"Wojna i terpentyna" to nietypowa książka, która łączy cechy beletrystyki i literatury faktu. To sprawia, że całość czyta się jednym tchem, niczym najlepszą powieść.
W rzeczywistości jednak nie należy zapominać, że ten - jakże dramatyczny i bolesny - scenariusz napisało życie.
W książce przeplatają się dwa plany czasowe - współczesność autora, który czyta pamiętniki swego dziadka, oraz odległy świat wspomnień z czasów pierwszej wojny światowej i poprzedzających ją zdarzeń.
Te dwie perspektywy przeplatają się, tworząc pasjonującą, wzruszającą opowieść.
W jej centrum pozostaje dziadek - uzdolniony flamandzki malarz i żołnierz okaleczony przez wojnę. Jednocześnie jednak poznajemy przeżycia autora, dla którego dziadkowe zapiski są powrotem do własnego dzieciństwa, podróżą pełną melancholii i poetyckich obrazów.
Najbardziej wstrząsająca jest druga część książki, która w całości składa się ze wspomnień uczestnika pierwszej wojny światowej. Pełne naturalistycznych opisów strony odzierają wojenny mit ze wzniosłości i naiwnych wyobrażeń. Przeplatają się one ze wspomnieniami przedwojennego świata, w którym dominowały miłość, uczuciowość, poczucie bezpieczeństwa. Teraz wszystkie te wartości odchodzą w niepamięć, podobnie jak honor i odwaga, którą karmiono młodych żołnierzy.
Autor zapisków często podkreśla, że Wielka Wojna stała się cezurą w dziejach Europy i świata, granicą, po której już nic nie będzie takie, jak było w przeszłości.
"Wojna i terpentyna" to opowieść o bezwzględnej historii, ale i o człowieku, jego wrażliwości, potrzebie miłości, życiowej pasji, jaką jest sztuka. To również ponadczasowa gawęda o bolesnym kontraście między pięknem i wojną, która z estetyką i wzniosłymi uczuciami nie ma nic wspólnego.
Proza Hertmansa porusza i daje wiele do myślenia. Podbija też serce czytelnika ujmującym językiem, nastrojowością i zwracającymi uwagę detalami.
BEATA IGIELSKA
Książka "Wojna i terpentyna" Stefana Hertmansa (w przekładzie Alicji Oczko) ukazała się nakładem Wydawnictwa Marginesy