Ponowny debiut Ryszarda Krynickiego

Anna Bugajna
Anna Bugajna
Kategoria książka · 18 lipca 2016

Wkład Ryszarda Krynickiego we współczesną literaturę wydaje się niepodważalny. Dziś powszechnie uważany za jednego z najwybitniejszych poetów Nowej Fali, do tego genialny tłumacz poezji niemieckojęzycznej, ma jednak z historią (literatury) do wyrównania przynajmniej jeden rachunek – publikację poetyckiego debiutu, arkusza "Pęd pogoni, pęd ucieczki", w niezmienionej przez cenzurę formie.

 

Koleje tej książki należą już nie tylko do historii literatury, ale także do historii okresu, w którym pierwszy raz ujrzała ona światło dzienne. Niedbale opublikowany tom, poddany dwukrotnej cenzurze, zarówno Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, jak również wydawcy, poeta odrzucił i nie uznawał go za swój właściwy debiut. Dopiero po 48 latach od daty pierwodruku "Pęd pogoni, pęd ucieczki" będzie mógł się ukazać w równie efektownej i oryginalnej postaci, w jakiej pomyślał go autor.  

 

Twórczość Ryszarda Krynickiego kojarzona jest współcześnie przede wszystkim z dwoma zjawiskami: z jednej strony – z politycznie zaangażowaną, nieufną językowi poezją Nowej Fali, z drugiej zaś – ze swoistym wyciszeniem i skróceniem oddechu wiersza, które to dominują w ostatnich tomach poety. Tym ciekawsze i potrzebne wydaje się przypomnienie, że autor "Przekreślonego początku" rozpoczynał swoją literacką podróż nie jako poeta polityczny, lecz kontynuator awangardy nawiązujący do poematu rozkwitającego Tadeusza Peipera.

 

Dla młodego Krynickiego-lingwisty, rozumiejącego ów termin na własny sposób, istotne od samego początku było moralne zaangażowanie w istniejącą rzeczywistość. "Pęd pogoni, pęd ucieczki" doskonale tę cechę, charakterystyczną dla całej jego poezji, ilustruje. Poeta już na wstępie swojego tomu zauważał, że jako autorowi "bardziej zależało [mu] na wydobyciu nie tyle estetycznego, ile etycznego pierwiastka zawartego w przeszłościowym nacechowaniu języka". "W rzeczywistości językowej – dodawał – nic nie zachodzi bezkarnie i bez konsekwencji".

 

O wartości "Pędu" niech świadczy językowy rozmach poety (wczesne wiersze Krynickiego to – jak twierdzi Tadeusz Nyczek – "niemal antologie możliwości polszczyzny, jeśli idzie o składnię"). Równie ciekawa jest tu metaforyka, u której podstaw leży raczej zasada przeciwności niż podobieństw. "Teksty te – pisał Krynicki – chcą być aktem oskarżenia wytoczonym metaforze wykorzystującej łatwe, zewnętrzne podobieństwa". Równie brawurowe frazy, jak np.: "namiot z zamieci", "włóczenie wydm", "włócznie zwłok" czy "pochodnie wód", dyktować mogło chyba jedynie takie podejście.

 

To, że poezja autora "Niepodległych nicości" jednocześnie karmi się pęknięciem, niespójnością rzeczywistości, a zarazem przeciwko nim się zwraca, nieustannie z nimi walczy, wiadomo nie od dzisiaj. Jednak to, że etyczny obowiązek poety, jakim jest scalanie świata, współgra w tych wierszach z ich artystycznym mistrzostwem do tego stopnia, że trudno je od siebie oddzielić, widać najwyraźniej może właśnie w debiucie Krynickiego. Jeszcze nie politycznym czy interwencyjnym, na pewno zaś – osobnym i, jak cała twórczość poety, wybitnym.