„Przemoc to jeden ze sposobów uciszania ludzi, odmawiania im głosu i odbierania wiarygodności, utwierdzania się w prawie do kontrolowania innych i stawiania tego prawa ponad ich prawem do istnienia[1].”
Feminizm nie kończy się na przyznaniu kobietom prawa do głosowania, czy zapewnieniu godziwych warunków pracy i wychowywania dzieci. Ponad sto lat po pierwszych wystąpieniach sufrażystek, nadal istnieją sfery życia, do których kobieta nie jest dopuszczana, bądź jej głos nie jest traktowany na poważnie. Nadal spotykają się z przemocą, którą nikt nie chce uznać ani zobaczyć.
Kobieta potrafi zakreślić granicę swojej specjalizacji i przyznać się do niewiedzy w innej dziedzinie. Mężczyzna w rozmowie z kobietą nie pozwoli sobie na pokazanie takiej słabości. Sprawa na pierwszy rzut oka błaha, jednak jej konsekwencje już tak błahe nie są. Rebbeca Solnit swój tytułowy esej poświęca właśnie takim sytuacjom obserwowanym w czasie kulturalnych rozmów inteligentnych ludzi. Opierając się na własnym doświadczeniu i opisując rzeczywiste rozmowy z mężczyznami obnaża ten wciąż obecny we współczesnych społeczeństwach mechanizm. Mężczyzna nigdy nie pokaże swojej słabości, która w tym przypadku pochodzi z czystej i usprawiedliwionej niewiedzy. Prowadzi to do podważenia słów kobiety, odebrania jej wiarygodności, do pogardy i do wyciągnięcia najbardziej popularnego argumentu toczonego w czasie dyskusji z kobietą „(…) że wszystko wyglądało zupełnie inaczej, niż mówiłam, że byłam subiektywna, coś sobie uroiłam, nadmiernie się denerwowałam, byłam nieuczciwa – jednym słowem byłam kobietą. [2]”.
Odbieranie wiarygodności i wciąż zakorzenione poczucie władzy nad kobietami prowadzi w prostej drodze do przemocy. Rebecca Solnit wysuwa w swoich esejach dość ciężki kaliber. Przywołuje szereg przykładów molestowania i gwałtów popełnionych przez mężczyzn, także na wysokich stanowiskach, którzy nigdy nie zostali ukarani. Molestowanie, czyli zbrodnia na tle seksualnym jest zwykłą zbrodnią, która podlega takiej samej karze, jak każda inna. Żaden mężczyzna, który piastuje wysokie stanowisko, szczególnie w polityce, nie powinien mieć żadnej kryminalnej kartoteki. Niestety jak się okazuje jest to dość powszechna i co najgorsze uznawana bądź ukrywana przez społeczeństwo sytuacja. Dlaczego przemoc na tle seksualnym nie jest rozpatrywana jako zwykła przemoc? Dlaczego zeznania kobiet w sądzie są nadal zbyt słabym dowodem w sprawach o molestowanie czy gwałt?
Solnit obnaża także błędny mechanizm zapobiegania podobnym sytuacjom. Przecież to kobiety uwodzą, a później mówią nie. Mężczyzna już raz zachęcony przecież nie zawróci ze swojej drogi. Kobieta powinna uważać na to co robi, jak się ubiera, to jedyny sposób, aby zapobiec gwałtom i molestowaniu. Dlaczego to znowu kobieta, choć jest ofiarą, musi się podporządkować nowym zasadom. Dlaczego to znowu ona jest tłamszona i ograniczana? Wystarczyłoby, gdyby jak przy każdej innej zbrodni ukarać i ograniczyć sprawców.
Ostatnim przykładem realnej przemocy wywołanej przez odbieranie głosu kobietom i uciszanie ich jest przemoc domowa. W małżeństwach heteroseksualnych, w których panuje patriarchalny model rodziny kobieta nadal bywa uznawana za własność męża. Przewaga tego modelu prowadzi do zbiorowej ślepoty społeczeństwa na przemoc w rodzinie.
Zbiór esejów Rebecci Solnit ma niezwykle ważną tezę, a każdy kolejny tekst stanowi jej świetny argument. Eseje te mogą jednak rodzić skrajny odbiór. Z jednej strony mężczyźni wniosą od razu krzyk sprzeciwu, że nie dotyczy to wszystkich i każda próba uogólniania przynosi jedynie ich krzywdę. Na to autorka była przygotowana i w swoich esejach umieszcza odpowiedź na ten zarzut. Mężczyźni, którzy uważają, że to ich nie dotyczy zazwyczaj na tym kończą wszelkie dyskusje. Nie robią nic, aby zmienić tę sytuację, choć głośno przyznają, że im się to nie podoba. Mężczyzna, który przyznaje się do swojego feminizmu jest dziś rzadkim zjawiskiem. Z drugiej strony lektura tej książki może rodzić skrajne postawy kobiet, które przyjazny komplement wypowiedziany przez nieznajomego na ulicy będą rozpatrywać w kategorii molestowania.
Solnit dotyka bardzo subtelnej sprawy, tym mniej zauważalnej im bardziej zdążyliśmy się do niej przyzwyczaić. Tezę stawia prostą. Podważanie głosu kobiet, uciszanie ich prowadzi do przemocy.
„Pokoleniom kobiet wmawiano, że mają urojenia, że wszystko im się miesza, że manipulują, są złośliwe, spiskują, że nieuczciwość jest im wrodzona [3]."
Autorka winą za tę, sytuację nie obarcza jedynie mężczyzn. Przyczyny jak zawsze nie możemy doszukiwać się w
konkretnym przypadku, czy po stronie męskiej płci, a bardziej systemu społecznego. Jednak wina leży także po stronie kobiet, które cichną za każdym razem, gdy usłyszą argument „wydawało ci się”. Pozwalają ubrać się w tę samą rolę, którą miały ich matki, babki i prababki, choć te żyły w innych realiach, a podział między rolą męską a kobiecą przechodził na całkiem innym poziomie.
Mężczyźni zaś budują swoją pewność siebie na podstawie tego, że są dla kobiet przewodnikami przez ten wielki i skomplikowany świat. Są głosem rozsądku w tym chaosie zmysłów, którymi jest płeć piękna. A co, jeśli kobiety dziś nie potrzebują przewodnika a partnera w dyskusji?
Mężczyźni objaśniają mi świat jest niezwykle ważnym zbiorem esejów i głosem kobiet we wciąż trwających dyskusjach na temat feminizmu. Mocne argumenty wyraźnie wskazują na konsekwencje nieposzanowania kobiet. Ich pogłębiona lektura i poważna dyskusja może prowadzić tylko do lepszego zrozumienia obu płci, społecznych ról i feminizmu. Jest to według mnie jedna z najważniejszych publikacji tego roku.
Rebecca Solnit, Mężczyźni objaśniają mi świat
Wydawnictwo Karakter, 2017
[1] Rebecca Solnit, Mężczyźni objaśniają mi świat, Karakter, 2017, s. 13
[2] Rebecca Solnit, Mężczyźni objaśniają mi świat, Karakter, 2017, s. 14
[3] Rebecca Solnit, Mężczyźni objaśniają mi świat, Karakter, 2017, s. 118