Z emocjonalnych wyżyn na samo dno, i znów wzwyż, a wszędzie gmatwanina myśli…
Dążenie do realizacji marzeń, pięcie się po szczeblach kariery zawodowej, i ciągła potrzeba samodoskonalenia może sprawić, że pewnego dnia osiągniemy sukces. Stagnacja, brak planów na przyszłość i zadowalanie się życiowym minimum, może natomiast uczynić nas nijakimi i niezauważalnymi dla otoczenia, ale może tak jest bezpieczniej?
Nie każdy będzie w stanie udźwignąć sukces, wytrzymać narastające napięcie, bezustannie dawać z siebie wszystko, jednocześnie twierdząc, że może więcej i lepiej. W końcu ludzka psychika to bardzo specyficzna, i do końca nieokreślona konstrukcja, która niespodziewanie może ugiąć się lub zniekształcić powołując do istnienia nowe „ja”.
Bardzo możliwe, że po lekturze pozycji „Amfetamina”, która jest naprawdę świetnie napisanym thrillerem psychologicznym, dojdziemy do wniosku, że życie „szaraczka” nie jest takie złe. Iza, główna bohaterka powieści z całą pewnością do takiego stwierdzenia dojść, by nie mogła. Dlaczego? Ponieważ jest piękną diwą operową, która dla kariery jest gotowa poświęcić bardzo dużo. Początkowo poznając Izę, możemy oceniać ją negatywnie. W końcu jest to obdarzona urodą i talentem młoda kobieta, która zdaje się mieć wszystko. Publiczność jest zachwycona jej występami, mężczyźni lgną do niej jak muchy do słodkiego lepu, a ona bez skrupułów łamie kolejne serca. Moglibyśmy określić Izę typem kobiety modliszki, która adoratorom pozwala obcować ze sobą tylko do czasu, gdy są jej potrzebni. Po satysfakcjonującym akcie powinni cieszyć się, że pozostali przy życiu i grzecznie się oddalić. W przeciwnym razie może boleć tak bardzo, że ukojenie będzie mogła przynieść już tylko śmierć, o czym przekonał się jeden z kochanków. Biedaczek popełnił samobójstwo.
Wiedząc już, że Iza potrafi być naprawdę niegrzeczną dziewczynką możemy zapragnąć jej nieszczęścia. Na ferowanie wyroków, czy rzucanie uroków powinniśmy jednak poczekać, ponieważ Stefania Jagielnica jak zawsze postawiła przed nami osobowość bardzo charakterystyczną, nieprzeciętną i niejednoznaczną. Pod chitynowym pancerzem modliszki skrywa się delikatny motyl, którego skrzydła silnie trzepocą pod wpływem powiewów i zawirowań codzienności.
Natura obdarzyła Izę wybujałym temperamentem i niezwykłą wrażliwością. Właśnie dlatego potrafi wzruszać do łez publikę i magnetyzować przedstawicieli płci przeciwnej. Na scenie wszystko zdaje się prostsze, ale warto byłoby zdjąć maskę po powrocie do domu. Bohaterce niestety nie najlepiej to wychodzi, dlatego emocje przeżywane jako diwa przenosi do codzienności, w której gubi się bez reszty niejednokrotnie grzęznąc w stanach depresyjnych.
Czas nie czeka na nikogo, więc Iza także zacznie rozglądać się wokół siebie. Niestety ucieczka przed samotnością i próba wypełnienia pustki szczęściem nie będzie taka prosta. Aktualny kochanek, słynny tenor, z którym mogłaby spróbować założyć rodzinę uległ pokusie, a dokładniej ciału młodszej śpiewaczki. Co gorsza młódka marzy, by zastąpić Izę w sypiali i na scenie, dlatego namawia go, by podać jej amfetaminę.
Ponieważ mamy do czynienia z thrillerem, z pewnością nie zaskoczy nas fakt, że plan powiedzie się, a Iza zatruje się narkotykiem. Nie spodziewamy się natomiast na pewno, że Iza przeistoczy się w szalejącą, mściwą bestię. Poleje się krew, hałas dobiegający z demolowanej przez nią garderoby usłyszy wielu, ale jej samej nikt. Dlaczego? Ponieważ Iza straci głos.
Utrata narzędzia pracy jakim dla śpiewaczki operowej jest jej głos musi być wstrząsającym doświadczeniem, ale przed Izą jeszcze wiele problemów. Pobyt w więzieniu to również dopiero początek, ponieważ opuści to przykre miejsce za sprawą zakochanego w niej psychiatry, który na jakiś czas umieści ją w szpitalu psychiatrycznym. W tym miejscu z pewnością rzadko kto z nas chciały dobrowolnie się znaleźć, ale Iza wyboru nie ma. Niewielki cytat przybliży warunki w jakich się znalazła: „Z trudem znosiła koszmar szpitalnej codzienności. Znalazła się w ogromnej, ponurej, ciemnej sali z metalowymi łóżkami ustawionymi w czterech rzędach, z dużym stołem pośrodku, wokół którego chore spożywały obrzydliwe posiłki.”* Ściany podobnych miejsc zdają się przesiąknięte szaleństwem i niepewnością. Może właśnie dlatego Iza zacznie halucynować diabła z opery „Faust”, w której grała rolę Małgorzaty.
W pewnym momencie zaczynamy gubić się, zastanawiając co jest rzeczywistością, a wytworem chorej wyobraźni. Do końca nie wiemy przecież, czy Izę męczą wyrzuty sumienia, czy zło w najczystszej formie postanowiło zwrócić jej głos za cenę wyzbycia się moralności?
Czy ostatecznie Iza pozwoli opanować się demonom atakującym jej duszę, ulegnie szaleńczym wizją, upadnie pod ciężarem losu i nie zdoła powstać już nigdy. O tym każdy czytelnik musi przekonać się osobiście, i warto się śpieszyć, bo Izę niewiele dzieli od popełnienia samobójstwa…;) Uwaga, zakończenie bardzo zaskakuje.
Podsumowując należy stwierdzić, że „Amfetamina” to powieść godna polecenia. Czytając naszą uwagę z pewnością przykują także problemy światopoglądowe pozostałych pacjentek szpitala psychiatrycznego, choć mnie osobiście wystarcza historia Izy, by ocenić książkę jako świetną.
Stefania Jagielnicka zawsze potrafi wykreować charakterystyczne, nieprzeciętne bohaterki. Iza jest bardzo wyjątkowa. Jak dla mnie mogłaby nosić ksywkę „amfetamina”. Jej życie można bowiem potraktować jako alegorię tytułowego, organicznego związku chemicznego, który jako silny środek psychotropowy potrafi wyzwalać niespożyte pokłady sił, motywować do działania, przyśpieszać akcje serca i oddech, zmniejszyć wrażliwość na ból, by za moment doprowadzić układ nerwowy do stanu skrajnego wycieńczenia. Z emocjonalnych wyżyn na samo dno, i znów wzwyż, a wszędzie gmatwanina myśli…
Agata Jankowiak
*Stefania Jagielnicka, Amfetamina, Wydawnictwo Psychoskok 2016, s. 159.