"Nie posiadamy się ze szczęścia" Karen Joy Fowler (recenzja)

Anna Balcerowska
Anna Balcerowska
Kategoria książka · 7 sierpnia 2016

Nie posiadamy się ze szczęścia to najnowsza powieść Karen Joy Fowler - autorki "Klubu miłośników Jane Austen". To powieść o losach amerykańskiej rodziny. Narracja prowadzona jest z pozycji głównej bohaterki – Rosemary Cook, która opowiada historię swojej rodziny. Czytelnik poznaje Rose, gdy ta jest świadkiem nietypowej sceny w studenckiej stołówce. Owa scena jest impulsem budzącym lawinę wspomnień. Początkowo są one szczątkowe i zamazane, a Rose nie robi nic, by nadać im ostrości. Z biegiem czasu, ze strzępków wspomnień bohaterki czytelnik otrzymuje pełny obraz wydarzenia, które wstrząsnęło jej dzieciństwem i zmieniło całą rodzinę: oto pewnego dnia zniknęła Fern, "siostra" Rose. Rose z małej gaduły stała się cichą, milczącą dziewczynką, jej ojciec – wcześniej szanowany profesor – popadł w alkoholizm, matka w depresję, po kilku latach bez słowa z domu odszedł Lowell, brat Rose. Dzień odejścia Fern stał się punktem zwrotnym w życiu rodziny, ale też swoistym tematem tabu. Po wielu latach przemilczeń Rose postanowiła zmierzyć się z przeszłością i odkryć wypartą prawdę.

 

Wydawca reklamuje powieść jako bestseller. Bardzo ostrożnie podchodzę to tego typu publikacji, ponieważ często tworzone są one w oparciu o pewien schemat i nawet, jeśli mam do czynienia z interesującą historią, to radość z lektury przyćmiewa przewidywalność kolejnych zdarzeń. Jako czytelniczka po prostu lubię być zaskakiwana i obawiałam się, że Nie posiadamy się ze szczęścia niczym mnie nie zdziwi. Początkowo było całkiem nieźle, bowiem okazało się, że powieść zaczyna się od środka. Autorka zastosowała jednak prosty chwyt polegający na wprowadzeniu we wstępie tajemnicy i zakotwiczeniu czytelnika obietnicą jej wyjawienia. Czytelnik nie wie, co stało się z Fern, a wytworzona wokół zaginięcia atmosfera tajemniczości z jednej strony motywuje do dalszej lektury, z drugiej prowokuje wyobraźnię, która podsuwa coraz to inne wyjaśnienie zagadki. Karty zostają odkryte dość szybko – nie trzeba przewertować wielu stron, żeby poznać rozwiązanie. Poznanie prawdy o Fern jest jedynym mocnym punktem całej powieści. Równie dobrze powieść mogłaby się na tym zakończyć, jednak na stronach prowadzących do sedna rozwijają się nowe wątki, które suma summarum prowokują do dalszej lektury. Ponadto historia opowiedziana ponownie z pominiętymi wcześniej szczegółami daje pełny obraz rodziny Cooków. Jednocześnie poznając losy rodziny czytelnik śledzi proces, jak to się teraz ładnie nazywa: "przepracowywania przeszłości" przez główną bohaterkę.

 

Z powieści płynie uniwersalny, ale też banalny przekaz przypominający, że zmierzenie się z przeszłością i wybaczenie sobie dawnych błędów jest warunkiem koniecznym, by móc zbudować spokojną przyszłość. Casus Rose Cook przypomina, że wypieranie niewygodnych wspomnień jest drogą donikąd. Tak, jak w przypadku głównej bohaterki, zawsze nadejdzie moment, kiedy zepchnięte w podświadomość emocje zaczną domagać się uwolnienia. Przeszłości nie da się zmienić, ale znając ją można zmienić swoją teraźniejszość, można też spróbować na nowo ułożyć sobie relacje z najbliższymi.

 

Nie posiadamy się ze szczęścia to powieść o dojrzewaniu do prawdy, o odkrywaniu bolesnych wspomnień i próbie wybaczenia samej sobie. To wreszcie portret rodziny, która nie potrafiąc poradzić sobie z traumą, zaczyna się rozpadać.

 

Trzeba również podkreślić, że to powieść bardzo nierówna. Główny wątek jest dość interesujący, ale wątki poboczne już niekoniecznie. Podsumowując, nie jest to literatura najwyższych lotów i nie jest to powieść, przy której można się zapomnieć. Lektura nie wymaga wielkiego skupienia, dlatego świetnie sprawdzi się na plaży albo podczas długiej wakacyjnej podróży.

 

                                                                                               ©Anna Balcerowska

 

 

Karen Joy Fowler, Nie posiadamy się ze szczęścia

Wydawnictwo: Poradnia K, kwiecień 2016

Liczba stron: 352