Literacki fenomen czyli "Imperium ognia" Saby Tahir

Tysyfone
Tysyfone
Kategoria książka · 22 listopada 2015

Literacki fenomen, o którym pisały największe amerykańskie gazety. „New York Times” porównywał go do „Igrzysk śmierci”, „Harry'ego Pottera” i „Gry o tron”. Na pięć gwiazdek oceniły go dziesiątki tysięcy użytkowników Amazona i Goodreads. Książkę gorąco przyjęli czytelnicy na całym świecie. Bijąca rekordy popularności powieść Saby Tahir doczekała się polskiej premiery i już rozpala emocje blogosfery. „Ember in the Ashes. Imperium ognia” na długie godziny przygwoździ do foteli wszystkich fanów powieści z gatunku young adult i fantasy.

 

Tak reklamuje książkę wydawca w informacji prasowej. Przyznajcie, każdy by się skusił. Tyle zalet i porównań do dobrych tytułów w jednym akapicie sprawia, że ciężko przejść obok tej pozycji obojętnie. Ale czy rzeczywiście Imperium ognia jest takie dobre?

 

Lubię w recenzji konfrontować się z tym, co wydawcy napisali na okładce. Tym razem skonfrontuję z informacją prasową. Tak się składa, że czytałam wszystkie z wymienionych w niej tytułów i powiem wam, że nie bardzo wiem, na jakiej zasadzie New York Times porównał Imperium ognia z Grą o tron. Teraz wszystko porównuje się z Grą o tron, żeby brzmiało atrakcyjniej, ale wierzcie mi, te książki nie mają ze sobą wiele wspólnego. Są po prostu inne i porównywanie ich jest bez sensu. Igrzyska śmierci? Do Igrzysk śmierci też chętnie porównuje się nowości, tym bardziej że wchodzi teraz ostatnia część filmu, więc jest to jak najbardziej na czasie. Faktycznie, w obu książkach mamy bohaterkę, która buntuje się przeciw systemowi, ale to by było na tyle, jeśli chodzi o wielkie podobieństwa.

 

Harry Potter jest już klasyką, oczywiście, że warto coś do niego porównać. W tym przypadku nawet bym się zgodziła z tym porównaniem, motyw Prób, który pojawia się w Imperium ognia jest bardzo podobny do Turnieju Trójmagicznego z Czary ognia. Z tym że nie uznałabym tego za zaletę.

 

No i ta wzmianka o young adult, tego już zupełnie nie rozumiem. Wiem, że ten gatunek jest teraz modny, ale wciskanie go na siłę tylko dlatego, jest… kiepskim zagraniem.

 

Tak naprawdę Imperium ognia nie jest specjalnie oryginalne, co wydawca sam udowadnia, porównując je do tego i tamtego. Autorka czerpie pomysły z literackich bestsellerów, ale – robi to bardzo zgrabnie. Mówi się, że wszystkie historie zostały już opowiedziane. Nie sztuką jest wymyślić nową, tylko opowiedzieć starą w nowy sposób. Sabie Tahir się to udaje. Opowiada o zniewolonym państwie i nastolatkach, które buntują się przeciwko temu zniewoleniu, o walce ciemiężonych z ciemiężącymi, o budzących się uczuciach, o miłości, przyjaźni i lojalności, a wszystko to robi w taki sposób, że ciężko oderwać się od jej opowieści.

 

Autorka wymyśliła nowe kraje, opisała krótko ich historię i umiejscowiła wszystko w czasie i przestrzeni. Wszystko to jest jednak dość wtórne: złe Imperium, elitarna szkoła zabójców i te pe – każdy czytał już o tym przynajmniej raz. Udało jej się jednak stworzyć żywych, plastycznych bohaterów, o których czytało się z prawdziwą przyjemnością.

 

Historia jest opisywana z perspektywy dwóch osób – Laia należy do kasty Scholarów i jest tą ciemiężoną. Pewnego dnia jej rodzina – a raczej to, co z niej zostało, czyli dziadek i babcia, zostają zamordowani, a brata zabierają do więzienia. Dziewczyna, by mu pomóc, wstępuje w szeregi buntowników i zostaje szpiegiem. Szczerze mówiąc, Laia nie była moją ulubioną postacią. Zniechęcał mnie głos w jej głowie i mało oryginalne zachowanie. Bardziej podobała mi się perspektywa Eliasa – ucznia szkolącego się na żołnierza Imperium. Ze swoimi wątpliwościami wypadał o wiele lepiej. Jego skomplikowana relacja z Heleną, jedyną kobietą szkolącą się na Maskę, jest zdecydowanie bardziej warta śledzenia, niż dość oczywiste uczucia rozwijające się między nim a Laią. Do tego dochodzą inni uczniowie szkoły, którzy tworzą całą gamę barwnych postaci, niejednokrotnie barwniejszych od Lai, która jest główną bohaterką.

 

Ta książka jest dobra. Nie grzeszy oryginalnością, ale czyta się ją z przyjemnością. Akurat ten kawałek z informacji prasowej o przygważdżaniu do fotela nie mija się z prawdą – jak już zaczniecie czytać, nie będziecie mogli się oderwać. Więc polecam. Jest tyle marnych powieści fantasty na rynku – Imperium ognia to książka, na którą warto zwrócić uwagę.

 

Sabaa Tahir, Ember in the Ashes. Imperium Ognia

tłum. Jerzy Malinowski, Marcin Wawrzyńczak

wydawnictwo: Akurat, Warszawa 2015

liczba stron: 416, okładka miękka ze skrzydełkami