Wielki hit za granicą. Książka, na podstawie której powstał cieszący się popularnością serial The 100.
Pewnie większość z was kojarzy bardziej właśnie serial. Przyznam, że ja też należę do tych osób. Dopiero po obejrzeniu ekranizacji dowiedziałam się o istnieniu książki i postanowiłam osłodzić sobie czekanie na trzeci sezon literackim pierwowzorem. Miałam nadzieję na spotkanie z ulubionymi bohaterami, liczyłam że poznam ich lepiej. W końcu mówi się, że książka zawsze jest lepsza niż film, prawda?
A nieprawda. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale stało się, najpierw obejrzałam serial, potem przeczytałam książkę i nie uniknę porównywania jednego z drugim. I niestety książka nie będzie tu tym pozytywnym odnośnikiem, bo zostaje lata świetlne w tyle za filmem.
Trzysta lat temu na Ziemi toczyła się wojna nuklearna. Planeta przestała nadawać się do życia. Wiele krajów zdecydowało, by wysłać ocalałych w kosmos – grupy po połączeniu się ze sobą utworzyły Arkę – wielki statek kosmiczny, który dryfował w przestworzach, oczekując na chwilę, gdy na Ziemi znów będzie można żyć. Niestety statek się starzeje, kolejne naprawy nie załatwiają sprawy. Kanclerz boi się, że kolonii nie zostało wiele czasu. Postanawia wysłać stu młodocianych przestępców na Ziemię, co jest genialnym posunięciem – zaoszczędzi tlen i racje żywnościowe, a przy okazji dowie się, czy Ziemia nadaje się już do życia.
Sami przyznajcie, że to świetny i naprawdę świeży pomysł na fabułę. Twórcy serialu wzięli tylko to, co najlepsze – pomysł. Cała reszta okazała się kompletnie nieudana.
Książka skierowana jest do młodzieży i jej głównymi bohaterami są nastolatki, w zasadzie jeszcze dzieci. W serialu aktorzy są starsi i bardziej wiarygodni. Tam tytułowa setka w większości ma prawie osiemnaście lat, w książce kanclerz wysłał na Ziemię dwunastolatki. Cała akcja rozgrywa się w ciągu kilku dni – i zdziwilibyście się, jak wiele romantycznych uniesień można przeżyć w ciągu tak krótkiego czasu. Bo właśnie na tym skupia się akcja. Co tam Ziemia i jej przydatność do życia, poczytajmy o sercowych rozterkach bohaterów.
Narracja dzieli się na dwie części. Autorka opisuje to, co dzieje się na Ziemi z perspektywy kilku młodocianych przestępców oraz to, co dzieje się na Arce z punktu widzenia dziewczyny, której udało się uciec przed startem ze statku lecącego na Ziemię. I jednych, i drugich zajmuje życie miłosne.
Zarówno w książce, jak i w serialu mamy Clark, Wellsa, Bellamy’ego i Octavię, ale są też postacie, których nie ma w serialu. I na odwrót. Nie znajdziecie tu Finna, Murphy’ego ani (czego żałuję najbardziej) Lincolna. Choć twórcy serialu zamknęli wydarzenia z tej książki w jednym odcinku, więc na pojawienie się tego ostatniego można mieć jeszcze nadzieję.
Nie wiem, jak zareagowałabym na tę powieść, gdybym nie widziała serialu. Nie sądzę, żeby mnie porwała, ale być może oceniłabym ją łaskawiej. W tym wypadku jestem okropnie rozczarowana. Książka była dla mnie bardzo słaba i nie poleciłabym jej nikomu, kto widział serial. Jeśli ktoś go nie widział i ma naście lat, istnieje szansa, że książka Kass Morgan przypadnie mu do gustu. Osobiście nie polecam, machnijcie ręką na to wątpliwej jakości dzieło i zabierzcie się za serial. On was nie zawiedzie.
Kass Morgan, Misja 100
Wydawnictwo: Bukowy Las, 2015
Tłumaczenie: Maciej Studencki
Stron: 264