Świat w płomieniach Siri Hustvedt to opowieść o artystce, intelektualistce, żonie, matce i o kobiecie, która pragnie nią pozostać w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Za wszelką cenę chce udowodnić, że bycie kobieta nie oznacza bycie gorszą.
Cytat z „The Financial Times” widniejący na okładce najnowszej powieści Siri Hustvedt brzmi: „Dowcipna i nieprzewidywalna. Ta książka rozpali świat”. Z tym dowcipem nie wiem o co chodziło recenzentowi, z tą nieprzewidywalnością też trochę przesadził. Jednak powieść ta serwuje o wiele więcej niż dowcip i suspens. Zapewnia sporą dawkę intelektualnych refleksji nad kobiecością, percepcją, stanem współczesnej sztuki i tożsamością. To niezwykła zarówno w konstrukcji, jak i treści powieść, która i tu się zgodzę z cytowanym recenzentem, może rozpalić świat.
Główną bohaterką jest Harriet Burden, artystka i żona Felixa Lorda słynnego w świecie sztuki marszanda. Niedocenienie jej dzieł przez krytyków, a także śmierć męża, wznieciła decyzję o zemście na artystycznym półświatku zdominowanym przez mężczyzn. Artystka tworzy trzy wystawy, które przedstawia szerszej publiczności jako dzieła trzech artystów. Antona Tisha, Phineasa Q Eldridge i Runa. Oczywiście wszystkie trzy zyskały należny rozgłos i uznanie krytyki, o które tak bardzo walczyła. Trzech mężczyzn stało się maskami Harriet, które w kulminacyjnym momencie miały zostać zdjęte, aby ujawnić prowokację artystki. W ten sposób chciała zadać kłam świecie sztuki, który niesprawiedliwie wykluczał ze swoich kręgów kobiety. Ujawnić zasady, którymi kieruje się ludzka percepcja i jej sztuczne ramy klasyfikujące dzieła sztuki męskich autorów za bardziej wartościowe.
Powieść rozpoczyna się wstępem redaktora, który jest już częścią fikcyjnego świata Hustvedt. Tajemniczy I.V.Hess postanowił dokładnie przyjrzeć się Harriet Burden i jej trzem wystawom. Niestety Harriet już nie żyje. W książce, która mamy okazję przeczytać zebrał wszelkie informacje o niej, fragmenty pamiętników, wywiady, recenzje, wspomnienia przyjaciół i rodziny. Dzięki temu poznajemy historię Harriet Burden widzianą oczami wielu osób, wielostronną i niebanalną. Z tego właśnie składa się powieść Hustvedt – z wielogłosu na temat jednej artystki i kontrowersyjnego eksperymentu w świecie sztuki.
Dzięki tej narracji autorka mogła bez większego problemu cofnąć się nawet do dzieciństwa swojej bohaterki. Ukazać dość skomplikowane relacje z ojcem, przedstawić postać matki. Mamy także dokładny wgląd w równie niełatwy związek małżeński Burden, który miał wpływ na jej późniejszą decyzję. Dostajemy wiele informacji o artystach, którzy zgodzili się zostać jej maskami, użyczyć własnego nazwiska dla jej dzieł. Nie pozostaje to oczywiście bez znaczenia. Swoje maski Burden wybierała bardzo precyzyjnie, choć mogłoby się wydawać, że nie do końca świadomie. Mamy zatem obraz artystki żyjącej w cieniu swojego męża, niedocenionej żony i kobiety odkrywającej bardziej skomplikowaną naturę własnej tożsamości.
Dużym uproszczeniem byłoby mówić że powieść Siri Hustvet to kolejna pozycja feminizującej autorki poruszającej problem niesprawiedliwego traktowania płci. To także obszerna krytyka świata sztuki, w którym rozgłos zyskują artyści jedynie uznani przez krytykę, gdzie spojrzenie na działa sztuki zawsze zapośredniczone są odpowiednim tekstem teoretycznym specjalisty, gdzie nikt nie pozwala sobie na intymny kontakt ze sztuką i jej osobisty odbiór. Hustvedt krytykuje także zamkniętą enklawę artystów, w której kobiety, jeśli się znalazły, to jedynie w odpowiedzi na szerzącą się poprawność polityczną. Autorka stworzyła niezwykle elektryzującą postać artystki, oczytaną, inteligentną, rzucającą raz po raz cytaty z filozofii i literatury, kreatywną, ale zarazem niepozbawioną kobiecej wrażliwości i ciepła. Z drugiej strony stoją mężczyźni, którzy nierzadko gardzą Harriet ze zwykłego lęku o utratę kontroli nad wykreowanym przez siebie światem.
W ciekawy sposób przedstawiony jest także problem tożsamości seksualnej. Harriet jest kobietą, jej ciało jednak jest duże, o obfitych piersiach i nieco męskiej budowie. W dzieciństwie nazywana była przez ojca pragnącego syna „Harry”. Jednak Harriet była kobietą, lubiła nią być i dobrze czułą się w swoim ciele. Nie zgadzała się raczej z narzuconym przez
społeczeństwo kształtem własnej kobiecości, niż z kobiecością w ogóle. Nie warto doszukiwać się tu problemu trzeciej płci. Hustvet zaciera granicę pomiędzy ciałem a duszą, pomiędzy mężczyzną a kobietą. Skłania się w stronę monizmu, który wyklucza wszelkie podstawy dla zaistniałych różnic pomiędzy płciami, a tym samym dyskwalifikuje wszelkie niesprawiedliwości związane z podziałem męsko-damskim.
Świat w płomieniach nie należy do łatwych lektur. Siri Hustvedt w doskonały sposób poprowadziła ten obszerny wielogłos, zakładając jak Burden kolejne maski. Doskonała lektura, przepełniona problemami przedstawionymi z różnych perspektyw. To niezwykle intelektualna wyprawa przez kobiecość i sztukę, ale zarazem niepozbawiona wzruszeń. Powieść ta ukazuje także zniewoloną przez przyzwyczajenia, normy, krytykę, patriarchat percepcję człowieka.
Siri Husdtvedt, Świat w płomieniach
Wydawnictwo W.A.B., 2017
Stron: 397