Gdy wczoraj staje się jutrem (Koniec samotności, Benedict Wells – recenzja)

Jakub Wejkszner
Jakub Wejkszner
Kategoria książka · 24 maja 2017

Po śmierci rodziców, którzy zginęli w wypadku samochodowym, Jules zostaje wysłany wraz ze swoją starszą siostrą i starszym bratem do internatu. Przez następne kilkadziesiąt lat musi sobie radzić z ta tragedią, w czym pomaga mu przyjaciółka z dzieciństwa – Alva – pojawiająca się i znikająca z jego życia. To jest zasadniczo fabuła tej książki. Nie ma tu fajerwerków, nie ma diagnoz społeczeństwa, są tylko ci ludzie i ich problemy. Zainteresowani?

 

Ja nie. W tym sensie, że nie byłem. Decydując się na te książkę kierowałem się nagrodami, które zdobywał autor i rzeszą pozytywnych recenzji. Historia natomiast? Bzdury. Slogany reklamowe w stylu – „tylko miłość może być prawdziwym antidotum na samotność” – sugerowały mi wysterylizowane z sensu i talentu powieści gatunkowe, kierowane do pewnej określonej grupy w ramach płci pięknej, zaczytującej się w para-fabularnych wymiotach ze szczęśliwym zaskoczeniem. Wydaje mi się również, że to samo pomyślał wydawca, opatrując tę powieść sentymentalną okładką, na której jakaś para się ze sobą ściska, skutecznie unikając samotności. Swoją drogą, zaciekawiony sprawdziłem skąd pochodzi to zdjęcie i jest ono lekko jedynie przerobioną fotografią z Getty Images, na której można za darmo albo za grosze wykupić licencje do jakiegoś zdjęcia. Jak widać, niewiele osób poczyniło jakikolwiek wysiłek podczas wydawania tej książki. I, w mojej opinii, niesłusznie.

 

Koniec samotności, bowiem, jest względnie interesującą powieścią psychologiczną (przy czym „psychologiczna” należy traktować dość luźno), o trudach związanych z przepracowaniem pewnych kwestii. Wspomniany wcześniej wypadek samochodowy całkowicie zrewaluował rzeczywistość dla trójki rodzeństwa, mocno przywiązanych do rodziców i nie mogących pogodzić się z ich utratą. Podoba mi koncept, jaki przyjął autor, mianowicie, postawienie trójki zupełnie różnych charakterologicznie osób i prześledzenie tego, jak sobie radzą (lub nie radzą) z tragedią, która ich dotknęła. Oczywiście, fabuła jest prowadzona z punktu widzenia Julesa, ale gdzieniegdzie są również prześwity, z których dość wyraźnie można zrozumieć jak ta tragedia wpłynęła zarówno na promiskuitywną i uciekającą od rzeczywistości Liz, jak i racjonalnego i walczącego z różnymi chorobami psychicznymi Marty’ego.

 

Zresztą, duża część książki przypomina seans psychoanalityczny, w którym to Jules próbuje sobie uświadomić z czego wynikają jego problemy. Odpowiedź, co ciekawe, nie jest tak oczywista jak sam fakt bycia pozbawionym rodziców. Wells stara się bowiem pójść dalej, nie zatrzymując się na oczywistej konstatacji, że oto zdarzyła się tragedia i nie ma co dodawać. Konstruuje swoją powieść w ten sposób, iż w miarę jak bohater przypomina sobie więcej szczegółów ze swojego życia, lepiej uświadamia sobie własną tożsamość. Konkretyzując sytuacje przed wypadkiem, a nawet ostatnie pożegnanie, Jules uzmysławia sobie, że to właśnie te momenty tak potężnie zachwiały jego osobowością, a wypadek rodziców był, swego rodzaju, pieczęcią, która skutecznie zakonserwowała w nim owe przyszłe problemy.

 

Interesująco przedstawia się również jego relacja z przyjaciółką poznaną w internacie – Alvą. Ich spotkania i powroty naznaczają powieść powtarzalnością i wyczekiwaniem na znalezienie właściwych odpowiedzi. Wells sprytnie buduje suspens, sprawiając, że kolejne przemiany w Julesie mają miejsce właśnie w związku z Alvą. Ta cykliczność sprawia, że w czytelniku budzi się poczucie konieczności wyjaśnienia tej sytuacji, wyjaśnienia najprostszego, z punktu widzenia człowieka, czyli uczucia, które przełamie impas życiowy i podtrzymywane przez dłuższy czas wyleczy Julesa.

 

Koniec samotności to nie jest jednak wybitne dzieło współczesnej literatury i pogłoski o nowym geniuszu mogą być jeszcze nieco przesadzone. Z lepszych książek tak młodych autorów trudno jest podać jakiś sensowny przykład, to fakt, ale zawsze w meandrach historii literatury pozostaje Jean-Marie Gustave Le Clézio, którego debiutancka powieść, napisana w wieku dwudziestu-czterech lat była absolutnym objawieniem literackim i doprowadziła go w końcu do Nagrody Nobla. Mimo wszystko, kibicuję Benedictowi Wellsowi w jego karierze, mając nadzieję, że jego opus magnum czeka jeszcze na napisanie. 

 

Tytuł: Koniec samotności

Autor: Benedict Wells

Tłumaczenie: Viktor Grotowicz

Muza SA