To nie jest kraj dla dobrych ludzi – przedpremierowo o "Księdze nocnych kobiet" Marlona Jamesa

Beata Igielska
Beata Igielska
Kategoria książka · 5 października 2017

Księgą nocnych kobiet James Marlon udowodnił, że jest pisarzem dojrzałym, intrygującym i wyczulonym na ludzką krzywdę. Mimo iż język jego powieści może ranić nadwrażliwe uszy, treść i problematyka nie pozwalają oderwać się od lektury.

 

Akcja rozgrywa się na na przełomie XVIII i XIX wieku, na skolonizowanej przez Brytyjczyków Jamajce.
Niewolnica Lilit przychodzi na świat na plantacji, której właściciel lubuje się w mitologicznych imionach. Życie dziewczyny od początku naznaczone jest bólem i cierpieniem, a także tajemnicą, gdyż nie zna ona dokładnie swego pochodzenia.


Wychowywana przez przybranych rodziców Lilit od początku różni się od nich i od innych niewolników. Jest pyskata, niepokorna i ma marzenia, a to bardzo niebezpieczne, gdy jest się traktowanym gorzej niż rzecz.

 

Kiedy dziewczyna trafia pod skrzydła skrywającej różne sekrety kucharki Homer, poznaje inne kobiety, które spotykają się nocami, by zajmować się magią i przygotowaniami do buntu. Historia Jamajka naznaczona jest rewoltami czarnych, więc umęczone niewolnice wierzą, że i im uda się zerwać kajdany i dokonać zemsty.

 

Powieść aż kipi od emocji i niepowtarzalnych postaci, wśród których są niewolnicy, plantatorzy, ich rodziny oraz zarządcy.
Świat białych i czarnych przenika się na każdym kroku, by wciąż umacniać wszystkich w przekonaniu, że dzieli się na ludzi i podludzi. W takim duchu wzrastają, żyją i umierają zarówno niewolnicy, jak i ich właściciele. Czasem jednak ten ustanowiony przez białego człowieka porządek zaczyna chwiać się w posadach, a stąd już tylko krok do nowych nieszczęść i dramatów.

 

Oprócz bieli i czerni w Księdze nocnych kobiet dominują szarości, gdyż autor daleki jest od schematyzmu. Źli i skłonni do przemocy bywają nie tylko plantatorzy czy zarządcy. W niewolniczej społeczności nawet wewnętrzne problemy często rozstrzyga się gwałtem, biciem, poniżaniem i chęcią odwetu. Ofiary zaś pozostawiane są same sobie i z czasem

upodabniają się do oprawców.


Bywa jednak i tak, że w pozornie nikczemnych ludziach tli się jakaś iskierka człowieczeństwa i dobroci.

W tym kontekście powieść Marlona Jamesa można odczytać znacznie szerzej niż tylko książkę o kolonialnym niewolnictwie. To uniwersalna historia o przynależnym każdemu człowiekowi prawie do wolności, o jej pragnieniu, wielkich marzeniach i powinnościach.

To także głęboko poruszająca opowieść o miłości, przyjaźni, wierności i zdradzie, zbrodni oraz karze.

 

Pisząc o Księdze nocnych kobiet, nie sposób nie wspomnieć o jej języku, który jest przesycony wulgarnością, co może niektórych bulwersować, razić czy zniechęcać do lektury. Ten „nieprzyzwoity”styl doskonale jednak koresponduje z treścią, z opisywanymi plugastwami, podwójną moralnością plantatorów, z ordynarnym stylem bycia zarządców, z przerażającymi warunkami niewolniczej egzystencji, z powszechnym okrucieństwem i zezwierzęceniem.

 

Na uwagę na pewno zasługują także forma i narracja – dzieje bohaterów poznajemy z perspektywy doskonale zorientowanego w niewolniczym świecie opowiadacza. By jednak przekonać się, kim naprawdę on jest, trzeba uzbroić się w cierpliwość i dotrzeć do ostatnich stron. A tu czeka na czytelnika wielka niespodzianka.

 

Powieść Marlona Jamesa na pewno nie jest lekturą lekką, łatwą i przyjemną. Warto jednak się z nią zmierzyć, bo to proza wartościowa, intrygująca i skłaniająca do wielu refleksji, także nad kondycją współczesnego świata.

BEATA IGIELSKA

Książka "Księga nocnych kobiet" Marlona Jamesa ukaże się 11 października nakładem Wydawnictwa Literackiego