Hipsterska rewolucja w najnowszej książce Kuby Wojtaszczyka

Anna Bugajna
Anna Bugajna
Kategoria książka · 4 kwietnia 2016

Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć to druga po Portrecie trumiennym książka Kuby Wojtaszczyka, w której autor na warsztat bierze nieco rozhisteryzowane i niestabilne charaktery. W pierwszej jego powieści mieliśmy do czynienia z homoseksualnym kustoszem muzeum, który musiał zetknąć się z prostackim światem swojej rodziny, w drugiej mamy całą gamę postaci niepewnych siebie i swojego miejsca w przestrzeni społecznej. Wszystkich ich łączy pewne wyobrażenie o nieograniczonej mocy kreowania własnej tożsamości, która szybko zostaje wystawiona na próbę.

 

Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć to wizja rzeczywistości, w której humaniści i artyści podejmują walkę o poprawę swojego statusu ekonomicznego w Polsce. Na wzór komunistycznych przewrotów walczą o równouprawnienie i dostęp do możliwości pracy w zawodzie po ukończeniu kierunków, które w rzeczywistości żadnego zawodu nie dają, jak polonistyka, kulturoznawstwo, socjologia czy kierunki artystyczne. Biorąc pod uwagę

dzisiejsze przemiany społeczno-ekonomiczne, w których kultura chcąc istnieć, musi poddać się prawom rynku, a wykształcenie humanistyczne ustąpić na rzecz marketingu, powieść Wojtaszczyka ma niezwykle aktualny wydźwięk. Jeśli jednak humaniści spróbują odnaleźć w niej pocieszenie czy zrozumienie swojej sytuacji, mogą doświadczyć bolesnego obnażenia iluzoryczności własnych żądań.

 

Autor w swojej książce nie daje rozwiązania ani odpowiedzi na palący problem statusu humanisty we współczesnym świecie. Nieobecność jasnej opinii na ten temat jeszcze bardziej potęguje impas, w którym znajdują się młodzi absolwenci Uniwersytetów. Pięć lat studiów dawało im poczucie przynależenia do znakomitej grupy intelektualistów, w której pochylanie się nad abstrakcyjnymi pojęciami miało sens. Po ukończeniu edukacji cała ich tożsamość budowana w oparciu o te idee zderza się z rzeczywistością, w której brak miejsca dla ich umiejętności. Tak rodzi się hipsterstwo – przynajmniej w mojej definicji. Grupa ludzi wypełniona wzniosłymi ideami, która z poczuciem odrzucenia szwenda się w społeczeństwie na wzór dawnej bohemy. Tym razem jednak dekadencką melancholię zamieniają na dziecięcą zabawę, przybierając coraz to nowsze i figlarne maski, które pozwolą zachować im swój status – Innego, wykluczonego, wyjątkowego.

 

Akcja powieści Wojtaszczyka rozpoczyna się od pytania o granice sztuki, o jej etykę i rolę. Czy ma być piękna czy kontrowersyjna? Jaki jest przepis na sztukę, która się sprzeda? Dzieło Radomira W. oraz wypowiedziane przez niego oświadczenie poruszyły świat bezrobotnych humanistów, którzy zaczęli organizować wiece i demonstracje. Wszystko to mogłoby przerodzić się w rewolucję, gdyby uczestnikami i prowodyrami nie byli hipsterzy. Zamiast tego mamy pokaz kreatywnych pomysłów jak zrobić rewolucję, która nie doprowadzi do przewrotu. O ich rewolucyjnej nieporadności wie także inny bohater – Witold, człowiek, który bardzo przekonująco kreuje się na lorda. Jako przedstawiciel wyższej klasy, chce stanąć na czele rewolucji i poprowadzić humanistów do efektywnego przewrotu.

 

Wszystkie te wydarzenia pociągnęły za sobą wiele ofiar. Tytułowa przemoc stała się nie tylko środkiem do osiągnięcia celu, ale także przyniosła pewne estetyczne doświadczenie wzbudzające kreatywność. W postmodernizmie człowiekowi oddaje się także możliwość kreowania własnej tożsamości, a nie odkrywania już istniejącej, z góry narzuconej. Wojtaszczyk wyolbrzymiając tę kwestię, ukazuje najgorszy scenariusz jaki mógł spotkać każdą jednostkę zbyt zapatrzoną we własną możliwość kreacji. Tożsamość, na przykładzie lorda Witolda, tak skrzętnie budowana, staje się iluzją, w której żyje tylko jej twórca.

 

Wojtaszczyk w swojej powieści świetnie oddał problemy młodych ludzi, którzy nie potrafią, nie mogą i którym nie pozwala się odnaleźć własnego miejsca w społeczeństwie. Nie kreuje ich jednak na ofiary. Świetnie ukazuje także ich egoizm i zapatrzenie we własną wyjątkowość, która jest – ich zdaniem – dostatecznym powodem, aby świat zaakceptował ich i dostosował się do nich.

 

Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć wzbudza we mnie pewną niechęć. Poszukiwanie jej źródła pobudza do refleksji nad tematyką powieści i zmusza do zajęcia pewnego stanowiska, czego autor nie chciał bądź nie był w stanie zrobić. Największą zaletą tej książki jest właśnie jej aktualność i zawarta w niej pewna zachęta do podjęcia dyskusji. Sama historia i gombrowiczowski absurd w wykonaniu Wojtaszczyka jakoś mnie nie ujęły.

 

 

Kuba Wojtaszczyk, Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć

Wydawnictwo: Akurat, 2016

Stron: 301