Kolejna powieść kryminalna z inspektorem Salgado Toniego Hilla

Anna Bugajna
Anna Bugajna
Kategoria książka · 11 sierpnia 2016

Aby przetrwać w tym systemie, trzeba go przechytrzyć…

 

Maj 2011 rok. Barcelona, jak zawsze piękna i pełna życia, chociaż czasy są burzliwe. Jak w całej Hiszpanii, „oburzeni” okupują główne place miasta, występując w zbiorowym proteście przeciwko władzy.

 

Tymczasem w opuszczonym podmiejskim domu zostają znalezione zwłoki zamordowanych w brutalny sposób kobiety i mężczyzny. Bardziej nawet niż samym odkryciem ciał policjanci są wstrząśnięci otaczającą je scenerią. Ktoś zadał sobie niemało trudu, by zapewnić ofiarom niesamowitą oprawę.

 

Śledztwo zostaje powierzone inspektorowi Héctorowi Salgado. Identyfikacja zwłok nie nastręcza żadnych problemów – chodzi o dwoje młodych kochanków, którzy zniknęli przed siedmioma laty. Ale Salgado będzie musiał sięgnąć jeszcze dalej w przeszłość, by zrozumieć, co się stało.

 

Zaskakujące zakończenie akcji zapoczątkowanej w Lecie martwych zabawek i kontynuowanej w Pięknych samobójcach. Ale cykl z inspektorem Salgado można zacząć nawet od ostatniej powieści.

 

Fragment książki:

 

– Sami zobaczycie – dokończył sierżant, już przed drzwiami domu. – To wszystko jest bardzo dziwne. Nikt by nie pomyślał, że w tej okolicy dom mógłby mieć suterenę. To podmokłe tereny. Zresztą nazwanie tego mieszkalną sutereną byłoby przesadą. Raczej piwniczką na wina.

Na dźwięk ich głosów pies, leżący w trawie kilka metrów dalej, podniósł łeb, szczeknął tylko z obowiązku i znowu się położył, pogodzony z faktem, że jego terytorium zostało opanowane przez obcych.

– Jest łagodny – powiedział Torres, widząc, że Fort spogląda niespokojnie kątem oka. – Nie mam pojęcia, co z nim zrobimy...

– Może już wejdziemy, sierżancie? – zapytała Leire.

Razem z Fortem cierpliwie wysłuchali szczegółowej relacji sierżanta, jednak Leire miała wrażenie, że Torres wstrzymuje ich przed wejściem, jak gdyby chciał wywołać w nich uczucie nerwowego wyczekiwania wobec tego, co zobaczą wewnątrz. Leire Castro zareagowała tylko słabo maskowanym zniecierpliwieniem.

– Naturalnie. Proszę za mną.

 

Panował półmrok, jedyne światło wpadało przez otwór drzwi, więc ściany ukryte były w ciemności. Torres zaopatrzył wszystkich w latarki do przeszukania pomieszczeń. Leire wydała okrzyk zdumienia, widząc, na co sierżant, w roli przewodnika, skierował swoją.

Ludzie, którzy zamieszkali w tym domu, pokryli ściany wielkimi białymi płótnami, od podłogi po sufit. Fort i Leire dopiero po chwili zorientowali się, że sprawiają one wrażenie ołtarzowej nastawy, która zaczynała się po lewej stronie drzwi rysunkiem domu widzianego z zewnątrz. Od pierwszej chwili nie mieli wątpliwości, że artysta nie był zwykłym hobbystą. Nie tylko odtworzył dom w taki sposób, że był natychmiast rozpoznawalny, ale też potrafił oddać ideę osamotnienia i opuszczenia przez umieszczenie wokół niego kilku budzących grozę ptaków ze sztywnymi skrzydłami.

 

Ptaki namalowane czarną farbą znalazły się też na następnym obrazie: żółte tło było usiane ptaszyskami z rozpostartymi skrzydłami i otwartymi w krzyku dziobami. Ten kolor, żółty w różnych odcieniach, był stałym elementem, choć nigdy w takiej samej formie: w jednym miejscu tworzył grube rozrzucone plamy, tak jakby słońce rozpadło się na kilka kul, a w innym sprawiał wrażenie skażonego gorącego deszczu. Na innych obrazach ten kolor zajmował dolną część – spalone krzaki, wyschłe skóry węży, zbitą w bryły ziemię – a na jeszcze innym, najbardziej sugestywnym, przed którym wszyscy troje się zatrzymali i skierowali na niego latarki, jakby chcieli go przeszyć strugami światła, żółć była wszędzie. Obraz przypominał gobelin pełen kwiatów, świetlistym kolorem prowadzonym delikatną kreską w dolnej części, im wyżej, tym bardziej rozproszonym, rozmytym. Zdawało się, że malarz siedział w nogach wyimaginowanego łóżka i stamtąd obserwował leżących na nim, a następnie umieścił ich w górnej części obrazu. Dwie czarne czaszki, zwęglone, dwa ramiona pozbawione ciała, dwie splecione z sobą wyniszczone dłonie na kwietnym tle.

 

Toni Hill, Kochankowie z Hiroszimy

Tłumaczenie: Elżbieta Sosnowska

Wydawnictwo: Albatros

premiera: 12 sierpnia 2016 r.