Andy Weir jest pisarzem świetnym, człowiekiem, który doskonale opanował warsztat. To pozwoliło mu na napisanie dobrej narracji, fabuła nie przez przypadek posłużyła za fundament filmu. Marsjanin od pierwszych słów nadaje się na ekran, ale czy to znaczy, że gwarantuje także wspaniałą lekturę? Książkę pochłonąłem w dwa wieczory, ponieważ mnie wciągnęła. Po jej zakończeniu nie czułem niedosytu, raczej miałem wrażenie, że jestem usatysfakcjonowany. Zacząłem szperać w Sieci, aby lepiej poznać twórczość tego autora. Marsjanin to jego debiut, ale może gdzieś krążą jakieś opowiadania, może coś da się jeszcze z niego wycisnąć. Trafiłem na AMA z tym autorem, z którego dowidziałem się, że pracuje nad kolejną książką fantastycznonaukową. Tym razem postawi na obcych, lasery i inne tego typu atrakcje. Nie zachęca mnie to do oczekiwań, podejrzewam, że będzie to jedna z wielu tego typu książek. Nic zachwycającego, może coś dobrego, bo tak właśnie jest w przypadku Marsjanina.
Temat człowieka porzuconego i próbującego się odnaleźć w niesprzyjających warunkach, został wymyślony już dawno. Andy Weir dostosował go do dylematów współczesności. Wystarczy wspomnieć archetyp podróżnika organizującego sobie na nowo świat, czyli Robinsona Crusoe. Popkultura lubi po niego, co jakiś czas, sięgać. Zrobił to już Juliusz Verne w swojej trzytomowej powieści Tajemnicza Wyspa. Daniel Defoe pisze Przypadki Robinsona Crusoe w 1719 roku, Juliusz Verne zaczyna zabawę z tematem zagubionych podróżników w 1874 roku i od tamtej pory odświeżamy ten temat. Współcześnie przyszedł czas na wyprawę na nieznaną planetę, katastrofę i walkę o przetrwanie w warunkach, które na życie nie pozwalają. Głównemu bohaterowi pozostaje jego wiedza oraz to, co uda mu się pozyskać. W tym krótkich słowach można streścić fabułę Marsjanina.
Główny bohater, Mark Watney, został sam i walczy o swoje życie. Dla mnie to modyfikacja przygód Robinsona Crusoe tylko trochę bardziej unowocześniona. Żyjemy w momencie, w którym fascynują nas podróże międzyplanetarne, z wypiekami na twarzy czytamy doniesienia NASA na temat otaczającego nas wszechświata. Wydaje mi się, że tak samo reagowali ludzie w XVIII wieku, gdy opowiadano im o krainach położonych za wielkim oceanem. Fascynacja i obawy pozostają dokładnie takie same, zmienia się jedynie dekoracja. Dlatego nie uznaję Marsjanina za jakieś szczególnie oryginalne wydanie powieści fantastycznonaukowej. Na pewno autor się napracował, książka ma walory poznawcze i jest dobrze napisana.
To wszystko.
Andy Weir, Marsjanin
przekład Marcin Ring
Wydawnictwo Akurat, Warszawa 2015,
384 strony, okładka miękka