Millennium – trylogia, która wciąż zachwyca

Tysyfone
Tysyfone
Kategoria książka · 26 maja 2016

Stieg Larsson – chyba każdy słyszał to nazwisko. Jeśli nawet ktoś nie czytał jego książek, pewnie kojarzy film, w którym zagrał Daniel Craig aktor znany m.in. z roli Jamesa Bonda. Larsson zapoczątkował złotą erę skandynawskich powieści kryminalnych. Do tej pory, jeśli chce się wypromować jakiegoś autora, często porównuje się go do Stiega Larssona. Trylogia Millennium sprzedała się na całym świecie w milionach egzemplarzy. Czemu zawdzięcza swój sukces?

 

Seria jest sprawnie napisana i ma wszystkie elementy, które powinny mieć bestsellery. Zebrane razem dają książki godne uwagi i pierwszych miejsc na listach bestsellerów. Ale co przyczyniło się do tak wielkiej popularności trylogii?

 

Ciekawa zagadka. Powieści Larssona to pomieszanie kryminału z thrillerem. Pod względem zagadki najlepiej skonstruowana jest pierwsza część. Druga może nie jest tak spektakularna pod względem formy, ale równie ciekawa, a nawet ciekawsza. Trzecia natomiast ginie w nudnych opisach. Choć bez wątpienia Larsson miał dobre pomysły, nie były one genialne i raczej nie one odpowiadają za sukces książki.

 

Dokładne opisy. Autor był dziennikarzem, co za tym idzie przed napisaniem każdej książki zrobił porządny research. Z jednej strony takie reporterskie, dokładne podejście jest dobre, bo powieści są przez to bardzo realne, ale z drugiej czasem autor gubi się w długich, nudnych opisach, które ani nie posuwają akcji do przodu, ani nie są specjalnie ciekawe. Szczególnie było to widać w trzeciej części, którą osobiście uważam za najmniej udaną i zdecydowanie najnudniejszą. Autor przy okazji odmalował bardzo wyrazisty obraz dziennikarskiego świata, czym w pewien sposób „kupił” ich przedstawicieli. Na pewno nie zaszkodziło to promocji książki, która miała miejsce w mediach. Tytułowa gazeta "Millennium" jest jedyną w swoim rodzaju. W całej Szwecji próżno szukać innego tytułu, który równie bezwzględnie obnażałby oszustwa gospodarcze i tym podobne rzeczy. Gwiazdą tego poczytnego tytułu jest kultowy wręcz dziennikarz, Mikael Blomkvist, co prowadzi nas do następnego punktu.

 

Detektyw. Mikael Blomkvist, czyli w zasadzie główny bohater trylogii, jest dziennikarzem-detektywem, który żyje z wynajdywania i sprzedawania dobrych historii. To mężczyzna po przejściach, lubi kobiety i kobiety lubią jego, do tego jest szlachetny, zawzięty, odważny, dociekliwy, ma żyłkę detektywistyczną, a jakby tego było mało jest pracowity i sprytny. Ideał człowieka. W zasadzie jakby tak pomyśleć, nic dziwnego, że gdy amerykanie kręcili film, obsadzili w jego roli Daniela Craiga. Z jednej strony taka postać może budzić sympatię, ale z drugiej… nikt nie lubi ideałów.

 

Lisbeth Salander. Zdecydowanie nie-ideał. Ale tak pełnokrwistej postaci nie było dawno w literaturze. Salander to dziewczyna, która mimo młodego wieku przeszła w życiu piekło. I wyszła z tego zwycięsko. Nienawidzi mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet. Ma własny kodeks moralny, do którego bezwzględnie się stosuje. Ma problemy z socjalizacją, jest aspołeczna, w zasadzie nie wie, co to empatia, ale jest genialną hakerką, ma fotograficzną pamięć, mnóstwo tatuaży i styl, przez który często nazywają ją „punkówą”. Choć jest chudziutka, potrafi o siebie zadbać – a na wypadek, gdyby przeciwnik okazał się wyjątkowo trudny do pokonania, w torebce nosi młotek, którego nie waha się użyć do rozbijania cudzych głów. Pewnie w prawdziwym życiu nie zostałaby przyjaciółką żadnego z nas, ale to dla niej przewraca się kolejne strony opasłych powieści Larssona. I to ona odpowiada za sukces Larssona.

 

Cała trylogia została wydana już po śmierci pisarza. Zdobyła tak ogromną popularność, że na pomysł, by inny autor dopisał kontynuację, nie trzeba było długo czekać. Ale choć David Lagercrantz w żadnym wypadku nie musi się wstydzić swojego Co nas nie zabije, książka tylko w Polsce sprzedaje się przynajmniej pięć razy gorzej od powieści Larssona i ma o wiele niższe oceny. Lagercrantz również pisze bardzo sprawnie i pod pewnymi względami jest nawet lepszy od Larssona – próżno szukać u niego kilkudziesięciostronicowych, nudnych opisów. Ciekawa zagadka? Powiedzmy, że jest – morderstwo genialnego naukowca i wątek niezwykłego, autystycznego chłopca jest wystarczająco ciekawy. Dokładne opisy? Jasne, że są. Lagercrantz chcąc chyba upodobnić się do Larssona, nie zapomniał nawet o opisach mebli. Na Mikaela Blomkvista trwa w jego powieści nagonka i dziennikarz musi udowodnić, że się nie skończył. Idzie mu to w zasadzie dość kiepsko – to już nie jest ten sam ideał, ale nawet, jeśli się o to nie stara, zawsze jakimś trafem znajduje się w centrum wydarzeń. Salander jest najsłabszym punktem powieści Lagercrantza. To już nie ta pełnokrwista dziewczyna, której losy śledzi się z wielkim zainteresowaniem. Zresztą jest jej w tej książce zdecydowanie za mało, żeby móc to robić. Chyba właśnie z tego powodu, choć Co nas nie zabije jest dobrą, sprawnie napisaną książką, która mimo wszystko trzyma w napięciu, nigdy nie zbliży się ona sukcesem komercyjnym do tomów "Millennium", które napisał Larsson.