, Arthura Millera.
Mimo iż Marilyn obracała się wśród artystów nie gardzących używkami, w jej życiu był to pod tym względem najlepszy rok – prawie całkiem odstawiła alkohol i ograniczyła łykane wcześniej bez opamiętania barbiturany, które w połowie minionego wieku były w amerykańskim środowisku filmowym przyjmowane bez jakiekolwiek kontroli.

 

Dzięki wnikliwości i lekkiemu stylowi Elizabeth Winder mamy niecodzienną okazję śledzenia zmian zachodzących przez kilkanaście miesięcy z w życiu i psychice znanej aktorki, która była u szczytu sławy, ale wcale nie czuła się szczęśliwa, gdyż zaszufladkowano ją jako naiwną i niezbyt rozgarniętą blondyneczkę, mającą do zaoferowania publiczności śliczną buzię, ponętne kształty i …nic więcej. Z tym krzywdzącym wizerunkiem Marilyn starała się walczyć całe życie, chociaż z różnym skutkiem. Nigdy jednak nie podjęła tak zdecydowanej walki jak podczas pobytu w Nowym Jorku.

 

Autorka pokazuje swoją bohaterkę z różnych perspektyw, jako najlepiej zarabiającą w Stanach Zjednoczonych aktorkę, jako kobietę, zawiedzioną i rozczarowaną żonę, gwiazdę i całkiem zwyczajną osobę, marzącą o spokoju, zrozumieniu, docenieniu. Co ciekawe, Elizabeth Winder, nie stara się zrobić z Monroe ofiary, nie rozdziera szat nad jej trudnym dzieciństwem, nie obwinia tych, dla których gwiazda miała być sposobem na dorobienie się i wybicie. Nie wiesza też psów na mężczyznach, którzy starali się wykorzystywać Marylin i traktowali ją przedmiotowo.

 

Z książki wyłania się mało znany powszechnie portret kobiety wrażliwej, inteligentnej, oczytanej, zdającej sobie sprawę z braków w wykształceniu i próbującej je nadrobić głównie poprzez najróżniejsze lektury.
O tym, że aktorka była molem książkowym i sięgała po poezję, powieści oraz filozoficzne rozprawy, pisze się rzadko. Taki obrazek nie pasuje do stereotypu słodkiej i głupiutkiej blondyneczki. Elizabeth Winder udowadnia, że w rzeczywistości Merilyn nią wcale nie była.

 

Mimo iż pisarka skupia się na rocznym pobycie aktorki w Nowym Jorku, często wybiega w przyszłość i przywołuje wydarzenia z przeszłości, dzięki czemu mamy okazję poznać nie tylko kilkanaście miesięcy z jakże bogatej biografii.

 

Zaletą tej książki jest połączenie drobiazgowości i dokumentalnego charakteru z lekkością i licznymi anegdotami. Dzięki temu całość czyta się jak najlepszą powieść, poznając nie tylko wycinek z barwnego życia aktorki uznanej za ponadczasową ikonę popkultury, ale i śledząc styl bycia amerykańskiego środowiska artystycznego połowy minionego wieku.

 

BEATA IGIELSKA

Książka "Marilyn na Manhattanie. Najradośniejszy rok życia" Elizabeth Winder (w przekładzie Katarzyny Makaruk) ukaże się 23 listopada 2017 roku, nakładem Wydawnictwa Literackiego