Morderca, który nie tylko zabija - recenzja powieści "Grób we Fryzji Wschodniej"

Beata Igielska
Beata Igielska
Kategoria książka · 22 lutego 2017

„Grób we Fryzji Wschodniej” jest zwieńczeniem trylogii Klausa-Petera Wolfa. To proza, która powinna zadowolić każdego miłośnika kryminałów.

 

Każdą z części trylogii można czytać osobno, gdyż stanowią one zamknięte historie, jednak warto poznawać cykl po kolei, bo dzięki temu można szczegółowo prześledzić prywatne życie policjantów prowadzących śledztwa. Przy okazji ma się również okazję obserwować, jak zmieniał się warsztat pisarza, gdyż każdy tom jest lepszy od poprzedniego.

 

Główną bohaterką niezmiennie pozostaje sympatyczna, inteligentna i bezkompromisowa pani komisarz Ann Kathrin Klassen. Mimo iż ma ona na koncie sporo zawodowych sukcesów, zaliczyła też kilka wpadek, co staje się przedmiotem niewybrednych dowcipów jednego z jej kolegów. W tym tomie jednak to on jest obiektem żartów ze strony autora, który nie pozostawia na nim suchej nitki. Jeśli zna się poprzednie części trylogii, ma się wielką satysfakcję z ucierania nosa zadufanemu w sobie miłośnikowi seksistowskich komentarzy.

 

„Grób we Fryzji Wschodniej” trzyma w napięciu od pierwszych do ostatnich stron. Ann Klassen i jej koledzy po fachu muszą rozwiązać zagadkę serii brutalnych morderstw. Od początku przeczuwają, że zabójcą jest jakiś maniak, który prowadzi z nimi niebezpieczną grę. Nie tylko zabija, ale i eksponuje zwłoki ofiar w miejscach publicznych, stylizując je na przyprawiające o koszmary „rzeźby”, które stają się elementem malowniczych krajobrazów.
Kim jest ktoś tak okrutnie wyrafinowany? I czy zabije kolejny raz? Jeśli tak, to kto padnie jego ofiarą? – te i inne pytania spędzają sen z powiek policjantom, a zwłaszcza Ann, która zostaje uwikłana w osobistą grę prowadzoną przez jednego z podejrzanych.

 

Całość napisana jest tak interesująco, że trudno oderwać się od lektury. Fabuła jest przekonująca, wiarygodna i obfituje w nagłe zwroty akcji. Dzięki temu można zabawić się w prywatnego detektywa i spróbować odgadnąć, kto jest mordercą.

W ostatniej części trylogii dużą rolę odgrywa fryzyjska przyroda, którą autor opisuje w plastyczny, barwny sposób, dostrzegając i jej piękno, i grozę. Nieraz niemal fizycznie odczuwa się przejmujący chłód, wiatr czy słoneczne promienie przebijające się przez chmury. To dodatkowy atut powieści, która powinna zadowolić każdego miłośnika kryminałów.

BEATA IGIELSKA