„Stroiciel grzebieni” Krzysztofa Niedźwiedzkiego to gratka dla miłośników czarnego humoru, groteski i absurdu. I dla tych, którzy cenią krótką, ale celną formę.
Główny bohater, Tadeusz, ma pecha i umiera.
Na tym jednak nie kończą się jego kłopoty. Co więcej – one się dopiero zaczynają, gdyż przez pomyłkę prochy Tadka trafiły do urny jakiegoś górala i zamiast na krakowskim cmentarzu, zostały pochowane w miejscowości Murzasichle.
Teoretycznie zmarłemu nie powinno to zrobić wielkiej różnicy, ale dla Tadeusza ma ogromne znaczenie, gdyż codziennie nad jego mogiłą koncertuje góralska kapela. Chłopaki ostro rżną na skrzypkach, fałszują i głośno śpiewają, a Tadeusz nie znosi takiej muzyki, więc przeżywa prawdziwe katusze. Nie pomaga nawet interwencja żony ani wizyta u zarządcy cmentarza, bo muzycy obiecali grać nad grobem swego znajomka. Są honorni i nie przeszkadza im, że w mogile spoczywają prochy kogoś innego…
W tym tonie utrzymane jest całe opowiadanie. Treść aż kipi od absurdalnych pomysłów, dowcipnych dialogów i zabawnych sytuacji. Wszystko utrzymane jest w atmosferze wisielczego humoru i farsy, więc nie każdemu może to odpowiadać. Miłośnicy groteski i przesadni powinni jednak być usatysfakcjonowani. Podobnie jak ci, którzy lubią krótkie, ale finezyjne formy.
„Stroiciel grzebieni” to jednak nie tylko pełna niedorzeczności opowieść. Jest w niej miejsce na refleksję na temat tego, co dzieje się z człowiekiem po śmierci i jak na jego brak reagują bliscy. Czasem wydaje się, że prześmiewczy charakter opowiadania to swego rodzaju broń przeciw odwiecznemu strachowi przed śmiercią.
Treść książki ubarwiają satyryczne rysunki Krzysztofa Krawca oraz zdjęcia z prób teatralnych (spektakl na podstawie opowiadania miał premierę 26 lutego 2017 roku w Teatrze KTO w Krakowie).
BEATA IGIELSKA
Książka "Stroiciel grzebieni" Krzysztofa Niedźwiedzkiego ukazała się 7 lutego nakładem wydawnictwa PWN