Wydawnictwo Literackie wznawia Everymana Philipa Roth’a.
Jeżeli ktokolwiek, sugerując się tytułem tej skromnych rozmiarów książeczki, uzna, że to lektura, której każdy czytelniczy laik może sprostać bez większych problemów, to może i nie minie się z prawdą tak bardzo, jak mógłbym sugerować początek tego zdania. Inna sprawa, że ów Everyman to nie kierunkowskaz czytelniczy.
Nurzanie się w przeszłości literackiej Philipa Roth’a wydaje się ze wszech miar niekonieczne, aby z subtelną przyjemnością odbioru przebrnąć przez 168 stron druku. Doszukiwanie się zmian, stałych, czy szeroko rozumianej wpływologii można z czystym sercem pozostawić tym, którzy:
a) mają na to ochotę,
b) znają się na tym albo
c) (chyba najlepszy wybór) to potrafią.
Zwykłemu pożeraczowi kolejnych książek w zupełnej zupełności wystarczą informacje zawarte na wewnętrznych stronach okładek. Oczywistym jest, że taki zjadacz papieru wychwyci pewne nawiązania, na które ukierunkuje go chociażby tytuł. Półka z kulturowymi evrymanami rozrosła się już w oddzielny dział – ile nie w całą bibliotekę. Dostawić trzeba gdzieś jeszcze jedną. Zresztą niczego sobie próby literackiej.
Oddanie tego swoistego moralitetu ateisty w jakże różnorodne ręce szerszej publiczności, wydaje się nie tyle zagrożone nieodczytaniem intertekstualnych treści – bądź co bądź wiele o naszej kulturze mówiących – ile pesymistycznym podsumowaniem drogi człowieka ku śmierci. I nie będzie tu retorycznych pytań zapożyczonych z kina sensacyjnego (Umrze? Nie umrze?), nie będzie tu nadziei nie tylko na lepsze po, bo na żadne po liczyć tu nie będzie można. Od samego początku drążyć nas będzie świadomość, co do ostatecznego losu mało bohaterskiego bohatera – w końcu zaczynamy od jego pogrzebu. A w trakcie nie tyle przekonamy się o ostatecznym wymiarze ziemskiego bytowania, ale zobaczymy okrutny obraz starości, nie mający zbyt wiele wspólnego z pogodną jesienią, za to podsumowywany zwięzłymi sformułowaniami; np. Starość to nie jest walka – starość to masakra.
Czy taki do bólu prawdziwy obraz jest obrazem, którego łakną osoby rozkochane w kopciuszkowych 50 twarzach Greya czy Zmierzchach oraz wszelkich dających nadzieję dystopicznych nowościach, w których świat co prawda czeka zagłada, ale salwuje go z niej bohater – najczęściej bohaterski na wskroś?
A przecież w krótkiej recenzji zamyka się zaledwie ogólny wydźwięk. Philip Roth swoim Everymanem doświadcza czytelnika o wiele dokładniej. Opisuje on swojego bohatera, który tak jak wszyscy starcy ulega procesowi stopniowego zaniku i przyjdzie mu spędzić w tej marnej postaci resztę dni. Dni bezcelowych i nocy niepewnych, wypełnionych żmudnym znoszeniem degradacji fizycznej, śmiertelnego smutku i oczekiwania, oczekiwania na nic.
Michał Domagalski
Philip Roth
Everyman
Wydawnictwo Literackie 2016